Wpis z mikrobloga

@Czlowiek_i_ludz_zarazem: Tak w sumie to znaczna część klasyki literatury można zaliczyć w poczet "romansideł dla kobiet": "Wojna i pokój", "Eugeniusz Onegin", "Duma i Uprzedzenie", "Ojciec Goriot", "Dziwne losy Jane Eyre", "Śniadanie u Tiffany’ego", "Niebezpieczne związki", "Wichrowe wzgórza", "Tessa D’Urberville", "Przeminęło z wiatrem", "Faust" oraz "Zbrodnia i kara" mają rozwinięte wątki miłosne. Pewnie da się wymieniać i wymieniać. Srać na takie podziały, walić taki prostacki gatekeeping.
@pianinka: no jasne. Ale wydaje mi się, ze trudniej jest zbudować skomplikowane uniwersum fantastyczne (typu Kroniki Diuny, Lotr, Pieśń Lodu i Ognia) niż nawet najpiękniejsze "romansidła". To jest inna trudność oczywiście, ująć w słowa emocje i uczucia postaci, czy też ładnie opisać historię.
@Czlowiek_i_ludz_zarazem: masz racje ale po części:
1. Nie wszystkie, wiele z nich porusza ważne problemy społeczne czy dotyczące ludzkiej natury.
2. Książki SciFi promują naukę, jej osiągnięcia oraz odkrycia, zwłaszcza Hard SciFi (jak np. Peter Watts, obczaj Ślepowidzenie). Wielu inżynierów i naukowców od młodości zaczytywało się w SciFi i pod jej wpływem podjęli takie studia.
3. Bardziej stymulują wyobraźnię, świat do zbudowania w głowie musi być bardziej złożony, trzeba zapamiętać
@Czlowiek_i_ludz_zarazem: Czy już ktoś napisał, że w sumie to jedno i to samo, czy dalej starają się udowodnić jak to opowieść o 3 bobitach idących #!$%@? wie gdzie i zaliczających kolejne nory i lochy, zamiast np. użyć jakichś, nie wiem, ptaków/katapulty xD i pozbyć się problemu z jakimś pierścionkiem, jest niby "ę ą 3000 poziomów wyżej od opowieści zaliczania kolejnych loch w 50 twarzy greya"? xD