Okazuje się, że kiedy potrafiłem pisać o depresji czy samotności, to nie było tak źle, bo miałem jeszcze tę umiejętność krystalizowania myśli. Jakkolwiek przykre, to jednak przebiegały przeze mnie wyraziste emocje. Z braku impulsów zewnętrznych, które przynosiłyby jakieś odczucia, można się wytrenować w pustce. Komórki obumierają. Trzymam się bodaj dwu ostatnich instancji, które jakoś mnie pobudzają. Gdyby nie one, zapomniałbym całkiem, że istnieję. Najgorsza jest utrata poczucia realności: o nic nie można
@psycha: I jeszcze ten paradoks, że stan, który sprawia, że w ogóle się nie przejmujesz, może sprawić, że będzie się cierpieć i nie przejmować się jednocześnie