mirusie i mirabelusie, sesja się zbliża wielkimi krokami (no technicznie to już nawet się zaczęła xD ) poradźcie mi jak mam sobie poradzić z ogromem materiału - 10 egzaminów czy nawet jeszcze jeden, nie jestem pewien, okaże się w poniedziałek - przez stres wypadło mi już trochę włosów, nie uznano mi dodatkowej pracy, którą robiłem z jakimś dzbanem - jak on się utrzymał na tym roku pozostaje zagadką całej uczelni. Po energetykach
@BillieJoe: Studiowałam co prawda inny kierunek, ale też miewałam dużo egzaminów. Dzieliłam je wtedy na 3 grupy: 1.wkuwanie, 2.czytanie, 3.olewanie.
1. Przedmioty, które były trudne do zaliczenia ze względu na materiał lub wrednego wykładowcę. Do nich się uczyłam.
2. Przedmioty, które lubiłam i mnie interesowały, więc nie musiałam się uczyć, bo miałam już jakąś wiedzę, wystarczyło poczytać.
3. Przedmioty, które były lajtowe i wiedziałam, że jak poleję wodę, to na to
Przypomniała mi się pewna historia, a raczej osoba z mojego studenckiego życia z którą nie wiem czemu, ale chcę się z Wami podzielić.
Na 2 roku studiów w #poznan zamieszkałem w mieszkaniu 5-pokojowej w kamienicy na jeżycach, ja zajmowałem jeden pokój a kolejne 4 zajmowały cztery dziewczyny - 3 z nich znałem, z dwoma mieszkałem wcześniej. Lecz bohaterem tej historii jest nasza piąta współlokatorka - Estera - imie żydowskie jak i jej