Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do wpisu @Aerials - pomyślałem, że w związku z wykorzystywaniem zmanipulowanej historii do walki politycznej (#opole) należy się sprostowanie w osobnym wpisie.


Potężna nadinterpretacja w celu dopasowania do tezy. Już pomijam końcową część, łączącą sytuację z obecną polityką, bo to żenada straszliwa i nie ma żadnego związku. Ale same dzieje muzyków też są opisane tendencyjnie.

Łosowski starał się rządzić zespołem twardą ręką, co niekoniecznie podobało się Skawińskiemu, którego głos, gitara i osobowość stanowiły o jakości grupy nie mniej, niż klawisze założyciela i lidera. Nastąpiły normalne tarcia i zmęczenie materiału, co zaowocowało decyzją Skawińskiego i Tkaczyka o opuszczeniu grupy. Byli nawet na tyle lojalni, że wypełnili wcześniejsze zobowiązania koncertowe, zanim definitywnie odeszli.

Owszem, Łosowski planował kontynuować działalność, ale dopiero tu pojawia się wątek żony i jej złego stanu zdrowia. Taka była kolejność, najpierw odejście muzyków. Więc nikt nikogo nie zostawił z tego powodu.

W kwestii reaktywacji to też nie tak do końca, bo Skawa proponował Łosowskiemu powrót Kombi, tylko on nie chciał. Pojawiały się znowu tarcia i temat umarł, aż w końcu trzech członków grupy powróciło jako Kombii - Skawiński, Tkaczyk i Pluta.

Czy to taka zbrodnia? Jeśli nie mogli się dogadać, to niekoniecznie. Szczególnie, że owszem, dużą część repertuaru napisał Łosowski, ale i Skawiński pisał hity (Królowie życia, Hotel twoich snów, Black and white) i Tkaczyk też (Nasze rendez-vous, Nie ma zysku), tak że to nie jest tak, że bazowali wyłącznie na cudzej pracy. Współtworzyli ten zespół razem, to były lata ich pracy. Czy dlatego, że założyciel rezygnuje z grania lub nie można się z nim dogadać, mają się wyrzec własnego repertuaru i nazwy, którą uczynili sławną?

Podobny był choćby casus Perfectu, też Hołdys niby chciał, niby nie chciał, nawet pozwolił grać i używać nazwy, a potem zmienił zdanie itd. I też przez lata Perfect musiał walczyć o muzyczną tożsamość bez lidera. Ba, na świecie też były przypadki różnych konfliktów, grały równolegle choćby dwa zespoły Whitesnake.

Kiedyś do tego podchodziłem bardziej romantycznie - idealistycznie. Że powinni się unieść honorem, grać pod nową nazwą. Teraz tak nie uważam. Skoro to jest dorobek życia, lata kariery, budowania popularności itd., to nie ma powodów, żeby się tego wyrzekać.

Najbardziej jednak boli, że takie historie są najpierw przekręcane, a potem wykorzystywane do politycznej walki.

tagi te same, co przy oryginalnym wpisie: #kombi #kombii #muzyka #ciekawostki #podludzie
  • 2
@jamtojest: Dzięki za wpis, zapewne prawda leży gdzieś po środku (przyznam, że niespecjalnie interesuję się twórczością tych panów, a więc nie śledziłam losów konfliktu). Niemniej użycie starej nazwy w nowej formie, hmm... myślę, że to akurat słabe posunięcie
@Aerials: Zgadzam się, tak do końca pewnie prawdy nie poznamy. Jednak z całą pewnością nie było tak, że poświęcającego się dla żony muzyka nagle zostawili koledzy i ukradli mu zespół.

Co do nazwy, tak jak pisałem, jest to zgrzyt, ale ich rozumiem. Do oryginalnej nie mieli praw, ale moralnie mają prawo łączyć się z tamtą twórczością, bo była także ich. Takich przypadków było w historii muzyki sporo, konflikty nie do rozwiązania,