Wpis z mikrobloga

@northstigma z tymi książkami to jest tak, ze w filmach idealnie oddano najciekawsze rzeczy a wywalono wszelkie nudne dłużyzny. A te książki to jest jedna, wielka, nudna dłużyzna z pierdyrialdem piosenek i opisów przyrody. Serio, filmy są wystarczające dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie jest psychofanem Tolkiena.

Oczywiście, ja rozumiem, ze maja swoich fanów, ale nie brak opinii podobnych do mojej ;)