Wpis z mikrobloga

Konfiarski troll, zamordysta i roznosiciel kremlowskiej propagandy @FerdynandMagellan wstawił wpis:

https://www.wykop.pl/wpis/68650231

"Love is love" to centralne kłamstwo propagandy lgbt, w rzeczywistości nie istnieje coś takiego jak homoseksualna miłość. Istnieje przywiązanie, istnieje sympatia, ale nie prawdziwa miłość, która jest czymś znacznie głębszym. Związki homoseksualne nie wynikają z miłości, tylko z samotności i desperacji.

Odpowiedziałem mu, ale ponieważ prawdopodobnie go usunie, a już na pewno zobaczy go mniej osób, niż ten wysryw, odpowiem tutaj.

Na pytanie czym jest rzekomo miłość odpowiedział:

Rozszerzeniem twojego ja, uczuciem które naprawdę stoi ponad ego i nawet do pewnego stopnia zmniejsza poczucie bycia konkretną osobą

A także:

no na najbardziej fundamentalnym poziomie to nie jest to proces czysto metafizyczny tylko ma również swoje podłoże biologiczne i zwyczajnie wymaga mężczyzny i kobiety

Zatem zaczniemy od tego drugiego. Androstadienon, uważany za męski feromon, związany z hormonami płciowymi, aktywuje podwzgórze homoseksualnych mężczyzn, tak jak heteroseksualnych kobiet i wykazuje identyczne działanie na nastrój:

Male Sexual Orientation Affects Sensitivity to Androstenone, Katrin Lübke, Sylvia Schablitzky and Bettina M. Pause, Volume 2, Number 3, 154-160

Hormony, a homoseksualizm:

https://link.springer.com/referenceworkentry/10.1007/978-3-319-19650-3_3371

Geje i lesbijki tworzą stabilne, zaangażowane związki, które są równoważne związkom heteroseksualnym pod istotnymi względami.

https://web.archive.org/web/20200103160304/http://www.courts.ca.gov/documents/Amer_Psychological_Assn_Amicus_Curiae_Brief.pdf

Małżeństwa gejów są trwalsze od małżeństw hetero:

https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-04-01/malzenstwa-mezczyzn-trwalsze-od-tradycyjnych/

Po łatwym obaleniu drugiej bzdury, będącej myśleniem życzeniowym sprzecznym z empirycznymi faktami biologicznymi, co można łatwo sprawdzić, weźmy na taper pierwszą. Tu jest trudniej, bo to już prywatna opinia autora, swoją drogą raczej nie dotycząca większości związków hetero. Ale pamiętajmy, że do obalenia reguły, wystarczy jeden sprzeczny z nią wyjątek:

Związek Waldorffa i Jankowskiego trwał 60 lat. Poznali się w 1938 i rozpoczęli swój związek, wskutek czego ten pierwszy został wydziedziczony przez ojca, który przypomnijmy był bogatym ziemianinem. Po wybuchu wojny, Waldorff przedarł się do Wilna (wtedy już sowieckiego), odnalazł swojego wybranka, ratując go przed sowieckimi łapankami i razem, ukrywając się w rowach przed nalotami, dotarli na koniec roku do okupowanej przez nazistów Warszawy, żyjąc razem do śmierci Waldorffa w 1999.

Jerzy Kisielewski: – Nie wszyscy to od razu zaakceptowali. Mietek opowiadał mi o gehennie, jaką przeżył po przyjeździe do Warszawy. Większość rodziny Waldorffa albo nie zauważała go w ogóle, albo demonstracyjnie nie podawała mu ręki. Cierpiał, ale znosił to, bo Waldorffa kochał.

Silne to przywiązanie i sympatia musiały być, tym bardziej skoro znali się wtedy ledwo przez rok.

Największą pasją Jankowskiego był taniec. I mimo, że był tancerzem Teatru Wielkiego, dość szybko zrezygnował, bo nie chciał, żeby ludzie mówili po kątach, że zawdzięcza duże role Waldorffowi. Tak było, kiedy zaproponowano mu jedną z większych ról w „Krakowiakach i góralach” Wojciecha Bogusławskiego. Odmówił, choć była to dla tancerza propozycja kusząca. Nie chciał, żeby znów ktoś powiedział, że to dzięki Waldorffowi. Cierpiał, płakał, ale nie zatańczył.

Przez 60 lat sprzątał, gotował i dbał, żeby Waldorff miał wyprasowany garnitur i odpowiednio dobrany krawat. Opiekował się nim za darmo do końca jego życia, nawet kiedy Waldorff nie mógł się już samodzielnie poruszać. Pod koniec życia Waldorffa sprawiało mu to mnóstwo trudu, Jankowski miał już wtedy początki choroby Parkinsona. Nie zmuszały go do tego trudne warunki. Jako tancerz Teatru Wielkiego, a później inspektor baletu i pedagog w Warszawskiej Szkole Baletowej zarabiał wystarczająco dużo, żeby się samodzielnie utrzymać.

– Byłem kiedyś świadkiem ich rozmowy. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak musiała być dla Mietka dramatyczna – wspomina Jerzy Kisielewski. – Domyślał się pewnych rzeczy i któregoś dnia powiedział: Jerzy, jeśli ty potrafisz być także z kobietami, to może po prostu ożeń się. Waldorff odpowiedział: Nie, bo ja cię kocham.

Po śmierci partnera Jankowski załamał się, stracił sens życia i zamknął w sobie, tracąc zainteresowanie światem zewnętrznym. Zmarł kilka lat później, chociaż był wyraźnie młodszy od Waldorffa. Dzięki testamentowi, pochowali ich we wspólnym grobie.

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/271391,1,miecio-od-waldorffa.read

Skoro to jest co najwyżej przywiązanie i sympatia, a nie "Rozszerzenie twojego ja, uczucie które naprawdę stoi ponad ego i nawet do pewnego stopnia zmniejsza poczucie bycia konkretną osobą" to co można powiedzieć o przeciętnych małżeństwach hetero, bo w porównaniu z tym 99,9% z nich wygląda jak przelotne wakacyjne romanse.

A'propos tego: "Związki homoseksualne nie wynikają z miłości, tylko z samotności i desperacji."

Kiedy Jankowski zakochał się w Waldorffie, ten pierwszy był 21-letnim, niezwykle przystojnym i dobrze rokującym tancerzem, a ten drugi młodym i znanym redaktorem z Warszawy, w którym była zakochana na zabój piękna Krystyna Nowosielska. Znakomity opis samotnych desperatów.

#lgbt #neuropa #4konserwy #bekazprawakow #naukowcywiary
  • 2