Wpis z mikrobloga

Niecały miesiąc temu pierwszy raz zażyłem TRZY paczki magicznych truflli o wspaniałej i przemawiającej do wyobraźni nazwie - Valhalla. Dla niewtajemniczonych Truffle te mozna całkowicie legalnie zakupić w smart shopie w Holandii i są to najmocniejsze z tej serii. Jeśli dobrze pamiętam, to strony dotyczące grzybów pokazywały, że dwie takie paczki to 4-5 gram suszonych cubensisow. Ale ja nie jestem w stanie tego zweryfikować, bo nigdy takich normalnych nie jadłem. Ale to może i dobrze, bo takie grzybki nazbierane na łące mogą być skażone zatrutą ziemią, a tutaj wiadomo, jak legalna sprzedaż, to i legalna hodowla, a jak legalna hodowla, to kontrole, sanepidy i ogólnie wymagania pro-zdrowotne.

Oczywiście odpowiednio się przygotowałem, zakupilem 1,5l świeżo wyciskanego soku z pomarańczy i od 17 do 22 niczego nie jadłem, zeby zapewnić sobie jak najmocniejsze przeżycia.

Szczerze mówiąc pierwsze półtorej godziny były lajtowe - jak to przy większych dawkach grzybów bywa, zrobiło mi się bardzo zimno i bardzo sennie, więc jak zwykle załadowałem się pod kołderką żeby jakoś tego wstępnego bad tripa przeczekać.

Gdzieś tak koło drugiej godziny od zażycia doznałem czegoś przedziwnego. Nagle, gdy leżałem sobie ze wzrokiem wbitym w sufit, obraz podzielił mi się na 4 części, tak jakbym patrzył w 4 połączone ze sobą lustra, które wzajemnie odbijają zawartą w nich rzeczywistość i zobaczyłem w nich coś, co byłem pewien, że jest mną, ale w ogóle mną było. Było natomiast jakimś dziwnym robalem. Gąsienicą czy czymś takim, ale taką trochę "uczłowieczną".

No nic, myślę sobie. Trochę źle się z tym czuje, ale przeczekam to i tyle. Z racji, że czas mi się dłużył, ja dalej bylem gąsienicą, to stwierdziłem "a, zadzwonie sobie porozmawiam z mamą, bo już trochę minęło od ostatniego telefonu do rodziców, a przynajmniej szybciej minie mi czas". Jak pomyślałem, tak zrobiłem.

Wiadomo, naćpany byłem i trochę nieprzytomny tą rozmowę prowadziłem, ale jakoś dawałem sobie radę - do czasu. W pewnym momencie poczułem się jakoś inaczej. I to diametralnie inaczej. Poczułem się całkowicie inną istotą. Już nie człowiekiem. A czymś innym. Jakąś rasą wyższą. Czymś więcej. Czułem się jak kosmita. I co najgorsze, stan ten zerwał totalnie moje więzi rodzinne.

Gdy tak słuchałem tego, co moja mama mówi, zacząłem się strasznie irytować i myśleć sobie w głowie "kobieto, co mnie to interesuje? Te sprawy nie mają ze mną nic wspólnego" "Chyba zaraz się rozlacze bo nie mogę juz jej słuchać" i tego typy myśli, jakbym rozmawiał z totalnie obcą mi osobą. W końcu zakończyłem tą rozmowę, gdyż miałem zrobić mamie screenshota pewnej rzeczy, ale byłem tak naćpany, że nie umiałem (potem się okazało że ta aplikacja nie pozwala robić screen shotów xd).

Gdy zakończyłem rozmowę, to zacząłem wpadać lekko w panikę, że mi tak zostanie. Gdy chciałem coś pisać na telefonie, to lewe oko musiałem mieć zamknięte, bo mi płatało figle i zmieniało obraz tak żebym nie trafiał w literki. Ogólnie rzecz biorąc miałem nadal pełną władzę nad sobą, nad swoimi myślami, itd. Ale nie czułem się już sobą, tylko sobą i kimś jeszcze. Jakbym sam dla siebie stał się obcym.

