Wpis z mikrobloga

Zapytano mnie wczoraj, jaki znam najsmutniejszy utwór muzyki poważnej. Problem polega na tym, że pod pojęciem "smutku" może się kryć wiele emocji (melancholia, zrezygnowanie, przerażenie, rozpacz, ...), więc trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi bez wchodzenia w konkretne kategorie.

Postanowiłem więc zaprezentować utwór, który wciska mnie w fotel za każdym razem, gdy go słucham. Nie jestem pewien, czy zaklasyfikowanie go jako "smutny" jest słuszne, bo tak banalne pojęcie nie przystaje do tematyki Holokaustu, którą ta kompozycja porusza. Czy powiedzielibyście, że np. opowiadania Borowskiego są "smutne"? Ja raczej nie, ale w ogólności nie znam też lepszego określenia.

Ocalały z Warszawy (oryg. A Survivor from Warsaw) Arnolda Schonberga to utwór z 1947 r. przedstawiający scenę z likwidacji żydowskiego getta w Warszawie. Do mrocznej, dodekafonicznej* muzyki narrator melorecytuje przejmujący tekst, a na koniec chór wykonuje modlitwę Szema Jisrael, jedną z najważniejszych w judaizmie i tradycyjnie odmawianą m.in. przed śmiercią.

*Dodekafonia - to kierunek w muzyce współczesnej popularny w pierwszej połowie XX wieku. Opiera się na założeniu, że wszystkie 12 dźwięki oktawy są tak samo ważne (stąd nazwa) i, nie wchodząc w zbytnie szczegóły, dany dźwięk nie powinien się powtórzyć, dopóki nie zostaną wykorzystane pozostałe.

#muzykapowazna #muzykaklasyczna #poznajklasyke #alkanpoleca
Może zainteresowane będą też osoby z #historia #iiwojnaswiatowa #judaizm. @Wydmuszka

Oryginał tekstu (w języku angielskim) możecie znaleźć choćby na wikipedii. Poniżej zamieszczam moje szybkie tłumaczenie, ale ostrzegam, że jest dość koślawe i jeśli ktoś czuje się dostatecznie mocny z angielskiego, to nawet nie powinien na to patrzeć.

Nie pamiętam wszystkiego, przez większość czasu musiałem być nieprzytomny. Pamiętam tylko tę majestatyczną chwilę, gdy wszyscy - jak gdyby umówieni - zaczęli śpiewać starą modlitwę, którą od dawna ignorowali, zapomniane credo. Ale nie wiem, jak znalazłem się pod ziemią, żeby później tak długo spędzić w warszawskich kanałach.

Dzień zaczął się jak zwykle: pobudka gdy wciąż było ciemno. "Wynocha!". Czy spałeś, czy obawy nie pozwalały ci zasnąć przez całą noc? Byłeś odseparowany od dzieci, żony, rodziców; nie wiedziałeś, co się z nimi stało. Jak mogłeś spać?

Znów trąby - "Wynocha! Sierżant będzie wściekły!". Więc wyszli. Niektórzy powoli: starzy, chorzy. Inni zwinnie, kierowani strachem. Wszyscy bali się sierżanta. Spieszyli się, jak mogli, ale na próżno. Zbyt wiele hałasu, zbyt wiele zamieszania! I niedostatecznie szybko! Sierżant krzyczy: "Uważać! Stać! Zrobicie to, czy mam wam pomóc pistoletem? Cóż, jeśli chcecie".

Sierżant i jego podkomendni bili wszystkich: młodych i starych, silnych i chorych, winnych i niewinnych. Trudno było słuchać ich jęków i wycia.

Słyszałem to wszystko, pomimo że mocno mnie uderzono; tak mocno, że nie pamiętam nawet upadku. My wszyscy na ziemi, którzy nie potrafiliśmy wstać, byliśmy bici po głowach. Musiałem być nieprzytomny. Następne, co pamiętam, to krzyk żołnierza: "Wszyscy są martwi!". Wtedy sierżant kazał pozbyć się nas. Leżałem tam półprzytomny. Czułem tylko strach i ból. Wtedy usłyszałem rozkaz sierżanta: "Odliczać!".

Zaczęli powoli i nieregularnie: jeden, dwa, trzy, cztery... "Uwaga!" - znowu krzyknął sierżant. "Szybciej! Jeszcze raz, od początku! Za minutę chcę wiedzieć ilu z was poślę go gazu! Odliczać!". Więc zaczęli raz jeszcze, najpierw z wolna: jeden, dwa, trzy, cztery, potem szybciej i szybciej, wreszcie tak szybko, że brzmiało to jak galop dzikich koni. I nagle, w środku odliczania, wszyscy zaczęli śpiewać Szema Jisrael.


Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.
alkan - Zapytano mnie wczoraj, jaki znam najsmutniejszy utwór muzyki poważnej. Proble...
  • 1