Wpis z mikrobloga

Właśnie na stopklatce leci Ghostbusters. Tydzień temu była jedynka. I mówcie co chcecie ale to było #!$%@? mistrzostwo świata. Bill Muray, mega komik najlepszej formie, Dan Aykroyd, kolejna tuza filmowa z dodatkowym smaczkiem, że Dan od dawna znany jest jako propagator i osoba wierząca w zjawiska nadprzyrodzone i #ufo, Rick Moranis który wiadomo że zmniejszył dzieciaki, Sigurney Weaver, gwiazda Obcego, której uroda do dzisiaj mnie odrzuca..Ale wiadomo, połowa lat 80.
No i pierwszy czarny pierwszoplanowy bohater który nie ginie.

Dwójka?
Wiadomo, kasówka, już lekko inny klimat, jak to bywa w przypadku kontynuacji, gorszy, ale nie duzo.
Dalej mistrzowska obsada, większy rozmach w efektach i scenografii.
Po latach - jak dla mnie heheszki - Peter MacNicol po roli sługusa maga z karpat, występuje jako Thomas Reinfeld w mistrzowskiej komedii Mella Brooksa jako...sługus wampira z karpat:D.
No #!$%@? wszystko gra i śpiewa.

30 lat później
30 lat później?

#!$%@?, jak w lesie, czarny jest czarna, biały jest biała, biały jest biała lezba i biały jest biała gruba.
I #!$%@?, ani to efekty lepsze, ani fabuła lepsza, a obsada to już na pewno.
I tylko ta bezimienna gruba, Molly ją nazwę, z racji sitcomu w którym występuje (dobra komedia jeszcze z nią była, albo ze dwie), ratuje tą żałosną, w stu procentach poprawną politycznie #!$%@? go wie co #!$%@? szmiere #!$%@?ą #!$%@?ą.

Tak się #!$%@? nie robi.

Pamiętacie Al'a nie?
Tego od psychotaty.
#!$%@?, coś były jakieś info że chcieli coś nowego nakrecić z grand masta b i kluseczką....i ja mówię stanowcze nie,
bo to będzie bez szacunku do legendy ala...

#swiatwgbundych #film #przemyslenia