Wpis z mikrobloga

Χαίρετε! Witajcie!

Dzisiaj bierzemy na tapet sławnego cynika z beczki - Diogenesa.
+ kilka słów o samej filozofii cynizmu.

Na wstępie trochę etymologii. Greckie κυνικός (kynikos) oznacza "jak pies".
I właśnie ów motyw psa jest wszechobecny w antycznych biografiach naszego filozofa.
Tu jedna wzmianka Diona Chryzostoma:

"Niektórzy uważali go za najmądrzejszego człowieka, podczas gdy inni uznawali za szaleńca.
Wielu też gardziło nim jako nic niewartym biedakiem, znieważało go i próbowało poniżać,
rzucając mu kości pod nogi jak psu."

Przenieśmy się teraz w czasy IV-III w. przed Chrystusem i przyjrzyjmy się genezie cyników.
Pierwszym z nich miał być podobno Antystenes. Pan Tatarkiewicz dodaje, że nazwa jego
szkoły "cyników" być może pochodzi od gimnazjum "Cynosarges" (biały pies) gdzie wykładał.

Diogenes Laertios (historyk - nie mylić z filozofem) w VI księdze swego dzieła
"Żywoty i poglądy słynnych filozofów" opisuje go w taki sposób:

"(..) przystał do Sokratesa, od którego tak wiele skorzystał,
że nakłonił swoich uczniów (z własnej szkoły retorycznej), aby razem z nim przeszli do szkoły sokratycznej.

Mieszkając w Pireusie musiał codziennie przebywać czterdzieści stadiów, aby słuchać Sokratesa.
Od niego nauczywszy się wytrzymałości i naśladując jego umiejętność panowania nad uczuciami,
stał się założycielem szkoły cyników."

Natomiast do Antystenesa przylgnął właśnie nasz Diogenes, o którym jego imiennik zapisał:

"(...) musiał uchodzić z miasta, ponieważ ojciec jego,
który zarządzał bankiem państwowym, podrabiał pieniądze. (...)

Przybywszy do Aten, udał się do Antystenesa"

Ten miał go ponoć przeganiać kijem
(dosyć powszechna wówczas praktyka mająca sprawdzić rzeczywistą gorliwość nowego adepta),
ale Diogenes był na tyle wytrwały w swoim uporze, że wreszcie zgodził się zostać jego mentorem.

Tutaj uwaga: zapamiętajmy dobrze fakt, że Diogenes jak i cały ogrom jego naśladowców
należeli do nizin społecznych. Wrócimy do tego później.

Dion Chryzostom napomniał o ich relacjach w swoich "Mowach", podając przy okazji pewną ciekawostkę:

"Porównując Antysthenesa z tym, co głosił, nieraz zarzucał mu, że jest słabszy od swoich
własnych słów, i nazywał go drwiąco „trąbą”, gdyż sam siebie nie słyszy, chociaż tak donośnie grzmi."


Nie chcę tutaj przytaczać w większości dobrze znanych (oto powód ich przemilczenia) anegdot
jak np. spotkanie z Aleksandrem Wielkim, lampą i szukaniem "człowieka", beczkowym domostwie, publicznej masturbacji,
"człowieku" Platona", "życiu na soczewicy" itd itd. Znający je będą się nudzić a nieznających...
zachęcam (naprawdę zachęcam!) do prędkiego zaznajomienia się.
Choć jeśli komuś się wydaje, że je zna to polecam zerknąć do źródeł i przeczytać faktyczne zapisy owych wydarzeń - można się miło zaskoczyć dosyć obszerną dodatkową treścią!

Przytoczę za to parę przemyśleń co do jego osoby i założeń samego cynizmu:

Głównym z nich to przeświadczenie, że najważniejszą rzeczą w życiu jest "cnota".
Tylko cnota prawdziwie jest "dobrem". Chociaż nie była to cnota w takim znaczeniu w jakim my ją pojmujemy.
Bo cóż z "naszą" cnotą może mieć wspólnego publiczna masturbacja i inne ekscesy...
Jak podaje Władysław Tatarkiewicz w "Historii filozofii":

"Należy tedy zobojętnieć dla wszystkiego poza cnotą; wtedy jest się prawdziwie wolnym i niezależnym.
Obojętność i osiągana przez nią niezależność - to były główne hasła tej filozofii. Antystenesa pozytywne
określenia cnoty - jeśli w ogóle istniały - poszły w zapomnienie, a przechowały się tylko negatywne: że
jest obojętnością dla pozornych dóbr i niezależnością wobec losu. Ludzi, którzy całkowicie uniezależnili
się, cynicy nazywali mędrcami."


