Opowiem wam moją historię. Pewnie i tak w nią nie uwierzycie, ale ch..j. Cała jest zdrowo po..bana, choć zaczyna się nudno jak przeciętna książka dla lasek. Zanim jednak do niej przejdę, muszę wam wyjawić pewien sekret.
Normalnie pierdo..iecie: wampiry istnieją. Do tego wilkołaki, wiedźmy, magowie, mumie, jakieś k..wa dziwne widma i sam nie wiem co jeszcze. Jak na serio nie wierzycie, to nawet lepiej. Jest taka seria gier RPG, "Ś...t Mroku" się nazywa. Jak nie kontaktujecie o co be, to sobie wguglujcie, nie mam ochoty wszystkiego tego tłumaczyć. Zapytacie: co ma piernik do wiatraka? Otóż ma. Tyle samo liter. Cała seria podręczników do gier dla nerdów jest tylko bezpiecznikiem awaryjnym dla najważniejszego aspektu mrocznych istot, czyli tajemnicy. Maskarady. Gdy tylko jakiś cwany k..tas odkryje kawałeczek prawdy, podrzuca mu się właśnie te podręczniki, wp..rdala mu się w żyłę tyle dragów, że wywraca mu mózg i miksuje w jakąś chorobę pschiczną a potem zamyka w odpowiednim zakładzie jako warzywo. Finito.
Kilka lat temu byłem sobie takim to smutnym anonem piwniczakiem, mającym jednak pewną przewagę nad największymi spi..rdolinami internetu, czyli kilku kumpli. Takich samych zresztą smutnych pi..d jak ja. Większość życia upływała mi w prostym schemacie: masturbacja, jedzenie, lurkowanie, masturbacja, granie, masturbacja, sen. Wjątkiem jednak były dni, kiedy w piwnicy u jednego z nas zarzucaliśmy Acodin i napi..dalaliśmy w erpegi. Każdy z nas, skrycie i jawnie, marzył, żeby zmienić się w takiego potężnego wampira i spuszczać mistrzowski wpi..dol. Marzyłem oczywiście też o innych rzeczach: o poznaniu jakiejś pięknej, cichej myszki, kontaktach towarzyskich na trzeźwo, nie byciu zj..banym, takie tam... Pech jednak chciał, że spełniło się to najbardziej nieprawdopodobne pragnienie.
Którejś nocy, kiedy się naprawdę upi..doliłem tuscipexem, postanowiłem wyjść ze swojego pokoju i pójść do całodobowego monopola po wódkę. Pomysł dla mnie był niczym idea wyprawy na Mount Everest, ale byłem naprawdę naćpany. Po zakupieniu przysłowiowego zero siedem i jakiejś coli, wpadłem na okolicznego menela. Ledwo to pamiętam, ale chyba skuszony pełnymi erudycji namowami (k..wa, młody, k..wa, dawaj, k..wa, za sklep, tam k..wa ci pomogę to k..wa rozpić), poszedłem z nim w ciemny zaułek w celu konsumpcji eliksiru odwagi. Wypiliśmy, a w pewnym momencie Józek, mój towarzysz z przypadku, postanowił oddać mocz za rogiem. Nie zauważyłem małego detalu, mianowicie, że coś długo mu to szło. W pewnym momencie nawet usłyszałem dziwne charczenie i odgłos czegoś ciężkiego upadającego na ziemię, ale uznałem to za standardowy zestaw dźwięków żula. W końcu wrócił, lecz okazało się, że nie był to on. Chwiał się napi..dolony, więc nie zauważyłem, że był jakiś wyższy i nie śmierdział. Wróciłem do rozpijania flachy, a on zaczął odmawiać, mówiąc, że nieźle się na..bał i jeszcze zdąży wypić "drugą kolejkę". Piłem więc sam, żaląc mu się z mojego ch..owego życia spi..doliny. W pewnym momencie podzieliłem się z nim marzeniem o byciu wampirem, opowiadałem o detalach (czyli w zasadzie cytowałem tylko podręcznik do W:tM). Zaczął zadawać mi pytania, tak szczegółowe, że zorientowałem się, że zna ten temat w zasadzie lepiej ode mnie. W końcu wstał, powiedział głośno: "a pies mnie je..ał!", zachwiał się i upi..dolił mnie w szyję. Straciłem przytomność.
Obudziłem się w jakiejś piwnicy, wszystko mnie napi..dalało. Czułem ogromne pragnienie, zupełnie dla mnie nie zrozumiałe, jednak podświadomie wiedziałem, że zaspokoić je może tylko krew. Mimo że było ciemno w ch..j, to w kącie piwnicy dostrzegłem jakiegoś bezdomnego. Rzuciłem się na niego i wyssałem do sucha. W jednym błysku zrozumiałem, że to co mi się przytrafiło wczoraj to nie był efekt mieszania tabletek z wódką. Po chwili do piwnicy wszedł mój stwórca. Wstałem z godnością, już chciałem pokłonić się z szacunkiem i podziękować za łaskę mrocznego daru, lecz on odezwał się pierwszy:
- Zamknij k..wa ryj, j..bana ci..to! - zakrzyknął do mnie jak każdy dresiarz od kiedy skończyłem dziesięć lat - Myślisz k..wa, że ci się marzenia spełniły, bo Cię wybrałem, pi..deczko? Na potomstwo wybiera się istoty wybitne, a nie takie śmieci bez osiągnięć i ambicji jak ty! To wszystko dlatego, że ostro na..bałem się tą krwią menela i nie wiedziałem co robię po pijaku!
