Wpis z mikrobloga

#coolstory #truestory

Królik.

Nie wiem jak wy, ale moje pierwsze spotkanie z zapalniczką za dzieciaka było kamieniem milowym w pojmowaniu świata i poskutkowało wielkim, czerwonym śladem paska na tyłku. Ogień nie pochodzący z tajemniczej kuchenki, która kryła się w strefie wpływów matki, ani z kawałka patyka/zapałki, który po chwili przypalał paluchy, widniał w moich oczach jako narzędzie ostateczne - zdolne do rozwiązania wszelkich problemów ludzkości.

Magiczne narzędzie, które "ciągle" się pali i nie parzy w ręce. Ta moc wymagała poskromienia.
I do tej pory za cholerę nie wiem dlaczego jako pierwszy obiekt badań wybrałem pluszowego królika siostry :|

Schować się za kanapą i hajcować po cichu pluszaka - po chwili zorientować się, co się #!$%@?ło.
Trochę za późno na dylematy moralne - zwłaszcza dla królika.
Paniczna próba gaszenia za pomocą nieśmiertelnej techniki dmuchania.
Oględziny zniszczeń - chrystepanie - tyłek pluszaka jak kopalnia w Bełchatowie...
...odłożyć go z powrotem na to samo miejsce w nadziei, że nikt się nie połapie xD

Żelazna logika była po mojej stronie.
Pobierz P.....t - #coolstory #truestory

Królik.

Nie wiem jak wy, ale moje pierwsze spot...
źródło: comment_6sryYuKGpsZw4r2imtHXWWUZ1TeUboh0.jpg
  • 22
@PhosphorHeart: ja lubiłem sprawdzać czy palniki w kuchence sa zimne. Matka nic mi nie mówiła, nie zabraniała. Zawsze palniki dotykałem i były zimne, aż pewnego razu... #!$%@?.jpg łapa cała poparzona, bo babcia dopiero co zdjęła czajnik z kuchenki - Obserwator z ONZ sam sie wtedy nauczył zeby nie pchać łap gdzie popadnie xD moja rodzicielka zawsze stosowała dobre metody wychowawcze :D
@PhosphorHeart: Kiedyś polutowałem żarówkę 1,5v do wtyczki i wsadziłem do kontaktu. Wybuchła aż miło, korki #!$%@?ło... rodziców nie było w domu akurat ( ͡° ͜ʖ ͡°). Innym razem suszyłem własne gwiazdki (zlepione kulki prochu do fajerwerków) na kaloryferze i doszło do samozapłonu, mame nie wiedziała co się dzieje, dym i czerwone, zielone, złote błyski. Normalnie szatan zstąpił z nieba. : )
@PhosphorHeart: Miałem chyba z 5 lat, jak wziąłem od mamy zapalniczkę i stwierdziłem, że świetnym sposobem na sprawdzenie jej działania będzie podpalenie kilku rysunków na ścianie mojego pokoju. Jako, że była tapeta jeszcze to ładnie się paliło, więc idę do mamy i mówię "mamo słuchaj, bo ściana w moim pokoju się pali" xD Na szczęście mama szybko ogarnęła i nie skończyło się na tym, że spaliłem całe mieszkanie :D
@PhosphorHeart: za dzieciaka lubiłem psikać odświeżaczami powietrza. Psikałem i psikałem wszędzie. Aż chciałem zobaczyć co będzie jak psiknę na zapaloną zapalniczkę. Ogień w pokoju prawie tak duży jak mentalne gówno w gaciach. Ale nic innego się ogniem nie zajęło. Pozdrowienia.
@PhosphorHeart: Ja jak byłem mały, wziąłem spód od bombonierki, przestawiłem grzejący się czajnij/garnek lekko, i zacząłem go topić, nie wiem po co, miałem takie zapędy :D Nie zauważyłem tylko, że zaczął kapać plastik mi na stopę, mam do tego czasu ślad po tym. ( ͡° ͜ʖ ͡°) A najlepsze, że potem darłem morde płacząc czemu matka mnie nie pilnowała, mimo że jej nei było w domu a
@PhosphorHeart: jak miałem z 5 lat, to przeciąłem bratu nożyczkami kabel od słuchawek - do dziś nie wiem po co. Jak zdałem sobie sprawę, co #!$%@?łem, to na szybko skleiłem je byle jak taśmą klejącą. A jak przyszedł brat i zobaczył moje dzieło, to ja na pełnej #!$%@? poleciałem do pokoju rodziców i schowałem się pod stołem :D na szczęście obyło się bez lania, ale musiałem oddać wszystkie moje oszczędności (może
@PhosphorHeart: Pozdrawiam. Mając lat około 6, będąc u matki w pracy, podpaliłem kalendarz wiszący na szafie. Parę lat później, w domowej łazience, sprawdzałem czy plastykowe panele się zapalą. Parapety też próbowałem podpalić. Nie, nie wyrosłem na piromana. :)
@PhosphorHeart: Moi kuzyni pod opieką dziadka stwierdzili, że ognisko w mieszkaniu to niezły pomysł. Dziadek spał, a oni wcisnęli się za telewizor i podpalili paczkę zapałek i dywan. Kable od telewizora sie tylko osmoliły. Wystarczyło wywietrzyć i przesunąć szafkę żeby zniszczenia na dywanie ukryć.
@maciejbo1: Spotkanie w ogóle z dezodorantami to jak przybycie do ziemi obiecanej. Psikałem kiedyś na jakieś prowizoryczne ładunki. A rozłożony byłem jak w warsztacie: dezodorant, zapałki, wata, karton, kawałki drewna... i dla oszczędności zawsze zapalona świeczka w pobliżu ( ͡° ͜ʖ ͡°).
A potem jakbym dostał kopa na twarz i klatę.
Swąd spalenizny a widok jak z linii frontu:
Płonąca bawełna fruwała w powietrzu. Dywan oberwał i