Wpis z mikrobloga

Jacek Dukaj - "Inne pieśni"

Nie wiem, na ile jeszcze recenzja, na ile już coś nieokreślonego. Opinie mile widziane, nad warsztatem ciągle pracuję.
#ksiazki #fantastyka #scifi #dukaj #czytajzwykopem

Materia zbudowana jest z czterech żywiołów. W centrum Wszechświata leży Ziemia, a przyczyną ruchu jest dążenie rzeczy do osiągnięcia właściwego im miejsca. Forma jest tym, co nadaje obiektom charakterystykę, stanowi siłę kształtującą właściwe byty z fizycznej papki. W takiej oto rzeczywistości, konkretnie w Europie weń umiejscowionej, mieszka Hieronim Berbelek. Dla postronnych człowiek-legenda, dla niego samego – ledwie cień wspaniałego stratega, którym zwykł być. Prowadząc ustatkowane życie wciąż nie może pogodzić się ze stratą wielkości. Wewnętrzne dążenia i splot okoliczności rzucą go w wir pozornie bagatelnych wydarzeń, których skutków nie sposób przewidzieć…

Przyznam szczerze, iż po oficjalnym opisie „Innych Pieśni” nie byłem jakoś specjalnie podekscytowany. Obawiałem się, że główną płaszczyzną treści będzie historia alternatywna (pomimo iż zaznaczono, iż zasadniczo powieść wymyka się próbom metkowania) – a kierunek ten mnie zbyt mocno nie fascynuje. Mimo to zdecydowałem się na lekturę, licząc na to, że pan Dukaj pozytywnie mnie zaskoczy. Nie wciągnęło od razu, ale jak już zaskoczyło, to solidnie, czego zresztą ten tekst jest pokłosiem.

Świat „Innych pieśni” stanowi ucieleśnienie idei Arystotelesa, mających rozgryzać tożsamość rzeczywistości. Nie jest to jednak nudne, liniowe obrazowanie, lecz solidna hiperbolizacja. Grecki filozof wykreował koncepcję zachowawczą; nawet będąc przekonany o słuszności swoich tez, musiał liczyć się z ich subtelną naturą. Dukaj tymczasem w pogardzie ma nieśmiałość: pochwycił w ręce eteryczne zależności i wykuł z nich przytłaczające imperatywy, namacalne niczym ciała, przedmioty i planety na nieboskłonie.

„Inne pieśni” to Dukaj przez duże D – a więc i to, co z Dukajem tożsame: Dywagacja i Dygresja. Powszechnością są słowotoki i grafomania, dialogi to częstokroć skomplikowane wywody, a zagęszczenie postaci, miejsc i wydarzeń w tle może wywołać zawroty głowy. Panuje mętność, którą trzeba polubić, maniera malowania intensywnych opisów wyrafinowanym, często autorskim słownictwem to wszak znak rozpoznawczy pana Jacka, ogromna zaleta i wada jego stylu. Czytanie „Innych pieśni” z pewnością wymaga skupienia, rzuceni na głęboką wodę staramy się zrozumieć co i jak na podstawie fragmentów informacji, rozproszonych w natłoku narracji. Fabuła, bynajmniej nie płytka, sztampowa, czy pozbawiona konsekwencji, wciąż jest co najwyżej pretekstem do ekspozycji wytworów błyskotliwości, ośrodkiem w którym rozwijają się realia onieśmielające swoją charakterystyką. I to właśnie one są właściwym poziomem książki, wzbudzają największy podziw – rozrośnięta do granic możliwości koncepcja rzeczywistości zaskakuje i fascynuje. Nowatorski na poziomach o których istnieniu dowiadujemy się dopiero gdy ktoś w nie ingeruje, kwestionujący najbanalniejsze właściwości natury – to jest typowy świat Dukaja, w którym zmuszeni jesteśmy przemyśleć wszystko na nowo, odrzucić instynkt, gdyż oczywistości dłużej już nie obowiązują. Zdawałoby się, że konstrukcja oparta na tego typu fanaberiach winna chybotać się i niechybnie dążyć do upadku; nic z tych rzeczy – jest stabilna niczym blok betonu, pomimo swej maniakalnej rozmaitości.

