Wpis z mikrobloga

Tu miało być podsumowanie roku. Napisać chciałem coś o książce, która pochłonęła mnie bez reszty i o takiej, którą skończyłem po paru pierwszych stronach. O fascynującym filmie obejrzanym w kinie i o serialu, z którego zrezygnowałem po pierwszym odcinku. Chciałem wspomnieć o sukcesach w pracy i życiowych porażkach, które przytłoczyły w jakiś sposób. O swoich doświadczeniach z pięknem, ale również z niewyobrażalnym kiczem oraz jeszcze bardziej niepojętą ludzką głupotą. Chciałem w końcu opowiedzieć o tym co sprawiło mi radość, a co, odwrotnie, stało się udręką i powodem do strapień. A powiedzieć mogę tylko, że skończył się kolejny rok. Ziemia ponownie zajęła to samo miejsce w swoim ruchu po orbicie Słońca, a my wraz z nią, będąc częścią tego procesu.

Kolejny rok dobiegł końca. Wydarzenia, które składają się na jego charakter są jeszcze świeże, jeszcze o nich pamiętamy. Dla wszechświata i jego trwania miniony rok, to tylko błysk, świst strzały, podmuch, który wznosi na krótką chwilę liście na ulicy. Jeżeli żyjecie jeszcze zmartwieniami tego roku, to niema to najmniejszego sensu. Ich znaczenie i tak rozmywa się w czasie, który płynie z nami i bez nas. I nie ma w tym nic defetystycznego, bo uświadomienie sobie przelotności tego roku napawa optymizmem. Tym większy spokój ducha osiągnąć możemy, im bardziej zdajemy sobie sprawę, że wszystko przemija. A tego spokoju będziemy potrzebowali na kolejny rok i jeszcze jeden i tak dalej.

Tu miało być podsumowanie roku. Chciałem napisać, żebyśmy się nie martwili, że jakoś to będzie. Zawsze przecież jest jakoś.

#nowyrok