My, ofiary uniwersytetów
Michał ma dyplom z resocjalizacji i kręci placki na pizzę. Kasia uczyła się prawa, żeby podlewać kwiatki w firmie ojca. - Studia są niebezpieczne – mówią absolwenci wyższych uczelni. – Pozwalają nam się łudzić, że będziemy pożądani na rynku pracy.
de_stroyer z- #
- #
- #
- #
- 171
Komentarze (171)
najnowsze
– Czuję się oszukany – mówi Michał. – Na uczelni mówili, że będzie zapotrzebowanie na pedagogów. Szkoda tylko, że nikt nie mówił, jak obciążający psychicznie będzie to zawód – dodaje.
Gdzie takich jeszcze sieją w ogóle?
Na moim przykladzie (Uniwersytet w Szkocji), jesli zdam w top 10, to bede mial zapewniony kontrakt z popularnymi firmami przez 5 lat po opuszczeniu uniwersytetu, a jak zdam troche gorzej, to i tak pomoga mi znalezc dobra prace.
Dochodza do tego jeszcze konferencje, na ktore trzeba jezdzic oraz przygotowac jakis material na prelekcje. Ponadto (kojarzysz kawal o gownach i wyspach?) czesto jesli doktorzy nie robia na wlasny dorobek naukowy bo nie chca isc wyzej, to zapewne musza robic na dorobek profesora, ktory jest szefem ich zakladu/instytutu. Dalej- trzeba przygotowac zadania na kola czy egzamy a potem to wszystko sprawdzac w domu i to nie jest
Żeby mieć dobrą posadę wystarczy być po podstawówce,reszta to dojścia,układy.W najlepszym układzie tatuś pozałatwia.
A może "zastanów się, jaki kierunek wybierasz, bo ta decyzja wpłynie na całe twoje dalsze życie"...
Ten artykuł ma na celu uzmysłowić studiującym, że studia nie są gwarantem otrzymania pracy zaraz po ich skończeniu. Autor sugeruje, że teraz zdobywanie doświadczenia na stażach i praktykach, odbywanie kursów i szkoleń, zdobywanie certyfikatów itp. jest konieczne żeby mieć jakiekolwiek szanse na bardzo konkurencyjnym rynku
Piszecie