Jak w ogóle udaje się Dukajowi być aż tak przekonującym? Jak osiąga się taki poziom wiarygodności? Wrażenie kluczowego sprawia sposób, w jaki pisarz buduje swoją rzeczywistość, pozornie konwencjonalny, w istocie wyróżniający się kilkoma cechami.

Po pierwsze, świat Dukaja powstaje od podstaw. Reguły w „Innych Pieśniach” nie stanowią przybudówki, jak to ma miejsce w ogromnej części fantastyki; tutaj wszyte są w fundamenty kreowanej rzeczywistości. Dukaj operuje na zasadach zastępujących niektóre z nam znanych, nie na założeniach dodatkowych. Czy nie posuwa się za daleko, czy nie powstaje twór zbyt obcy? Jak dużą część świata Dukaja stanowi to „nowe”? Ciężko mówić o jakichkolwiek liczbowych szacunkach, za to można być pewnym, że granice są żyłowane, za to nie przekraczane. Spójność i sensowność w jakiś niepojęty sposób Dukaj uzyskuje zawsze, używając największych absurdów jako aksjomatów i kwestionując najtrywialniejsze oczywistości.

Po drugie, uniwersum Dukaja budowane jest stopniowo, z podawanych pojedynczo skrawków. Nie dostajemy pełnego obrazu z góry, czytając co chwila trzeba rewidować to, co zdawało się naturalne. Aby zrozumieć naturę, czytelnik musi podjąć wysiłek – od autora nie należy liczyć na żadne wnioski, nic ponad suche, cząstkowe opisy się nie pojawi. Co więcej, wyżej wspomnianego pełnego obrazu właściwie nie dostajemy wcale, ba, zapewne takowy nie istnieje nawet w zamyśle pisarza. I bardzo dobrze. Błędnym podejściem do problemu kreowania nowej rzeczywistości, często realizowanym przez różnorakich twórców, jest pomysł, aby stworzyć wszystkie jej założenia. W taki sposób bowiem powstaje świat nieodwracalnie sztuczny, płytki. Nieprzenikniona złożoność – tym muszą się cechować każde wiarygodne realia, skoro obserwatorem jest człowiek. I chociaż tak właściwie jest to cecha maksymalnie prozaiczna, to aby rozumieć jej istotę potrzebna jest błyskotliwość, a do wplecenia tejże w swoją wizję wymagana jest finezja.

Po trzecie wreszcie, rzeczywistość Dukaja przedstawiana jest niezwykle sugestywnie. Z wyszczególnionych charakterystyk ta jest najbardziej nieuchwytna; nie sposób zlokalizować konkretnych obiektów za nią odpowiadających. Budowana kompleksowo idea świata jest niezwykle wyrazista, pozbawiona infantylności. Pisarz ciska w nas swoją wizją niczym stworzony przez niego kratistos: nagina Formę naszego umysłu. I jeżeli nawet w owej prezentacji pojawi się pozornie nieprzystający element, to ani przez moment nie staje się on źródłem wątpliwości co do poprawności wydźwięku całości. Dlaczego? Gdyż wiemy że to, co instynktownie uważamy za sprzeczne mimo wszystko jest prawdą, widzimy wszak wyraźnie i jednoznacznie, że istnieje. Oczywistość, nie potrzeba wywodów. Pytanie „jak?” pojawia się zamiast myśli „nie, to niemożliwe”. Perswazja Dukaja osiągnęła poziom absolutny; logika, którą chciałoby się rozbijać jego fantazje, przestaje być bezdyskusyjna. To, co serwuje nam pisarz to już nie spekulacje, lecz fakty, a te są przecież nietykalne.

