Wpis z mikrobloga

#zzyciaprzedszkola #przedszkole #pracbaza #dzieci #heheszki

Historia z końca wakacji: W przedszkolu od tygodnia trwały gorączkowe przygotowania przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Pewnego dnia miała być dostawa części jedzenia do przedszkolnej kuchni. Dyrektorki wtedy akurat nie było, więc po powrocie chciała zapytać dozorcę (jedynego mężczyznę pracującego w naszym przedszkolu), czy dostawa przyjechała. Biegnąc z samochodu do przedszkola (przed początkiem roku jest milion spraw na głowie) użyła skrótu myślowego i dozorca usłyszał zadane w biegu pytanie: Panie Mirku, ma pan jajka?!
Miał.

Rozmawiałam kiedyś w przedszkolu z trzyletnią L. Mała opowiadała mi o swoich wakacjach.
- Wiesz ciociu, byłam nad jeziorem i pływałam. Ale jak padał deszcz, to nie pływałam, bo wtedy woda była mokra.
Jasna sprawa, jak woda trochę obeschnie, to zdecydowanie lepiej się pływa.

Któregoś tygodnia realizowaliśmy tematy dotyczące zdrowia. W tym samym tygodniu Sz. miał urodziny. Po odśpiewaniu "Sto lat" nadszedł czas na składanie życzeń:
- Dużo prezentów!
- Dużo miłości!
- Dużo szczęścia!
- Dużo WITAMIN!
Najwyraźniej coś z tematyki tygodniowej zostało im w głowach...

W przedszkolu kolorowaliśmy warzywa. Dzieci ustawiły się do oceny. Jeden leń podchodzi i pokazuje mi całą marchewkę pokolorowaną na zielono.
- A na jaki kolor ty tą marchew pokolorowałeś?
- Na niedojrzały...
...
Podchodzi kolejne, które jeszcze nie zaczęło kolorować. Pytam:
- Na jaki kolor pokolorujesz marchewkę?
- Na pewno nie na niedojrzały...

Każde dziecko w przedszkolu ma w sali szafkę na swoje skarby. Któregoś dnia wzięliśmy się za porządki w szafkach, bo w niektórych to tylko dziada z babą brakowało. M. sprząta pierwszy.
- M., co to za ciastko? (To były jeszcze te piękne czasy, kiedy ciastka na drugie śniadanie w przedszkolu nie były nielegalne.)
- A to moje, bo ja chciałem je do domu dla brata zabrać.
- M., nie można ciastek w takim bałaganie trzymać. Leży tu nie wiem ile, położyłeś na obrazku, ubrudziło się farbą. Trzeba je wyrzucić.
M, poszedł z ciastkiem do kosza.
Po ok. godzinie szykujemy się do wyjścia na dwór.
- Ciocia, ciocia, a M. ma ciastko!
Po oględzinach okazało się, że M. próbował przeszmuglować TO ciastko chowając je w kapciu. I wkładając nogę do kapcia. I chodząc tak przez godzinę. Ciekawe, czy bratu smakowałoby ciastko z sokiem ze skarpety...