Wpis z mikrobloga

Też tak mieliście, że dopiero po wyprowadzce z domu polubiliście sprzątać?

U mnie w domu zawsze sprzątało się w sobotę (w rzadkich wyjątkach w piątek). Niezależnie od tego czy w domu było czysto, czy się prawie wcale w tygodniu nie gotowało, czy w ogóle nas w domu nie było - sobota koło południa POBUDKA, SPRZĄTAMY, NIKT MI W TYM DOMU NIE POMAGA.

Nie dało się wyspać za nic, bo sprzątanie musi być wtedy i kropka. Myślę, że gdybym posprzątała dom w czwartek, to matce by bluescreena #!$%@?ło i i tak kazałaby nam sprzątać w sobotę xD

Zawsze byłam (i wg mojej matki do tej pory jestem) tym paskudnym syfiarzem, a tak naprawdę na myśl o sprzątaniu (prawie)czystego domu odechciewało się wszystkiego.

Odkąd się wyprowadziłam, nagle sprzątanie stało się przyjemnością. Sprzątam kiedy chcę - w środę, w piątek, czasem w poniedziałek po leniwym weekendzie. W domu zawsze czysto, bo wszystko jest ładnie zoptymalizowane - pranie kiedy trzeba, szorowanie żeby ogarnąć kiedy trzeba, raz na jakiś czas porządne szorowanie z wyciąganiem wszystkiego z szafek. I wiecie co?

Jestem wtedy z siebie dumna, bo wręcz mnie cieszy nieprzymusowe ogarnięcie swojej chaty i siedzenie z drinem po wyszorowaniu podłogi.

Też tak mieliście?

#kiciochpyta #sprzatanie #logikarozowychpaskow
  • 83
@piwniczak: Pisałam już wyżej. Ogólnie zawsze miałam dużo na głowie i sobota była i do tej pory jest moim dniem na spanko. Zwykle w soboty wstaję koło 8-9 (z rzadka nawet o 12, bo czasem pójdę późno spać), ale lubię sobie poleżeć tak z godzinkę, potem na spokojnie się ogarnąć, a potem dopiero jestem gotowa cokolwiek zjeść i jestem wypoczęta tak jak potrzebuję. A jak sprzątanie było punkt 10 (mówiłam, że
@hesuss: Myślę, że dzieci da się wychowywać inaczej niż batem i przymusem, ale do tego trzeba troszkę więcej wysiłku niż darcie pyska.

Nigdy nie byłam syfiarzem, lubiłam sprzątać, ale lubiłam i lubię robić to wtedy, gdy jest sens to robić, a nie dlatego, że moja babka i moja matka sprzątały co tydzień w sobotę, więc i ja będę i moje dzieci będą, a wnuki pewnie też.

W ogóle jak tak się
@gdziesomojeokulary mi tego nie musisz mowic, bo sprzatam na biezaco i wtedy kiedy trzeba, a nie wedlug grafiku i nie mam ani jednego zbednego przedmiotu. Ale mieszkam sam. Kiedy w domu jest wiecej osob, jest tez wiecej zmiennych, odpowiedzialnosc za dom rozklada sie na kilka osob i jezeli czuje sie odpowiedzialnosc za utrzymanie wszystkiego w kupie i #!$%@? bierze na mysl o narastajacym syfie (bo tak sie zostalo wychowanym), to dyzurne sprzatanie,
@hesuss: Ja moją matkę bardzo dobrze znam i świetnie rozumiem, co nie znaczy, że się z nią zgadzam. Tak została wychowana, tak ma zakodowane w głowie i już. Jest osobą, która nie lubiła zmian i sprzeciwu (teraz się uspokoiła sporo - czyli dało się tak kiedyś?)

Tyle że u mnie w domu nigdy nie było syfu, bo wszystko sprzątało się na bieżąco (i dorośli i dzieci), a dodatkowe cotygodniowe pucowanie czystych