Istnienie powyższych właściwości niezwykle ułatwia uzyskanie pożądanego poziomu powieści w pewnych obszarach. Przede wszystkim ułatwiają one stworzenie historii nieprzewidywalnej. Odbiorca „Innych pieśni” nie jest w stanie domyślić się przyszłych wydarzeń, gdyż nie wie nawet co właściwie jest możliwe. Siłą rzeczy jest widzem biernym, specyfika powieści uniemożliwia wybiegnięcie naprzód. Dzięki tej zależności zabiegi fabularne zdają się być bardziej spektakularne. Dalej, zjawiskowo skrupulatna konstrukcja świata otwiera niezwykle szerokie pole do głębokich rozważań. Trzeba to jeszcze wykorzystać, ale tutaj oczywiście Dukaj nie zawodzi: konsekwencje pewnych cech rzeczywistości, przewidywane przez pisarza i następnie przezeń prezentowane, wprawiają w osłupienie. A potem potrafią jeszcze rezonować i oddziaływać między sobą.

Nie sposób nie wyeksponować jednej istotnej płaszczyzny refleksji podejmowanej w „Innych pieśniach”, konkretnie natury samego człowieka. Jest ona dobrym przykładem sposobu, w jaki Dukaj wyolbrzymia znane z życia delikatne właściwości. Ciężko zaprzeczyć istnieniu wpływu jednej osoby na drugą. Oddziaływania poprzez rozmowę, czyny, postawę, czy wreszcie samą obecność pojawiają się wobec każdego kto znajduje się w zasięgu, nieuchronnie powodując zmiany. W „Innych pieśniach” interakcje te jednak daleko przekraczają specyfikę charakteru czy ideologii; nabierają mocy praw fizyki. Niewolnik nie jest w stanie przeciwstawić się arystokracie z tego samego powodu, dla którego nie może latać. A obecność najpotężniejszych przeobraża całą rzeczywistość w swoim zasięgu; ludzi upodabniając nawet na poziomie wyglądu, a świat nieożywiony zmuszając chociażby do zmiany pogody. Kratistosi są dla świata polskiego pisarza tym, czym czarne dziury są dla czasoprzestrzeni – osobliwością, w której załamują się zasady.

Mówią, że Dukaja się nie lubi, Dukaja się czci. Każdy krytyk, ba, każdy kto twierdzi że twórczość autora „Lodu” nie trafia w jego gust, w istocie jest heretykiem, ignorantem bądź zwyczajnie matołem. Dukaj to wszak twórca wymagający nietuzinkowego intelektu, wysiłku, ambitnego podejścia. To literatura absolutna, przeciwstawiająca się taniemu efekciarstwu #!$%@?ącemu mainstream. I chociaż powyższy nieformalny wydźwięk, pod którym oczywiście się nie podpisuję, w zasadzie głoszony jest przez osób garstkę, to mają one tak dużą siłę przebicia, że znalazł się w powszechnej świadomości. Przyznając, że i dla mnie autor „Innych pieśni” ma w sobie coś z geniusza, zdecydowanie potępiam retorykę mianowania własnej racji prawdą, na dodatek sugerując obiektywną niższość polemizujących. A Dukaj wcale podobać się nie musi. I nie jest to pusty frazes, „Inne pieśni” są świetnym przykładem dlaczego.

Opisywana powieść to na pewno twór specyficzny, zagmatwany, nierzadko przypominający wór, do którego autor nawrzucał cokolwiek, co przyszło mu na myśl. Intensywnie promieniuje bolączką wszystkiego chyba co napisał Dukaj – koncepcja tak bardzo podporządkowywująca sobie treść, że ta druga staje się zdeformowana. I tak: wszystkie postaci nie tylko mówią w bardzo podobny sposób i na podobne tematy, ale i właściwie o tym samym; dwie strony dyskusji częściej się uzupełniają niż przeciwstawiają. Umieszczane intensywnie miejsca i wydarzenia nierzadko wydają się być w kontekście całości pozbawione znaczenia. Co więcej, w tym miejscu pojawia się pewnego rodzaju niekonsekwencja - skoro przecież komponenty w rodzaju postaci czy okoliczności są zaledwie kolejnym kanałem prezentacji idei, po co tę, spuryfikowaną poprzez upodobnienie powyższych, zalewać jednocześnie ich masą?

