Wpis z mikrobloga

#rozowepaski #truestory #coolstory #niebieskiepaski

Na ogół nie lubię się uzewnętrzniać, ale stwierdziłem, że muszę sobie uporządkować "spis cudzołożnic" i stwierdzić czy jestem #!$%@? czy nie (no i akurat mam wolne). Nie ma tl;dr bo jak cała Polska czyta dzieciom, to wy też możecie.

Pierwszy związek zaczął się w liceum z koleżanką z klasy (wcześniej były jakieś gimbazjalne i podstawówkowe macanki w rytm najpiękniejszych polskich ballad stachurskyego). Dziewczyna była 6/10, żadna zwiewna rusałka, ale miała w sobie coś takiego... Panowie #!$%@?, mieliście kiedyś tak, że na sam widok dziewczyny pot występował na skronie a w spodniach uruchamiał się potężny wał korbowy? Licealna miłość po prostu i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że po roku (!) okazało się, że cały czas miała chłopaka (dwudziestoparoletniego kolesia, którego na oczy nigdy nie widziałem, bo był zagranico). Jak się dowiedziałem to coś we mnie pękło.

O ty #!$%@?, pomyślałem bardzo dojrzale, teraz się zemszczę. Zacząłem ją olewać, traktować jak gówno (nie sprzedałem się, że wiem o jej krzywych ruchach), chodzić na imprezki. Na jednej z nich poznałem Karynę (6,5/10) i po mocnym zakropieniu skończyło się przygodnym seksem. No i trudno, człowiek był młody i głupi, a ja to w ogóle bardzo późno dojrzałem.
Nie byłoby w tej historii nic szczególnego, gdyby nie to, że po miesiącu okazało się, że Karyna to dziewczyna mojego przyjaciela z dzieciństwa, z którym zerwał mi się przed liceum kontakt. A właśnie po tym miesiącu zaczęliśmy znowu się widywać i jakie było moje zdumienie, gdy na partyjce herosów 3 pojawiła się ONA - o patrz Mati, to jest Karyna moja dziewczyna od pół roku. Kurde pszypał, jak tu wybrnąć, ale ona nie dawała po sobie poznać to ja się nie będę przed szereg wyrywać. Myślę sobie "pewnie jej głupio, może jakiś taki jednorazowy wyskok, po co im szczęście psuć". Takiego #!$%@?, za każdym razem, gdy spędzaliśmy razem czas, ona się przystawiała; zaczęła do mnie smsować, bo wzięła numer od Seby, itd. Ja odpierałem te ataki, ale nie mogłem się przemóc, żeby kumplowi coś powiedzieć, bo taki był #!$%@? szczęśliwy.

Z laską od wału korbowego zerwałem w sposób obcesowy: "nie chcę z tobą być, i tak cię zdradziłem, no elo". Straciłem wiarę w dziewczyny, złożyłem papiery na studia i wyjechałem za granicę na wakacje tyrać jak murzyn.

Zarobiony i opalony zacząłem moją przygodę z edukacją wyższą. I powiedzcie mi teraz jak taki szczyl jak ja, z raczej biednego domu miał się zachować w większym mieście z dużą ilością gotówki? Imprezki, chlanie, olewanie zajęć. Poznałem Elżbietę (9/10), studentkę teologii (BEZ KITU!), Boże co my odwalaliśmy w łóżku, obok łóżka, pod prysznicem, na ławce w parku, w autobusie... Tylko że to było takie #!$%@? puste, czułem się coraz gorzej, nie mogłem na siebie patrzeć i wkręciłem się w biały proszek. Elżunia zdradziła mnie chyba z każdym kumplem, a ja miałem na to #!$%@?, byle zachlać, zaćpać, zapomnieć. Ze studiów mnie wyrzucili i gdyby nie rodzina, to nie wiem gdzie bym skończył. Ale miało być o związkach.

Wróciłem więc do rodzinnego miasta, zacząłem gównopracę i układałem sobie z powrotem to co zdążyłem rozpieprzyć. Małe miasto, dużo ludzi znałem i na jakiejś osiemnastce poznałem Bożenę - 8/10, ale dla mnie była jak objawienie, obraz tycjana, czy też te zajebiste gwiazdki z milky ways i dzięki niej przeżyłem swój renesans. Jeśli na tym zimnym i szarym świecie jest jeszcze coś takiego jak uczucie wyższe, jak miłość - to było właśnie to. Układało nam się świetnie, wspólne zainteresowania, wspólni znajomi, poczucie humoru i (po dłuższym czasie, bo byłem jej pierwszym) udane pożycie seksualne xD Przeprowadziłem się do innego miasta, zacząłem studia zaoczne i pracę - a ona po maturze zamieszkała ze mną. No i bajka, jak to mawiał poeta, co to jego żona bardzo lubi futra #pdk : budzić się i chodzić spać we własnym niebie. I tak przez 4 lata.

Zaczęło się między nami psuć i nie mówię, że byłem bez winy, ale naprawdę stawałem na #!$%@?, żeby się dogadać, coś poprawić, dowiedzieć się o co chodzi. Nie pykło, zerwałą ze mną, przesiedziałem na dachu bloku całą noc pijąc wódkę i płacząc (bardzo w stylu bukowskiego). Potem parę miesięcy #!$%@?, ale jakoś żyłem, nie upadłem na dno, siłownia, znajomi te sprawy.

Teraz do meritum, pomimo wcześniejszych doświadczeń, ja wierzyłem przez długi czas, że to była moja wina, że ona święta, a ja taki #!$%@?. No po prostu kupa gówna. Tylko że przez wspólnych znajomych dowiedziałem się, że ona mnie zaczęła zdradzać 4 miesiące przed końcem związku, a tydzień po nim była już z innym kolesiem. I na to już nie mam wytłumaczenia. Potem z nim zerwała (podobno myślał już o oświadczynach), i po dwóch tygodniach jest z kimś innym.

I powiedzcie mi teraz (jeśli ktoś wytrwał), jak tu w ogóle myśleć o związaniu się z kimś, o tworzeniu relacji, powierzania się znowu komuś i całkowitym zaufaniu? Zerwałem już 2 razy takie potencjalne związki, bo nie mogę się przemóc, nie mogę zaufać (przy czym naprawdę dojrzałem, jestem facetem, żyję po swojemu), mimo że wszelkie inne warunki spełniam do bycia szczęśliwym, a ciągle jestem tylko "prawie" spełniony. #!$%@?, wiem, że nic na siłę, ale powoli rośnie we mnie przekonanie, że zawsze będę sam - bo ulotnych przygód mam dość.

Miałem napisać i skasować, ale i tak nikt nie doczyta, bo nie jestem @jankotron - facet potrafi #!$%@? pisać - także niech sobie leży. Mi ulżyło. Dzięki.
  • 61
@ChocolateThunder: Nie wiem jak wam, ale mnie się miło czyta te wasze opowieści xD

A co do tematu, mnie też loszki w #!$%@? robiły, jedna po roku związku puściła się na obozie z jakimś. Według mnie to normalny stan rzeczy,że zdradzają, pokazują Ci w ten sposób,że są nic nie warte, i żebyś znalazł sobie kogoś,kto jest wart więcej niż zimny psi stolec. Trzymaj się ;)
@ChocolateThunder: Ja miałem taką 1 miłość i w ogóle zginąłbym za nią, ale byłem w #!$%@? zazdrośnik to mnie rzuciła, w sumie zasłużyłem. Ale na pożegnaniu mówi o Anon ja tera nie wiem jak dojde do siebie ty się trzym bo ja z tego złamanego serca zara umre. Myśle oho babka z zasadami coś #!$%@?łem i #!$%@? ze mnie złamany. Mijaja 3-4 dni idziemy z ziomkiem po bake. Ziombel mówi anon
@ChocolateThunder: dlatego już nie zamierzam się z żadną dziewczyną wiązać na dłuższy czas. Chociaż znam jedną parę, która jest ze sobą od 2 klasy gimnazjum, a razem są do teraz czyli jakieś 5 lat. Co prawda rok ich nie widziałem, bo ta dziewczyna zabroniła spotykać się mojemu kumplowi ze mną z rok temu, ale patrząc po zdjęciach nadal są razem
@tyryryry: Też trochę się dziwię. Swoją poznałem w liceum, 6 lat razem i związek dalej trwa. Ale to pewnie trochę losowo z tym jest. Z obserwacji znajomych widzę, że jeden trafi za pierwszym, drugi za trzecim, a jeszcze inny będzie musiał próbować znacznie dłużej.

