Jest taki stary film powojenny z rolą Wiesława Gołasa, nie pamiętam tytułu. Walki na granicy z Ukrainą niedługo po zakończeniu wojny, bodajże Bieszczady. Głeboka zima, mróz, śnieg do pasa. Główny bohater jest więźniem i czeka na ścięcie toporem. W wyniku zamieszania ucieka w samych kalesonach. Widać, że w wielu scenach był sam Gołas. Jak sobie przypomnę ten scenę aż mam dreszcze na plecach.
Mógł wykorzystać śnieg i zbudować ścianę ochronną przed wiatrem, podobnie jak nie wykorzystał jakiegoś dołu lub pagórka na obozowisko, też można by było się okopać pod drzewem i zbudować szałas, gdyby padał śnieg lub deszcz to nie wróże mu nic dobrego. Ogrzewać się można na wiele sposobów i tu nie wykorzystał wody (śniegu) spijanej z kory drzewa, która dobrze ogrzewa jak i ziemi spod ogniska, choć widać, że nie chciał się za
Fake, moim zdaniem nie nocował. Za czysty jest nad ranem, kto bytował w lesie przy ognisku ten wie jak wyglądają dłonie, twarz. Po nocy pownien być brudny jak świnia w popiele.
Komentarze (76)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora