Wpis z mikrobloga

Jest to kontynuacja tej historii:
http://www.wykop.pl/wpis/22262149/nie-wiem-od-czego-zaczac-moze-od-tego-ze-zycie-to-/

W środę o 15 w sali gimnastycznej odbywały się próby do poloneza. Jako że w środy dosyć wcześnie kończyłem, to przez kolejne 2 godziny musiałem przesiedzieć w bibliotece. Najdłuższe 2 godziny mojego życia.

Czas płynie wtedy inaczej. Bo nie możesz się doczekać. Jaka ona będzie? O czym rozmawiać, aby nie powiedzieć czegoś głupiego? Odrobiłem lekcje... posłuchałem muzyki na mp3. Co za przypadek, że akurat shuffle wybrało mi Nirvana: "About a Girl".

Nie wiem czy wy też tak mieliście, ale okres szkoły średniej wspominam jako okres buntu. Jakoś w 1 klasie szkoły średniej zapuściłem długie włosy, zacząłem nosić podarte spodnie i flanelowe bluzy w kratę. Nauczyłem się grać na gitarze i mówiłem sobie, że zostanę gwiazdą rocka. Chodziłem na koncerty nieznanych lokalnych zespołów punk-rockowych, miałem też swój własny zespół. A potem mi się to wszystko znudziło. Postanowiłem wydorośleć, a jedyne co mi zostało to gra na gitarze i kilka piosenek do których wracam z sentymentem. To tyle wstępu.

"Na co czekasz?" spytała się pani bibliotekarka.
"A na próbę do Poloneza",
"A to już dzisiaj? Z tym polonezem to zawsze co roku coś się dzieje mimo, że ciągle tańczą to samo. Najśmieszniej jest tak jakaś dziewczyna obcas zgubi podczas tańca. Jedna to nawet się kiedyś tak przewróciła, że wpadła na parę z przodu. Jest nawet jeszcze gdzieś nagranie...".

I w tym momencie wyobrażałem siebie jak z całego stresu i emocji wpadam na parę tańczącą z przodu. Nie wiem jak. Ale mi potrafi się wszystko zdarzyć. W końcu sam nigdy nie tańczyłem i tańczyć nie potrafię. Ale czego nie robi się z..."

Dryń* Dryń*.

Dzwonek. Czyli na mnie już czas.

Przed salą zebrało się już kilka osób. Stała też i ona. Aneta. Blondyna o której wspominałem w ostatnim wpisie.
"Cześć" odezwała się.
"No siema" odpowiedziałem.

I tak staliśmy. Ona się nie odzywała. Ja też się nie odzywałem.
Potem weszliśmy do sali, ustawiliśmy się w rzędzie w taki sposób, aby pasowało wzrostem. Każdy z nas miał zapamiętać parę przed sobą, aby na następnej próbie ustawić się w taki sam sposób.

"Poloneza czas zacząć".

Nie wiem jak wy, ale po tych wszystkich próbach nie mogłem po prostu więcej słuchać Poloneza. Jeżeli macie tych prób ponad 10 i ćwiczycie ciągle to samo i słuchacie tej samej muzyki... to oszaleć można. Nie to, żebym kiedykolwiek słuchał dobrowolnie Poloneza. Szczególnie nie w tym wieku, gdzie na słuchawkach leciał raczej Rise Against i Metallika, niż muzyka klasyczna... ale jednak. Nawet teraz. Poloneza po prostu więcej słuchać nie mogę.

Więc złapałem partnerkę za dłoń. I zaczęliśmy chodzić. Tańczyć? Nie wiem. Robić kroki. Tańczyć nie umiem. Bardziej małpowałem ruchy pary przed nami i robiłem co mi kazano. Dobrze, że nie tańczyłem z przodu, tylko gdzieś na końcu. Wydaje mi się, że nie mógłbym prowadzić. Pewnie gdybym prowadził, bym się zapomniał i przez przypadek wyszedł z sali. Znając mnie...

Wiecie co jest problemem? Gdy twoja ręka zacznie się pocić. I nie wiem, czy to moja ręka się pociła, czy jej? A może nasze obydwie ręce się pociły i nasze krople potu ze sobą się łączyły? W każdym razie było niezręcznie (hehe).

Jej ręka była ciepła. Moja w sumie też. A może to moja ręka była ciepła, a jej zimna, ale przez moje ciepło dochodziło do wymiany temperatur przez co "temperatura" się wyrównywała?

I mówcie co chcecie. Pewnie odwaliłem kaszanę. Ale te nasze pierwsze spotkanie. W sali? Praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy. Powiedzieliśmy sobie na początku cześć. A potem na do widzenia cześć.

Jak wróciłem do domu dostałem SMSa od Pawła: "I co? Całowaliście się?"

Nie wiedziałem co mu odpisać więc po prostu zignorowałem wiadomość i zastanawiałem się co ja odwalam. W sumie była ładna. Za ładna. Czemu akurat wybrała mnie? Co robić, aby tego wszystkiego nie zepsuć? Muszę coś podjąć. Muszę zacząć działać.

2 dni później na następnej próbie podjąłem akcję. Iwona (ta kumpela z paczki) w sumie dała mi kilka rad i kazała mi być sobą.

Na następnej próbie było... dziwnie. Pamiętacie jak mówiłem, że życie jest dziwne i ogólnie jest to splot dziwnych wydarzeń, które czasem ciężko jest wytłumaczyć?

"Cześć!" odezwała się Aneta. Ale inaczej. Jakby bardziej energiczniej.
"No siema" odpowiedziałem...
"Sorka, że tak jakoś ostatnio mało gadaliśmy... ale to... nie wiem. Chyba... ach... nieważne..."
Co się dzieje. Czemu ona nagle tyle gada?
"Nie no spoko. W sumie ja też jakoś za dużo nie rozmawiałem. W sumie to trochę nawet nie wiedziałem o czym."
"Co powiesz, abyśmy poszli po próbie do kawiarni? Aby się lepiej poznać? Masz czas?"

CO? RANDKA? No wiele sobie wyobrażałem, ale żeby ona tak nagle sama z tym wszystkim wyskoczyła? No tego to się nie spodziewałem.
"No spoko. Mam czas. Możemy gdzieś wyskoczyć".

Po skończonej próbie wyszliśmy ze szkoły, a jako że droga była długa... to i było dużo do rozmowy.
Nie chciałem od razu wyskakiwać ze standardowymi tematami typu:
"Kim chcesz zostać w przyszłości?"
"Ile chcesz mieć dzieci?"
"Czy chcesz mieć psa? A może kota?"
"Jaki jest twój ulubiony kolor...".

Więc zrobiłem coś, co robię często. A w sumie... ostatnimi czasy bardzo często. Nie da się tego zrobić z każdą dziewczyną. Trzeba znaleźć taką co potrafi gadać głupoty i ogólnie nie bierze wielu rzeczy na poważnie. Raz próbowałem tego samego z taką oczytaną i inteligentną... nie poszło. Uznała mnie za głupka. Ale z nią? Anetą? Wydawało mi się, że mogło to się udać. Ona miała... zwariowane oczy. Jeżeli wiecie co mam na myśli ;)

Zacząłem gadać głupoty.

I jest pewien sposób na gadanie głupot. Można gadać rzeczy głupie. Albo tworzyć dodatkowe historie. To bardzo proste. Ale trzeba mieć jakby... umieć łączyć rzeczy w całość.

W okresie maturalnym mimo, że nie miałem tak dużo czasu to uwielbiałem oglądać filmy.
Było to trochę po premierze Czarnego Łabędzia. A tematy, motywy filmu są świetne aby tworzyć z nich komedie.

Więc zaczynamy...

"Jakie jest twoje Hobby?" Spytała się Aneta. "Albo inaczej. Pasja. Co lubisz robić, w czym się doskonalisz?"
I pewnie. Mogłem odpowiedzieć, że moją pasją jest gra na gitarze i granie w zespole, ale to jest nudne i zbyt proste.

"Jestem tancerzem". odpowiedziałem próbując się nie zaśmiać.
"Uhm. Serio?" słychać było w jej głosie zdziwienie. Ja próbowałem nie odwracać się w jej stronę, aby nie było można było poznać w moich oczach, że kłamię.

"Tak, ale nie takim zwykłym. To jest naprawdę długa historia, a wiążę się z nią moja historia rodzinna. Bo widzisz... moja mama jest tancerką baletową, mój tata jest tancerzem stepowym (brzmi jak zwierzę zamieszkujące tereny Afryki), a nieopodal naszego domu jest Szkoła Tańca. Tam mnie moi rodzice od małego wysyłali do szkoły baletowej. Normalnie nikomu o tym nie mówię, trochę się nawet tego wstydzę, bo balet to nie jest coś czym można się pochwalić. Ale tak... robię to już od ponad 10 lat."

"Uhm. No... To chyba dobrze zrobiłam, że cię wybrałam?", trochę zaczęła być zmieszana. Wtedy chyba wzięła to co mówię za prawdę. Musiałem to jakoś obrócić w żart. Myślałem, że szybciej podłapie, że to żart.

"No. Najgorzej jest jak rano o 6 wstajesz i idziesz na trening. Potem idziesz do szkoły. Wracasz i dalej trening. Czasem śpię w moim stroju, bo nie chce mi się tracić czasu na przebieranie. Raz pamiętam że brałem lekcje u mistrza tańca baletowego. Akurat wtedy tańczyliśmy Dziadka do Orzechów. Naprawdę fajna sztuka. Chyba moja ulubiona."

"I ty masz ten taki śmieszny strój?"

"No proszę cię. Śmieszny? To najlepszy strój jaki może sobie wymarzyć każdy mężczyzna!."

W tym momencie się na nią spojrzałem, a ona zaczęła już rozumieć, że to wszystko to jeden wielki pic na wodę. W sumie zauważyłem u niej pewien opad emocji. Jakby... rzeczywiście była ucieszona tym, że moim hobby nie jest balet.

Potem Aneta zaczęła opowiadać o swoim Hobby. Jak to ona zawsze lubiła języki i od zawsze chciała zostać nauczycielką języka angielskiego i uczyć inne dzieci. O jej pasji do języków i uczenia. Bardzo lubi dawać korepetycje i uczyć młodszych. I jest to jej wielka pasja... bla... bla... bla...

Do tego czasu doszliśmy już do kawiarni. Każdy z nas zamówił sobie ze względu niskich temperatur gorącą czekoladę i udaliśmy się do stolików...

Ciąg dalszy nastąpi...

PS: Ja przepraszam was, że ta historia tak się dłuży, ale ja nie umiem inaczej pisać, jak pisać długo. Ja serio myślałem, że uda mi się zawrzeć tą historię w kilku akapitach... ale jak widać, nie da się inaczej.

Więcej napiszę jutro ;)

Wołam: @grandmasterRob @BeDoEl @eondelo
#zakochanywykop
  • 6