Wpis z mikrobloga

@xivarion: najlepsze są bez adapterów, na jedną śrubę, tylko trzeba wiercić owiewkę. Ja po 3 różnych kompletach w końcu zrobiłem dziury w plastikach i teraz działają tak trzeba - jak moto poleciało to spadło na crash pad i ten nie odpadł, plastiki całe :)
@xivarion: może zły moment dokręcenia albo śruby kiepskie jakościowo
@gerard-kowalski: mimo wszystko wolę takie ryzyko niż crash-pad który sam odpada. Dość drogie wtedy DHM z adapterami miałem jeden sezon, jeden pofrunął przy kolizji, drugi został mi w ręce jak go lekko złapałem gdy wstawałem po serwisowaniu moto :) Pozostałe 2 komplety innych producentów też pękały na adapterach. Adaptery robią bo to jest wygodne i nie trzeba wiercić, przy glebie robi
@oranzada_cementowo_wapienna:

W crash padzie coś się musi ugiąć przy udarze, one są wkręcane zazwyczaj na śrubę idącą przez uchwyt ramy do silnika. Jak mocowanie pada jest na wprost to sam pad musi wystawać sporo ponad śrubę i być z czegoś elastycznego. Udar nie może się przenieść na gwint bo pruje ramę i silnik.
Na dobrych adapterach też jest sens, wtedy sprężynuje albo zgina się adapter. Byle ktoś to sensownie zaprojektował i
Na dobrych adapterach też jest sens, wtedy sprężynuje albo zgina się adapter. Byle ktoś to sensownie zaprojektował i zrobił z odpowiedniego materiału.


@Gixaar: dokładnie! I takie bym wolał ale po 3. kompletach miałem dość prób i poddałem się, dziury w plastiku i mocowane na prosto jedną śrubą. Końcówka jak piszesz najlepiej coś "miękkiego", widziałem takie (niestety) w boju po szlifie, starte, ale daleko do łba śruby i wszystko inne możliwie całe.