@ChocolateThunder: Trzeba próbować, może spróbuj rekrutować kandydatki z innych środowisk niż dotychczasowo. Na kursach tańca można stosunkowo łatwo kogoś poznać. Jeżeli jesteś katolikiem to jest pełno
@ChocolateThunder: Po primo, jak ktoś kto się nie utrzymał na studiach może pisać na tyle dobrze i z użyciem takich słów jak renesans, bukowski, meritum itd. Jak znam ludzi którzy odpadli to niestety są to cymbały grzmiące. Zakładam więc, że trochę troll. Po sekundo, nic nie jest wieczne. Nie przyzwyczajaj się i zmień myślenie. Jak śpiewa Roman Kostrzewski "okręt mój płynie dalej" i "za mną car, loch i potop, mijałem słońca
@xmichaelx: poruszam się w wielu środowiskach różnych, kiedyś na mnie dziewczyny leciały bo byłem taki łobuz z osiedla, co to kocha najbardziej :D potem już raczej poważny, zarobiony (względnie), porządny facet (chociaż pobawić się lubię do tej pory). Z racji swojej pracy mam też dużo znajomych z tzw. inteligencji i ja nie poznałem jeszcze takiej, której mógłbym zaufać. Poza tym one się nie nastawiają na poważne związki, bo kariera. Aha, co
@paulewicz: Mam nadzieję, że nikt tego nie odbiera jako atak na kobiety w ogóle. Sam mam niesamowitą przyjaciółkę, moja siostra jest dla mnie wzorem, itd. Chodzi o to, że mogę znać fantastyczną dziewczynę, ale mnie nie pociąga, nie ma chemii, albo jest zajęta.
@ChocolateThunder: większy lvl, więcej doświadczeń, dwa razy zaufałem mocno, raz bezgranicznie i na długo po czym odkryłem niestety, że ktoś próbuje odczepić wagonik i na dodatek skutecznie...
W przerwach pomiędzy zwiazkami c.sheen mode on i jak patrzę za siebie na spis cudzołożnic, to okazuje się, że kucoideał- dziewicza świtezianka czy "profesjonalistka", wcale tak daleko od siebie nie padają, oczywiście wszystko to jest inaczej opakowane, ale operuje na podobnym algorytmie.
@ChocolateThunder: Trzymaj się brachu! Też nie wierzę, że na tej ziemi chodzą jakieś normalne kobiety. Wszystkie zachowują się tak samo. Trzeba wierzyć w karme i każdy raz jak cię laska #!$%@?ła znaczy ze gdzieś tam czeka na ciebie taka o jeden level wyżej niż się spodziewasz :D
@ChocolateThunder: co do Twojej historii. Wspomnij co z Tym wszystkim zrobiłeś bo nie jesteś jedynym człowiekiem który wiąże się z różowymi bezmózgami. Ja póki co tłumaczę sobie to tym, że moje związki były z osobi dosyć młodymi i z tego powodu niestabilnymi emocjonalnie
@ChocolateThunder: no widzisz, ja trafiałem na cudowne różowe paski tylko to ja byłem tym złym, co rucha wszystko naokoło. Książkę mógłbym napisać. Dostałem po łbie parę razy, ale #!$%@? nie sługa. Teraz już się wyciszyłem i potrzebuję kogoś na stałe, ale boję się, że to #!$%@?ę. W moim przypadku rwanie lasek jest aż za proste, więc szukam takiej, która będzie umiała mnie trzymać za pysk i trochę zwodzić, żebym miał za
@ChocolateThunder: wiem, że to może zabrzmieć głupio i trywialnie, ale nie stój w miejscu, rozwijaj się jak tylko możesz. zmień otoczenie, poznaj nowych ludzi, zapisz się na jakieś kursy w miarę możliwości, a jakiś prawilny różowy pasek na pewno się pojawi na horyzoncie. i przede wszystkim nie trać wiary w różowe paski, bo tak jak już @paulewicz wspomniała na #!$%@? trafia się bez względu na płeć. ważne, żeby wyciągnąć z tego
@ferranger: Przed 4letnim związkiem nic sobie z tego nie robiłem, bo tłumiłem w sobie wszystkie uczucia. Dzięki tej "prawdziwej miłości" zacząłem mówić otwarcie na temat tego co czuję, dojrzałem, zacząłem też inaczej patrzeć na świat i moich bliskich. Potem trochę dół, zacząłem wychodzić na prostą (ciągle z żalem) i dostałem w łeb najmocniej jak się da w życiu (śmierć bliskiej osoby). To mi otworzyło oczy na to, jak kruche jest życie