Nie, Dukaj z pewnością nie jest dla każdego. Tam, gdzie jedni rozkoszują się logiką zawiłości, inni znajdą przekombinowanie. Bo chociaż ciężko odmówić Polakowi nietuzinkowej wyobraźni, jedynego w rodzaju warsztatu, czy umiejętności kreacji monumentalnych konstrukcji fabularnych i koncepcyjnych, to jednak brak mu klarowności, pisze specyficznie, cały czas ocierając się o grafomanię. I trzeba mieć to na uwadze, przywołując jego postać. Ja zaliczam się niewątpliwie do tych, do których „Inne pieśni” trafiają. Nadać tak oszałamiający autentyzm tworowi tak absurdalnie nierealnemu – to osiągnięcie pojedynczo przesłoniłoby mi ewentualne wady. Czapki z głów.
Pobierz IamHater - Jacek Dukaj - "Inne pieśni"

Nie wiem, na ile jeszcze recenzja, na ile j...
źródło: comment_DVm5RJFFjGAX4C8LdyyofQUETBlCfEjq.jpg
  • 15
@dlugi_: Nie ma, mogłem zaznaczyć.

@niewieski @Killeras

Dobra, złe słowo, mea culpa - nie wiedziałem że z definicji grafomania = tandeta, że jest tak pejoratywne. Myślałem że chodzi tylko o rodzaj natręctwa, tworzenia utworów o przesyconej formie, potrzeby pisania samej w sobie. Bo nie sposób odmówić wartościowości prozie Dukaja, za to dla wielu jest nie do przebrnięcia przez styl niemal maniakalny. Na przyszłość proszę jednak coś konstruktywnego, w stylu: "używasz chyba
@niewieski: Lovecrafta nie czytam, nie z zasady, zwyczajnie świat literatury jest za duży, aby znać wszystko. Może w niedalekiej przyszłości. Poruszyłeś bardzo ciekawą kwestię, sam się nad nią zastanawiałem pisząc. Może nie tyle celowo użyłem jakiegoś skrojonego stylu, co w jakiś sposób przesączył się on z omawianego tematu - i na mnie Dukaj zadziałał swoim anthosem ( ͡° ͜ʖ ͡°). Postanowiłem pozwolić sobie trochę popłynąć, tak, zdaję
@IamHater:

Hej, kupiłem sobie kiedyś "Lód" do biblioteczki, ale gdy zobaczyłem to opasłe tomisko, a w międzyczasie przeczytałem kilka mało pochlebnych opinii, być może "ignorantów, bądź matołów", to przestraszyłem się, że nie podołam i dałem sobie spokój. Tak czy siak, po tej opinii na pewno spróbuję się zmierzyć, bo rozumiem że "Lód" również gorąco polecasz?

Swoje upodobania określiłbym na więcej niż Gluchowski, czy Dick- ich prace są dla mnie lekko naiwne,
@tomek-jarek: Cześć, "Lodu" nie czytałem :D Więc tutaj niestety nie pomogę. Dick jest specyficzny, osobiście cenię, ale widać zupełnie inne podejście tego pisarza niż na przykład Dukaja - Amerykanin miał po prostu morze luźnych pomysłów, wokół których budował teksty w pewnym sensie wąskie - minimum bohaterów, dygresji, bardzo szybko tocząca się akcja. Same idee miał za to bardzo dobre, z perspektywy czytania teraz tracą dużo na fakcie, że wydają się niejako
@tomek-jarek: "Lód" jest ciężki. Na pierwszy ogień wziąłbym "Perfekcyjną niedoskonałość" - też ciężkie, ale krótsze. Jeśli Ci się spodoba, możesz się rzucać na "Lód".

W nagrodę za mało popularną opinię, że Dick jest "naiwny, płytki i średnio generalny" masz u mnie podwójnego plusa. A że nie mogę dać, parę moich opinii:

A i B Strugaccy - wszystko. Bardzo lemopodobne. "Trudno być bogiem" na początek.

"Modyfikowany węgiel" (do odsłuchu tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=kJBPx_A8OLo )