Wpis z mikrobloga

Pocałunek Breżniewa
Na Dworcu Centralnym bywaliśmy z Dżordżem tylko na chwilę, ponieważ miejsce to było mega nieprzyjemnym odstraszaczem dla zmysłów. Wszechogarniający smród zgnilizny, jedzenia, fekaliów , przepalonego tłuszczu dostatecznie odstraszał przebywanie w tym miejscu. Centralny w latach 90 to było podziemne miasto kierujące się swoimi prawami, oaza dzikiego kapitalizmu i dom narkomanów, flipperów oraz gier hazardowych. Sporo budek z gównianym jedzeniem, oraz sklepików z tureckimi ciuchami po zawyżonych cenach, sex shopy, kilka kantorów oraz sklepów ze wszystkim i niczym. Oczywiście masa złodziei w garniturach, bezdomnych, sekciarzy oraz cwaniaków nagabywujących do szybkiego interesiku. Tanich prostytutek i chłopaków na szybki numerek, tylko dla zdesperowanych . W toaletach dworcowych, instrukcje wypisane markerem na ścianie jak się umówić na szybki numerek. Strzykawki , syf, kiła i mogiła. Pośród tego normalni ludzie pracujący w tym miejscu oraz podróżni , którzy na każdym kroku są zaczepiani przez złodziei, krętaczy. Policja nie panowała nad tym chaosem. Myślę że akceptowali doskonale ten zgniły i ponury świat i istniała raczej zasada aby nie wchodzić sobie za bardzo w drogę.
Na Centralnym człowiek się czuł jakby miał biegunkę, były to „bigos” Warszawy z przeterminowanej kiełbasy. Krew, bród, mocz, kał, narkotyki, strzykawki, szczury. Zasrane miejsce, a jednocześnie wizytówka Warszawy bo tutaj często wysiadali lub przesiadali się turyści. Plątanina podziemnych korytarzy i ślepych zaułków, perony z gigantycznymi ruchomymi schodami , no i tunel średnicowy mający coś z postapokaliptycznego klimatu, który był domem dla wielu narkomanów. Nie należało się zatrzymywać bo zaraz ktoś zaczepiał, a to nawiedzeni z jakiejś sekty, a to złodzieje-cwaniacy, a to natrętni narkomani z wymyślonymi historyjkami mającymi wzbudzić litość, a to bezdomni. Miejsce na swój sposób ciekawe i tajemnicze ale raczej tylko dla zapaleńców pragnących wrażeń.
My odwiedzaliśmy młodego chłopaka Mikiego – króla flipperów, który pracował po 12 godzin na dwie zmiany w mrocznym miejscu z flipperami. Te same gęby wpatrzone w automaty do gier, łysiejący faceci po 40, uciekający przed żonami, dla których hazard to oaza spokoju. Miałem wrażenie ze oni zamiast z wędką na ryby się wyciszać, chodzili na jednorękiego bandytę tracąc swoje marne grosze, ostatnie oszczędności. Lądowali również tutaj tacy , których już nie wpuszczano do prawdziwych kasyn.
- Widzicie tego łysego w marynarce - mówi Miki?
- Facet miał wille na Saskiej Kępie, ciepłą rodzinę, dwie dobrze prosperujące firmy, teraz nie ma niczego poza małą walizką, w której ma wszystkie rzeczy potrzebne do przeżycia typu: bielizna, szczoteczka do zębów, itp. , śpi przy automatach do gier, a my to akceptujemy, ściga go komornik, firmy windykacyjne , wierzyciele i mafia. Jest zadłużony do końca życia, jego dzieci i żona również. Ukrywa się na dworcu, ale i tutaj czasami go dopadną. Jest przegrany i to co wyłudzi od przejezdnych na dworcu wyda na automaty. Wywalili go rok temu z Kasyna z Mariottu. Przegrał dwie działki, dom, dwie firmy, oraz zadłużył się na mega sumy. Mało tego znalazł naiwniaków których też zadłużył do końca życia.
Wyglądał na obojętnego, jego oczy wpatrzone w automat do gry jednak troszkę zdradzały jego problemy życiowe. W ręku trzymał piwo mimo iż była 9:00 rano dopiero. Facet raczej nie łudził się że wyjdzie na prostą, ale nałóg hazardu był silniejszy.
Sporo było też młodych chłopaczków, którzy zamiast do szkoły szli na gry i marnowali swoją młodość oraz swoje oszczędności w tym ponurym miejscu.
Wzrok Mikiego po dwóch latach pracy w tym miejscu był coraz bardziej zniszczony ze względu na ciągły półmrok. Właściwie to tylko światła automatów do gier i flipperów oświetlały to ponure miejsce. 12 godzin dziennie w miejscu gdzie słońce nie dociera, mało tego tam jest ciągły mrok.
Miki palił zioło, szczególnie na nocnych zmianach. Studiował zaocznie hotelarstwo i taka forma pracy bardzo mu odpowiadała. Uwielbiał gry komputerowe i namiętnie czytał czasopisma z grami.
Pamiętam bardzo ładną dziewczynę , którą widywaliśmy często na dworcu. Na początku myślałem ze pracuje tam w jednym ze sklepów. Była zadbana i dość atrakcyjna. Z biegiem czasu coraz marniej wyglądała. Miki nam opowiedział jej historię, że uciekła z domu. Miała rodziców pracujących w filharmonii – byli muzykami światowej klasy, dziewczyna chodziła do szkoły muzycznej , typowa dziewczyna z dobrego domu. Miała wszystko co materialne i wydawałoby się że wszystko co duchowe. Kochający rodzice, chłopak na poziomie, wsparcie wśród rodziny. Wpadła w towarzystwo biorące heroinę zupełnie przez przypadek. Była na jakiejś imprezie na której poznała chłopaka , który ćpał. Wpierdzieliła się w nałóg i w przeciągu pół roku stała się prostytutką dworcową, postarzała się o co najmniej 15 lat. W 1997 roku znaleziono ją martwą przy peronach . Zaćpała się herą. Od momentu wejścia na dworzec do jej śmierci minął tylko jeden rok. Zmarnowane życie przez heroinę. My się bawiliśmy, ale te „sceny” dawały nam dużo do myślenia i sprowadzały nas na ziemię. Heroina degradowała człowieka i szczerze była plagą pod koniec lat '90, która przyczyniała się do wielu patologii i wpływu na pogorszenie komfortu życia w latach '90.

#lata90 #gimbynieznajo #narkotykizawszespoko #dzordz
  • 9
@morion Nie ogarniam jak można się uzależnić od hazardu. To znaczy znam powód przez który to się dzieje, ale dla mnie to totalna głupota. W ogóle to chyba jedno z najgorszych uzależnień, można stracić dosłownie wszystko, tyle że tu nawet nie odczuwasz np. euforii jak po dragach, więc to takie puste szczęście. Kasyna to rozrywka dla bogaczy, którzy nie liczą nawet ile mają na koncie i idą tam się po prostu zabawić,
@Karakatamakatula Ja mniej więcej rozumiem na jakiej zasadzie to polega i że ma tu udział system nagrody w mózgu, że "jeszcze jeden raz, teraz się uda", po prostu dla mnie jest to trochę bez sensu.