Mój stwórca opowiedział mi całą moją sytuację. Okazało się, że od tamtej nocy minęło już kilka dni. Wytrzeźwiał, ogarnął stuację i w pierwszej chwili chciał mnie zabić, ale skminił, że z głupich przyczyn nie może tego zrobić. Otóż z zawodu jest on Alastorem, czyli takim szeryfem - egzekutorem wampirzej społeczności. Ostatnio ściął kilku spokrewnionych za nielegalne tworzenie potomstwa w afekcie, a echo telepatyczne mojego przemienienia już poszło po ekipie. Zadzwonił do księcia miasta, ten kazał mu mnie zachować, bo nie chce stracić w wyniku takiego debilnego błędu swojego najlepszego facha od mokrej roboty. Musi tylko udawać, że to mnie właśnie wybrał i wszystko jest ok. Książe nawet nie chce mnie widzieć, bo czuje swoim nadwrażliwym umysłem, że do niczego się nie nadaję, ale wszystkim politcznym wrogom w Camarilli mówi, że jestem takim tajnym super-potężnym kozakiem, że trzeba maskować moją supermoc.
Zaj..biście, tylko że jestem całkowitym antytalentem, jeśli chodzi o dyscypliny. Żeby wyzwolić w sobie odpowiednie wampirze zdolności, trzeba jako człowiek mieć do nich jakiekolwiek predyspozycje. Jak się domyślacie, to nie jest mój przypadek. Podczas bazowego treningu okazało się, że moja pirokineza wystarczy do odpalenia szluga, telepatia nie wychodzi mi nich..ja, jak próbuję się w cokolwiek transformować to najwyżej się porzygam, a jak chciałem użyć telekinezy to j..błem się żelazkiem w ryj. Ojciec przestał próbować mnie czegokolwiek uczyć.
Stary załatwił mi chatę. W zasadzie jest to podziemna klitka w kotłowni, z łóżkiem, kompem z 2003 roku i łazienką. Stwierdzicie, że fajnie, bo wampir może nie wydawać na nic kasy. A ch..ja. Myć się trzeba, bo pył się osadza na skórze i brud i wogle, ubrania trzeba prać, to i za wodę rachunki przychodzą. Światło, prąd, internet, takie duperele też kosztują, a mamusia przecież myśli, że nie żyję, to teraz sam muszę zarabiać. Załatwili mi robotę. Normalną, ludzką, bo w wampirzej społeczności z moimi zdolnościami jestem przydatny jak k..rwie deszcz. Zostałem stróżem nocnym na magazynach fabryki jogurtu. Super praca, k..rwo. W zimie zapi..dalam dłużej, w lecie krócej. Lurkuję w necie, bo nawet walić konia się nie chce, siedzę przed monitorami i śpię. W dzień i w nocy. Raz jeden normicki wampir chciał mnie wyssać, kiedy siedziałem w budce, bo nawet nie czuł we mnie swojego pobratymca. Obił mi ryj, zaczął pić i dopiero się skumał, że jestem spokrewnionym. Opi..rdolił mnie jak burą sukę (tak jakby to była moja wina), zmienił się w nietoperza i uciekł. Dostał aury diabolisty i mój stary go ściął. Teraz reszta społeczności wie, że trzeba na mnie uważać, bo można się pomylić, jak zarywając w klubie do tranzola.
Z polowaniem to jest wogóle cyrk. Najpierw myślałem, że jestem szybszy, silniejszy i odporniejszy od śmiertelnych, ale niestety, nich..ja. Jak Ojciec wysłał mnie na moje pierwsze łowy, to wróciłem z obitym ryjem, bo chudy sebix, którego wybrałem na moją dziewiczą ofiarę, bił się zdecydowanie lepiej ode mnie. Postanowiłem obniżyć poprzeczkę, napadając jakąś nauczycielkę z podstawówki. Myślicie, że gaz pieprzowy nie działa na wampiry? Się grubo mylicie, przynajmniej w moim przypadku. A paralizator to już wogóle kongo. Po kilku kolejnych wpi..dolach jakie zaliczyłem (dwoje dzieci, stara baba, menel i pies), stary przestał mnie zmuszać do polowań i zaczął mi przysyłać torebki z juchą. Te z odrzutów oczywiście, bo szkoda na mnie marnować porządnych smakołyków.
I tak to właśnie wyląda. Wniosek jest z tego łatwy do wyciągnięcia, a mianowicie, że moje nie-życie jest nawet bardziej monotonne od życia. Schemat uprościł się: lurkowanie - sen - lurkowanie. Z tak marną egzystencją mój zawiedziony stwórca coraz częściej namawia mnie do wyjścia na słoneczko z własnej woli, ale ja, jakoś tak na przekór, nie chcę teo robić. Piszę to, ku przestrodze wszstkim podobnym do mnie, a za złamanie maskarady najwyżej mnie zetną. Gorzej nie będzie. Pamiętajcie więc, koledzy spi..doliny, że nieprawdopodobne marzenia czasem mogą się spełnić.
I kompletnie się to wam k..rwa nie spodoba.
Komentarze (3)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora