Znaki, wszędzie znaki - bez sensu i za dużo. Cała Polska na jednym obazku
Jest taki podwarszawski odcinek, którym jeżdżę codziennie. Na 5 km trasy jest 17 znaków dot. ograniczeń (nie licząc innych). Co ciekawe... w drugą stronę są "niekompatybilne". I jak tu ufać oznakowaniu dróg?
janusz_najwspanialszy z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 222
Komentarze (222)
najlepsze
Ale są też mocniejsze kawałki:
A to weź przeczytaj, zrozum i.........(ʘ‿ʘ)
@Pawel993: Cenny komentarz. Tak jest. Zbyt dużo informacji do przetworzenia... to część pominięta.
A do tego obserwujesz pieszych i dziury w jezdni, żeby wahacze mieć całe. XD
Ale spróbuj wskazać znaki gdzie nie stosuje się znaku w innych krajach a u nas tak to nagle znajdzie się komitet ochrony znaków drogowych który zajadle będzie bronił wszystkich jak niepodległości.
I najlepsze, że tak musi być zgodnie z prawem.
@Fushnikov:
Bo nie zarobi lokalny producent znaków.
Na miniaturce takie oznakowanie wymusza nasze poronione prawo. Wychodzi na to, że na drodze masz ograniczenie do 40. Przy ograniczeniu wyższym niż 30 przy oznakowaniu progu musi być też ograniczenie prędkości. To z kolei musi być odwołane i przywrócone do 40.
Nie byłoby to potrzebne gdyby znak próg i ograniczenie razem na jednym słupku działy tylko do najbliższego progu.
W tym temacie absurdów jest więcej. Np. próg nie może być bliżej
@janusz_najwspanialszy: Wedlug mnie problemem nie sa przepisy tylko umiejetnosc ich stosowania i wiedza ludzi pracujacych w zarzadach drog i urzedach gmin/miast. A i projektanci od ruchu drogowego maja swoje za uszami.
Dwie ustawy i dwa rozporzadzenia to jak widac dla niektorych za duzo.
Najlepszy przyklad: znak B-1 i tabliczka
Ale to nie działa na ograniczenie prędkości.
Za to w UK znaki stawiają na prawdę tam gdzie są konieczne i jest ich wybitnie mało a niektóre np informujące o rondzie są wręcz 1/4 wielkości standardowego znaku. Podobno wynika to z takiej logiki, że większość ograniczeń i nakazów/zakazów" wynika z prawa ruchu drogowego, który teoretycznie każdy po
@Wasz_Pan: Mimo tego każdy wie jak jechać, bo rozsądna prędkość wynika z rodzaju drogi i trasa nie męczy, bo po prostu jedzie się normalnie. Ktoś tam ma wyobraźnię, żeby postawić się w sytuacji zmęczonego, zestresowanego, starszego czy nieogarniętego kierowcy o słabych umiejętnościach i tak zbudować drogę, żeby jak najmniej go absorbowała, ale w razie
W Polsce ostatnio gdzieś chcieli wprowadzić te żółte strefy na skrzyżowaniach ale
A co w tym dziwnego? Jeśli przed ostrym zakrętem albo przed pasami, postawione jest ograniczenie do 40km/h przykładowo, to kierowca jadący w przeciwnym kierunku ma te 'zagrożenia' już za sobą. Czemu miałyby go obowiązywać te same znaki, co kierowcę, który dopiero się do nich zbliża. Tak samo samo z zakazem wyprzedzania - nie zawsze ma on sens w obu kierunkach.