Ja kiedyś byłem na dwóch ślubach jakoś w niedużym odstępie czasu. Pierwszy to był ślub znajomej która właśnie jest członkiem jakiejś neochrześcijańskiej wspólnoty (cholera wie jak się to tam u nich nazywa), więc na ceremonie przyszli jej "współwyznawcy". Zaraz potem jak ksiądz powiedział "ogłaszam was mężem i żoną" w cały kościół wypełniły oklaski i szczere, nieskrępowane okrzyki radości.
Potem jakieś trzy tygodnie później, byłem na innym ślubie innych znajomych. Tu wszystko było
Komentarze (1)
najlepsze
Potem jakieś trzy tygodnie później, byłem na innym ślubie innych znajomych. Tu wszystko było