Chwilę tak poleżałem i stwierdziłem, że idę się lekko przemyć. W łazience wszystko spoko, w lustrze normalny ja i nagle… założyłem sobie blokadę na klatę xD o co mi chodzi? Trochę bezwiednie, poza moją wolą, moje ręce chwyciły mnie tak, jakby policjant od tyłu próbował unieruchomić przestępcę.

Spróbuje to wytłumaczyć. W sensie że staje policjant za gościem i pomiędzy klatką piersiową, a ramionami przestępcy wkłada swoje ręce, które podciaga do góry i mocno zaciska na łączeniu tych części ciała, żeby przestępca się nie wyrwał i nie uciekł. Nie wiem czy wiadomo o co chodzi, w sumie nieważne.

Kontynuując, to moje własne ręce chwyciły mnie tak, jakby chciały zablokować przemieszczanie się czegoś, co było we mnie poza klatkę piersiową i głowę. Stojąc tak nad zlewem, nagle wzięło mnie na wymioty i zwymiotowałem do umywalki czarnym lub brązowym płynem. I nagle trafiły do mojej informację, że jestem zainfekowany przez pasożytniczą duchową istotę. Tak czy siak. Wypłukałam sobie usta, spłukalem ten szlam i wróciłem do łóżka.

Od tamtego momentu zaczęło się poprawiać, ale nadal się czułem robalem i tak leżałem myśląc, czy ta moja świadomość już taka pozostanie. Minęła jakaś chwilka i zacząłem sobie coś uświadamiać. Ta duchowa istota, jak wszystko zresztą we wszechświecie, to była energia. Negatywna energia. Ale nadal energia. To nie tak, że coś obcego mi się wkradło do głowy, tylko że tej złej energii i negatywnych emocji zebrało się we mnie tyle, że zaczęły przeważać nad tą pozytywną i stały się dominującą energią w moim umyśle. Jakieś 2 tygodnie później dowiedziałem się od przyjaciółki, że rzeczywiscie, podobno robaki symbolizują złe emocje i myśli. Ale takie typowo złe i nienawistne.

Co ciekawe 3 dni wcześniej była pełnia. Na drugi dzień po pełni obudziłem się w strasznie złym humorze. Przy czym to jest bardzo niezwykłe, gdyż prawie nigdy nie mam złego humoru. Jestem niesamowicie pokojowym człowiekiem i pacyfistą, a po tej pełni przytrafiło mi się coś, czego NIGDY w życiu nie doznałem. Miałem nienawistne myśli do innych ludzi. M.in. też do tej znajomej. Myśli typu "dlaczego mi się takie coś przytrafia, a nie jej". Przez całe moje życie tak #!$%@? byłem tylko na jedną osobę, ale ta osoba dosłownie zdradziła moje zaufanie i okazała się totalną Szują. Do tego okradła i parę innych rzeczy, a była osobą, której niesamowicie ufałem.

A po tej pełni nagle zacząłem odczuwać nienawiść do całkowicie niewinnych osób. Zgadnijcie jak tamta pełnia się nazywała? To była PEŁNIA ROBACZEGO KSIĘŻYCA.

Już po tripie też doczytałem, że światło księżyca w pełni może emitować negatywną energię i najlepiej przysłonić okna, żeby nam nie wpadało do pokoju, a ja śpię przy odsłoniętych.

Wracając do tripa, to może być tak, że nazbierało się we mnie tych negatywnych emocji, że one cały czas we mnie tkwiły i grzybki je po prostu uwolniły, przez co na pewien czas rozgościli się we mnie, natomiast po zwymiotowaniu wszystko zaczęło się uspokajać.

Tak sobie dalej leżałem, nadal czując się robakiem, ale już przestałem z tym walczyć, zaakceptowałem to i mnie oświeciło. Ten robal, to ja. To część mnie. Wszystko we wszechświecie jest energią (to tak swoją powszechne stanowisko nauki, nie jakieś #!$%@?). Tak, ten robal symbolizuje tę negatywną energię skladajacą się na negatywne uczucia, natomiast nadal negatywna energia jest energią, która jest we mnie. Jest częścią mnie, nie mniej niż pozytywna. Trzeba to zaakceptować i zacząć uczyć się kontroli nad tą negatywną, bo całkowicie się jej pozbyć nie idzie (no dobra, buddzie się ponoć udało).

I wtedy poczułem się do końca oczyszczony. I również wtedy zaczął się prawdziwie niesamowity trip, którego nigdy nie zqapomnę! Zaczęło się po prostu coś przewspaniałego! Działy się cuda. Najprawdziwsze cuda, tak rzeczywiste, że aż nierealne…

…c.d.n…

#psychodeliki #opowiescizzazaslony #narkotykizawszespoko #psylocybina #energia #tripreport
  • 38
@Dorogon: Są smart shopy w Amsterdamie gdzie jak się dobrze zakręcisz to ci dadzą grzyby spod lady i to takie, że cię z kapci #!$%@?ą :) Niestety nie pamiętam w którym dokładnie nam się udało, ale nie było to takie hop siup. Goście muszą zczaić, że jesteś turystą, chwilowa gadka skąd jesteś itp. Potem pokazują spod lady taką broszurkę z 3 specyfikami i jak wybierzesz to biorą kasę i każą czekać.
Poza tym tak jak mówię, mam mega mocny organizm. Po 5 nocach na fecie wygladam i zachowuje sie duzo lepiej, niz 90% ludzi po jednej


@Dorogon: Nie wiem czy jest się czym chwalić^^ Tolerancja mówi to coś panu:D?

Poczekaj nudziłeś się więc zadzwoniłeś do mamy? A jednocześnie zazwyczaj robisz tak, że nawet się nie poruszać i nie tracić zbędnie energii a muzyka Cie rozprasza? Toż to jawna sprzeczność.

Czemu mialbym sluchac
Pamiętam że był tu taki koleś co pisał że on już psychodeliki zna i że w ogóle co on nie robił. Potem wyszło że wszystkie tripy jakie robił to były samemu w domu. Dopiero jak powiedziałem mu żeby wyszedł na tripa do lasu albo na jakiś festiwal to dopiero zobaczy magię, zakrzywienia czasoprzestrzeni i cuda nie widy bo jak się tripuje ciągle w tym samym środowisku to w końcu wyczerpiesz jakby limit
@Jakis_Leszek: To nie jest tolerancja panie mądralo, bo nigdy fety nie bralem w duzych ilościach. W ogole do 22 roku zycia stronilem od jakichkolwiek uzywek, a alkoholu nienawidzę.

Co do ruszania i muzyki, nie tyle sprzecznosc co pisze skrótowo. Wiadomo, ze na bad tripie sie ruszam, chodzilo mi o to druga czesc tripowania, kiedy przestaje mi byc zimno, przestaje byc spiacy i zwalcze juz wszystkie agresywne halucynacje, a bad trip zamienia
@tajniak13: ja u siebię musze zapytac, czy maja suszone muchomory, bo ponoć po wysuszeniu, to co jest trujące całkowicie wyparowuje z grzyba, ale psychodeliczne zostają. Ciekaw jestem tej fazy, bo ponoć calkiem inna.
@Dorogon:

Co do ruszania i muzyki, nie tyle sprzecznosc co pisze skrótowo


A widzisz, przez to trochę się nie zrozumieliśmy, przez tą skrótowość.

No tak jak uporasz się ze swoimi demonami to przychodzi faza "Boskośi" czy świętego spokoju i dzieję się fajnie i przyjemne rzeczy.

Tzn. Zaskakiwac, jesli zwiekszasz dawkę, to jak najbardziej


Albo jak zwiększasz dawke albo robisz dłuższe przerwy u mnie chyba już rok przerwy stąd może mniej rozumiem
: ja u siebię musze zapytac, czy maja suszone muchomory, bo ponoć po wysuszeniu, to co jest trujące całkowicie wyparowuje z grzyba, ale psychodeliczne zostają.


@Dorogon: Inna dysocjacyjna i mniej kolorowa. Bardziej odczuwasz zakrzywienia czasu i jego brak.
A muchomory mozesz sam pozbierać i wysuszyc
@vax666: Nie, ale ostatnio jak z nim rozmawiałem to pytał, czy znam jakichś ludzi z ciasnymi, zamknietymi umyslami i waskimi horyzontami, potrzebni mu do badań. Jak chcesz to mogę was umówić. Zastanów sie nad tym - podobno w nagrode za udział rozdają ciasteczka oraz każdemu daja po piwku.