Wpis z mikrobloga

#zdzislawintheworld #podroze #podrozujzwykopem #nikaragua #ometepe #kostaryka

Ukradli mi TELEFON

Ktoś się nie bał i #!$%@?ł, zaraz po tym jak przyjechałem do San Jose, Kostaryka. W ogóle z Ometepe się tam dostać, to też było trochę kombinowania. Najpierw zakupiłem bilet prywatnego przewoźnika, za grube dolary, bo okazało się, że tym razem chcąc przebyć te 200 km transportem publicznym potrzeba będzie 12 godzin. Wystraszyłem się i chciałem trochę komfortu, zresztą w zeszłym tygodniu dostałem ponad 100$ zniżki na transport z Salwadoru do Nikaragui, więc można zaszaleć. Wysupłałem więc 30$ i następnego dnia o 11 miałem być na przystanku przed supermarketem.

Pani poradziła, żeby odpłynąć łodzią z samego rana. Bo to lepiej, bo śniadanie można zjeść już poza wyspą i jest taniej, no i lepiej być wcześniej. Tylko, że ta wcześniejsza łódka do była o godzinie 6.45, a jej rejs trwa około godziny. Myślę sobie, że #!$%@?ło, przecież nie będę siedział 3 godzin na przystanku. Albo tak bym sobie pomyślał, gdyby mi się nie uroiło, że ona jest o 7.45. Także wstałem sobie na tę godzinę, przybywam do portu i tam okazuje się, że najbliższe jest o 9 jest dopiero. Także tym sposobem ani sobie nie pospałem, ani nie zjadłem taniego śniadania. No, ale bywają gorsze rzeczy.

Jak np. stres gdy jest 11.30, a autobus ciągle nie przyjechał. Co prawda mam bilet i mógłbym dochodzić swoich praw, ale co mi z tego, jak ja chce podróżować, a nie się wykłócać. Poszedłem do biura konkurencyjnej firmy tuż obok, zapytać się gościa czy on coś o tym wie i w ogóle zamienić z nim słowo, żeby nie czuć się tak opuszczonym. Mówi mi, że źle mi godzinę wpisali, bo on jedzie o 12. Okazało się, że tak naprawdę jechał o 11, tylko był 45 minut spóźniony. Busik taki na wypasie, dostałem miejsce na piętrze (!), z przodu tuż przed szybą (!!!). Zresztą stamtąd jest dołączone zdjęcie.

Faktycznie okazało się, że ta jazda transportem publicznym zajęła by co najmniej 12 godzin, bo w takim ekskluzywnym busie to było ponad 8. Znów przekraczanie granicy i znów stres. Szczególnie że na przejściu do Kostaryki musieliśmy wysiąść, żeby każdego z osobna przeszukali i podbili mu pieczątkę. Do tego dochodzi kwestia, że wjeżdżając do Kostaryki mogą Cię nie wpuścić jeżeli nie masz biletu świadczącego, że opuścić ten kraj. Co prawda ludzi z bardziej cywilizowanych części kraju traktują dość wyrozumiale, ale stres był. Na podorędziu miałem plan udawania nieznajomości języka, ale nie musiałem zamienić ani słowa z panem z okienka.

Po przekroczeniu granicy jeszcze kilka godzin jazdy i jak w końcu dotarliśmy do San Jose, to mnie okradli. Dosłownie kilka minut po wyjściu z autobusu. Zapewne to jest standardowy proceder dworcowy, gdy po takiej podróży zdrożeni ludzie odbierają swoje bagaże nachylając się w bagażniku, co osłabia ich czujność. No i okradli mnie właśnie w takiej sytuacji i to rozpinając kieszeń na zamek. Do teraz nie wiem w jaki sposób to ten czarodziej zrobił, ale miał szczęście, że go nie przyciąłem, bo poczułby trochę słowiańskiej magii na swojej mordzie.

Zorientowałem się bardzo szybko że nie mam telefonu, ale początkowo założyłem, że wypadł mi w autobusie. Zostałem więc chwilę dłużej niż wszyscy inni na parkingu i gadam z kierowcą, żeby wejść, rzucić okiem. Nie udało się nic znaleźć, ale za to jakiś gość po chwili przyniósł mi mój paszport. Bo po przejściu granicznym schowałem go w kieszeń, zamiast do wewnętrznej kieszeni plecaka i wtedy dopiero mnie uderzyło, że ktoś mnie okradł. Co prawda nie skorzystał na tym wcale, bo telefon zdalnie zablokowałem, a paszport mu był na nic. Dzięki bogom go wyrzucił i udało się odzyskać, bo bez tego to by było naprawdę kiepsko, a nawet nie zdałem sobie z tego sprawy. Trochę szczęścia w nieszczęściu.

Teraz będzie opuszczał tę kieszeń tylko w urzędzie emigracyjnym. Dostałem nauczkę.

Paszport stracić to by był największy problem, bo sam telefon no to wiadomo, słabo, ale wyjeżdżając liczyłem się z tym, że cały mój ekwipunek może zostać spisany na straty. Nie wyobrażam sobie ruszenia w dłuższą podróż z innym nastawieniem. Wszystko się przecież zużywa, a wypadki chodzą po ludziach, zbyt wiele zdarzeń losowych. Najważniejsze żebym przyjechał cały, zdrowy i z mnóstwem wspaniałych doświadczeń, a nie użalał się nad stratą kilkuset złotych, tylko wpisał je w koszt podróży tak jak bilety i zakwaterowanie.

Po tym wszystkim, wraz z jednym gościem co się z nim skumałem w busie uderzyliśmy razem do hostelu. Złożyliśmy się na taksówkę, bo nie było drogo, a po takiej długiej drodze i takich przygodach, to już chciałem spokojnie położyć się spać. W ogóle to kradzież telefonu w 2016, gdzie można go zdalnie wyczyścić i zablokować, że stanie się bezużyteczny. Może jeszcze na części się da sprzedać, ale nawet jeśli to pewnie za jakieś grosze i jedynym wynikiem tego zdarzenia jest moja strata pieniędzy. I nerwów. Suabo.

W hostelu wrzucili nas do pokoju, gdzie było dwóch innych, niedawno okradzionych ludzi. Jednemu ukradli portfel z dokumentami, a drugiego konkretnie pobili. Z poprzedniej wizyty w San Jose nie odniosłem wrażenia, że to takie złe miasto. Lekcja na dziś, odwiedzając Amerykę Centralną unikajcie dużych miast.

Na szczęście w międzyczasie okazało się, że mój przyjaciel ma lot przez Panamę, a skoro ja nie lecę z Meksyku do Peru, tylko podróżuje lądem, to można spróbować się spotkać tam. Normalnie myśląc człowiek stwierdziłby, że anulowanie jednego lotu, żeby wysiąść wcześniej nie powinno sprawić żadnego problemu, więc z tego powodu na pewno będzie to nie do zrealizowania przez linie lotnicze. Okazało się jednak, że jest to wykonalne i zamiast śpieszyć się do Peru, mogę sobie spokojnie spędzić najbliższy tydzień w Panamie czekając na niego. Jak tylko znajdę tam jakąś miejscówkę fajną, to zatrzymam się na parę dni, aby trochę porobić internetów. A następnie razem wybierzemy się do Ameryki Południowej.

I to dopiero będzie przygoda. Bo z Panamy nie ma lądowej granicy i żeby się dostać do Kolumbii to trzeba pokonać ją wodą, co jest dość złożone i czasochłonne. Ale ogarnie się i będę miał bardzo interesujący temat na wpis.

wołam @dolandark @Refusek @L_u_k_as @Cooyon @Nabucho i @angeldelamuerte
zdzislawin - #zdzislawintheworld #podroze #podrozujzwykopem #nikaragua #ometepe #kost...

źródło: comment_dhQbQlElvcBAbZNUoHQfZN1OuCcPrdlx.jpg

Pobierz
  • 12
@zdzislaw_in: Nie wiem, w jakim świecie Ty żyjesz, że sobie wyobrażasz, że Twoje zdalne blokady smartfonów cokolwiek dają. Jedzie łepek na skuterze do budy jak dawniej u nas w kraju były ze ściąganiem simlocków i w pół godziny ma wgrany nowy soft + nowy lewy numer seryjny. Te blokady antykradzieżowe to działają na jakichś wioskowych głupków, co Ci podpieprzą telefon na plaży żeby sobie pograć w Angry Birds, a nie profesjonalnych
@kyaroru: Żyje w świecie, w którym sprzedaż kradzionych telefonów jest daleko poza spektrum moich zainteresowań. Może faktycznie mają na to jakiś patent, bo po co by to robili? Zresztą cała akcja wyglądała mi na standardową. Pewnie gość wysiaduje na dworcu czekając na podjeżdżające busy i takie okazje, więc pewnie ma z tego jakoś pieniądze.

BTW parę dni później spotkałem gościa, który sobie sprowadził do pokoju dwie prostytutki i jak poszedł brać
zdzislaw_in - @kyaroru: Żyje w świecie, w którym sprzedaż kradzionych telefonów jest ...

źródło: comment_hTgyVhfrxeBO4DnO0r5OxWsPNegVUaB1.jpg

Pobierz
@kyaroru: Mając Androida to może i tak. Gwarantuję Ci, że mając ios-a taki złodziej nic z nim nie może zrobić. Na allegro i ebayu są setki zablokowanych telefonów, których NIKT nie odblokuje, tym bardziej jakiś simlock-majster z Kostaryki.