Tutaj powrócę do uwagi o tym, że cynicy wywodzili się w większości z proletariatu.
Jak dalej zauważa pan Tatarkiewicz:

"Nic nie posiadali, pozostawała im tylko - natura. I pozostawało to, co mieli w sobie samych, a więc
- cnota. Jeśli cynicy sławili cnotę, to nie dlatego, by nie dbali o zadowolenie. Przeciwnie, sławili ją, a
potępiali dobra zewnętrzne z intencją hedonistyczną. Dobra te nie dały im zadowolenia, bo ich nie mieli; i
tłumaczyli sobie, że nie dałyby także, gdyby je mieli.Temu, czego nie posiadali, odmówili wartości. Ich
filozofia wyrosła nie z rozważań teoretycznych, lecz z warunków życiowych."


Ale żeby nie pozostawać wyłącznie krytycznym warto zauważyć, że życiowym
celem Diogenesa nie było wbrew pozorom samo szydzenie z ludzkiej głupoty lecz... jej uleczenie.
Żeby nie być posądzonym o wyssanie tego z palca oto słowa Diona Chryzostoma:

"Wybrał się na uroczystość nie z tych samych powodów, co inni
(czyli nie po to, by zobaczyć atletów i objeść się po uszy),
lecz po to, by ‒ jak sądzę ‒ przyjrzeć się ludzkiej bezrozumności.

Wiedział bowiem dobrze, że właśnie w czasie świąt i uroczystości publicznych
można najwyraźniej dostrzec charakter ludzi, podczas gdy na wojnie
i na polu bitwy mniej się on uwidacznia z powodu niebezpieczeństwa i strachu.
Poza tym uważał, że właśnie w czasie świąt można ludzi najłatwiej uleczyć.

Tak samo lekarz jest skuteczniejszy, gdy leczy choroby dające wyraźne objawy
niż te rozwijające się w ukryciu."


Chociaż tak pochlebny nie był już Tacyt (chrześcijański sekciarz z II wieku), który swoich "Mowach do Greków" zapisał:

"Cóż bowiem znowu takiego ważnego dało wasze filozofowanie?
Kto z tych, którzy się nią najpełniej zajmowali, był wolny od szukania próżnej chwały?
Diogenes, który tak ostentacyjnie podkreślał panowanie nad sobą,
tak obżarł się surowego mięsa, że dostał skrętu jelit i zmarł z powodu własnego nieumiarkowania."


Z kolej Julian Apostata (cesarz w latach 361-363, który chciał obalić chrześcijaństwo jako religię państwową)
w swojej VI Mowie "Do niewyedukowanych cyników" wręcz opiewa jego postać.
Całe dzieło jest zbyt długie by je obszernie przytaczać, ale oto fragment:

"A jeśli Diogenes odwiedzał czasem kurtyzanę - choć zdarzyło się to tylko raz, a może nawet wcale - niech ten,
kto chciałby być cynikiem, najpierw zadowoli się tym, że jest, podobnie jak Diogenes, człowiekiem solidnej wartości,
a potem, jeśli uzna za stosowne robić takie rzeczy otwarcie i na oczach wszystkich ludzi,
nie będziemy mu tego wypominać ani go oskarżać.
Najpierw jednak musimy zobaczyć, że wykazuje zdolność uczenia się i spryt Diogenesa,
a we wszystkich innych sprawach musi wykazać się taką samą niezależnością, samowystarczalnością,
sprawiedliwością, umiarkowaniem, pobożnością, wdzięcznością i taką samą niezwykłą ostrożnością,
by nie działać przypadkowo, bez celu lub irracjonalnie
."


To tyle! Temat Diogenesa jest tak obszerny, że forma krótkiego wpisu nie jest w stanie go porządnie przybliżyć...
Ale może położyć podwaliny dla ciekawości, która zachęci by samemu zacząć przemierzać ten ocean wiedzy!

To był już dziewiąty wpis z serii #antycznagrecja

Literatura:
"Historia Filozofii" Władysław Tatarkiewicz
"Mowy" Dion Chryzostom
"Żywoty i poglądy słynnych filozofów" Diogenes Laertios
"To the uneducated Cynics" by Julian, translated by Emily Wilmer Cave Wright
Tatian the Assyrian's "Address To The Greeks" Translated by J. E. Ryland
Grafika:
"Alexandre et Diogène" - Nicolas-André Monsiau, 1818

#antycznagrecja #mitologia #mity #antyk #filologiaklasyczna #rzym #grecja #lacina #greka #filozofia #diogenes #filozofiaantyczna
Pelinore - Χαίρετε! Witajcie!

Dzisiaj bierzemy na tapet sławnego cynika z beczki -...

źródło: comment_1659593734s8q1easNEpPlsDWMskr8XM.jpg

Pobierz
  • 8
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@Pelinore: Fajny wpis.

Mogę dodać, że jest taka hipoteza, iż cynicy wywodzić się mogli z pitagorejczyków V i IV w., którzy upodobali sobie życie ascetyczne, nosząc długie włosy, stare łachmany i nie myjąc się. Dodatkowo mieli być swego rodzaju szołmenami popularnymi wśród ludzi, dokładnie jak Diogenes. Był taki jegomość Diodoros z Aspendos, wczesne źródła na jego temat przywołuje Athenaios. Miał być ascetycznym pitagorejczykiem z IV w., popularnym dzięki jego ekscesom ale