Superwizjer: Szpital i sześć podejrzanych zgonów.Pacjenci weszli w dobrym stanie
Prokuratura bada tajemnicze zgony pacjentów psychiatryka w Rybniku. Osoby, które trafiały najczęściej w dobrym stanie fizycznym, po krótkiej hospitalizacji nagle umierały. Metoda: "zalekowanie". Medycy: "połykaj, bo cię zaj****" ** Pow.:"psychiatra, który nie szkodzi innym, to martwy psychiatra..."
Quran812WhoBelieveInScripturesOther z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 11
Komentarze (11)
najlepsze
Co ciekawe już w trakcie transportu do szpitala dali mu takie dawki leków, że praktycznie urwał się z nim kontakt. Człowiek zmarł 3-4 dni później ani na moment nie odzyskawszy
W weekend trafił do szpitala właśnie w celu różnych badań i konsultacji, był normalnie na chodzie i czuł się w miarę dobrze.
Z niedzieli na poniedziałek jakaś inba wyszła
Alkoholikiem nie był. Atak paniki mógł tu być spowodowany stresem związanym z poważną diagnozą, bo to wyszło dosłownie w odstępie 2-3 tygodni.
Poza tym wtedy (w tę swoją ostatnią niedzielę) z uwagi na trudności z oddychaniem mógł również być niedotleniony.
Szpital Rybnik
Prokuratura bada tajemnicze zgony pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Dlaczego osoby, które trafiały najczęściej w dobrym stanie fizycznym, po krótkiej hospitalizacji nagle umierały? Czy do ich śmierci przyczyniły się działania szpitalnego personelu?
Szpital dla nerwowo i psychicznie chorych w Rybniku to kilkanaście XIX-wiecznych ceglanych budynków i jedna z największych tego typu lecznic w Polsce. Jednocześnie może przyjąć ponad 800 pacjentów. W ostatnich
- Tragedia. Człowiek jest w strachu, w lęku - mówi Marek P. były pacjent szpitala psychiatrycznego, odpowiadając na pytanie, jak czuje się człowiek zapięty w pasy, bez możliwości wykonania żadnego ruchu. To jeden z pacjentów, który przeżył pobyt w rybnickim szpitalu, ale do dziś mierzy się z traumą. Mężczyzna opowiada o surowych karach stosowanych wobec pacjentów, także za drobne przewinienia. Sam na 12 godzin
- To jest gorzej jak więzienie - mówi Edyta Kalicka, była pacjentka rybnickiego szpitala. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do innych byłych pacjentów rybnickiego szpitala. Opowiadają o stosowaniu pasów, faszerowaniu lekami i dręczeniu. - Tacy szarzy ludzie jak ja, bez rodziny, zostają pozostawieni sami sobie. Tu żadne prawo nie obowiązuje oprócz tego ich wewnętrznego, niepisanego - opisuje pani Edyta. Leczyła się z depresji, sądziła, że w szpitalu stanie na nogi.