Wpis z mikrobloga

Zaliczyłem swojego drugiego tripa jakiś czas temu, bad tripa po 7g sproszkowanych grzybków.

Jak przy pierwszym razie, postanowiłem najpierw przyjąć jedną dawkę na rozkminienie różnych spraw, a potem większą na głębszego tripa. Zakładałem, że spożyję łącznie ~5g jak przy pierwszym razie - link do tripa https://www.wykop.pl/wpis/62829363/w-nawiazaniu-do-wpisu-https-www-wykop-pl-wpis-6176/

Jakoś około 8:00 wypiłem szklankę wody z 2,5g. Pod względem wizuali było bardzo łagodnie, aczkolwiek dość głęboko wszedłem swoimi myślami w siebie, uświadomiłem sobie dokładnie co mnie trapiło na tamten moment.
Było na tyle łagodnie, że usiadłem do kompa i jeszcze powymyślałem sobie różne patenty na rozwój mojej firmy.

Co do firmy - wszyscy wiedzieli, że z jakiegoś powodu będę poza zasięgiem tego dnia ( ͡º ͜ʖ͡º)
Prawie wszyscy, miałem wyciszony telefon ale i tak spodziewałem się, że będzie do mnie dzwoniła ekipa, która miała tego dnia robić remont w firmie. Była godzina między 10:00 a 11:00 i nawet miałem wrażenie, że trip schodzi ze mnie. #!$%@?łem się, że coś poszło nie tak, "wytrzeźwiałem" i zacząłem dzwonić do wspólnika, do ekipy - taki #!$%@?, już nie pamiętam co się wydarzyło ale jednak nie pojawili się na miejscu.

Będąc tak poirytowanym stwierdziłem, że nic już się dzisiaj nie wydarzy, nie jestem nikomu potrzebny, więc mogę zarzucić drugą dawkę. Poszedłem do kuchni - wrzuciłem na wagę 4,5g, dorzuciłem do wody, zamieszałem i siuuup wypiłem na jednego łyka. No i w tym momencie zapaliła mi się lampka - COO ILE JA TEGO WYPIŁEM, MAM #!$%@? () Przez "uziemienie" z tripa i zajęcie się sprawą remontu chyba zapomniałem, że już jestem na bombie...

Wyszedłem na balkon i nerwowo paliłem fajkę zastanawiając się nad konsekwencjami, które mogą się zaraz pojawić. Tak jak przy pierwszym tripie, uświadamiałem sobie, że to tylko grzyby - cokolwiek się wydarzy, nie zrobią mi krzywdy i będzie to tylko wytwór mojego mózgu.

Doszedłem do wniosku, że najbezpieczniej będzie jak się położę i w tej pozycji spędzę resztę tripa. I tu zaczęła się jazda, której szczerze mówiąc dobrze nie pamiętam. Najpierw mając zamknięte oczy oglądałem autostradę neuronów, myśli, nie wiem jak to nazwać. Nagle poczułem, że robi mi się potwornie niedobrze, już zacząłem nerwowo przełykać ślinę przed bełtem, nie wiedziałem czy zaraz się zesram czy porzygam XD było mi tak słabo, że stwierdziłem że rzygam do łóżka, tylko się odwróciłem twarzą do poduszki żeby się nie udusić ewentualnymi rzygami xD mój organizm się jednak uspokoił i tu pojawia się luka - nie mam pojęcia co działo się w mojej głowie, pojawił się moment gdy poczułem, że mój organizm odpływa w sen, oddech zwalnia, a zaraz po nim serce... co wywołało panikę, że umieram (,) i zaczął się jeden wielki atak paniki. Nie wiedziałem czy żyję, jestem, widzę, słyszę, błędnik oszalał - to dopiero jest odrealnienie gdy nie da się odnaleźć w przestrzeni. Jak poszedłem się wysikać to nie byłem pewny czy jestem w toalecie czy dalej w łóżku.

To była tylko walka z tripem, cały czas uświadamiałem sobie w tym burdelu w mojej głowie, że to minie za jakiś czas. Chociaż cały czas zastanawiałem się czy przypadkiem mi tak nie zostanie :/

W końcu gdy sytuacja się już uspokoiła, wstałem z łóżka, przysiadłem się do kompa i siedziałem w ciszy jakąś godzinę w totalnym rozbiciu.

I nie ma tu happy endu - minął miesiąc i dopiero się pozbierałem z tego rozbicia. Nie miałem pozytywnego afterglow jak po pierwszym razie, a wręcz odwrotnie - poczułem się bardzo słaby.

Wyparowało ze mnie totalnie uczucie satysfakcji - cokolwiek robię, robię to na automacie, bez poczucia dopaminowej "nagrody".

Jednak właśnie w momencie pisania tego trip reportu uświadomiłem sobie, że ten bad trip wniósł coś do mojego życia. Cały czas zadawałem sobie przez miesiąc pytanie i obserwowałem siebie - dlaczego nie czuję satysfakcji?

Na pewno jestem totalnie przebodźcowany - youtubem, insta, porno, śmieciowe jedzenie itd., wszystkim co w możliwie najprostszy sposób daje naszym mózgom "nagrodę" - od kilku dni jestem na dopaminowym detoksie.

Bad trip po miesiącu zmusił mnie totalnie do przebudowania nawyków. Akurat od wczoraj jestem zanurzony w lekturze książki "Atomowe nawyki". Być może trip spowoduje zmianę nawyków, a co za tym idzie zmianę totalnie swojej tożsamości.

#psylocybina #narkotykizawszespoko #psychodeliki #tripreport
  • 21
@bitkoin:

Mnie to trochę dziwi jedynie, że dorzutka zadziałała, bo mówi się, że się nie dorzuca. Sam kiedyś będąc już na tripie zagryzałem grzyby jak chipsy i raczej nie zwiększyło już bomby (chyba). Jednak w sumie Ty dojadłeś bardzo dużo to pewnie nieco zmienia postać rzeczy.( ͡° ͜ʖ ͡°)

Co do przebiegu tripa to nie jesteś wyjątkiem. Jem grzyby niemal pół życia i też bywało różnie. Większość
@bitkoin: jak dla mnie nie byłeś gotowy bo do psychodelików potrzeba zaufania do życia i do siebie oraz zdrowej akceptacji samego siebie. Nie chce brzmieć metafizyczynie bo nie wierzę w takie rzeczy xD ale imo zafundowałeś sobie więcej niż mogłeś znieść plus nie miałeś ze sobą kogoś kto pomógłby Ci przez to wszystko przejść (albo jako trzeźwy, albo jako współtripujący)

Ale spokojna głowa, wyzdrowiejesz i będziesz silniejszy :-)
@mateosz_inbecki ja do pierwszego tripa mentalnie przygotowywałem się kilka miesięcy i byłem gotowy na wszystko. Tu chyba jednak fizjologia mojego organizmu mnie złamała, bo o ile mentalnych wytworów się nie obawiałem, tak sygnały z organizmu mnie przerosły :)