Wpis z mikrobloga

#pasta @malcolmXD
świeżutka pasta

Dzisiaj padłem ofiarą własnego sukcesu. Zresztą po raz pierwszy w życiu, bo wcześniej nie miałem zbyt wielu sukcesów i co za tym idzie trudno było paść ich ofiarą, nawet gdybym w akcie masochizmu chciał.
Dzięki sukcesywnemu wzrostowi popularności tego fanpejdża dostałem wiadomość od jakiejś agencji reklamowej, że hehe Malcolm, ty masz takie dowcipy w internecie, to może byś u nas tworzył jakieś młodzieżowe treści - wiesz to co teraz młodzi lubią, jakieś fejsbuki, instagramy, snapchaty, bo my do tej pory specjalizowaliśmy się głównie w reklamach pralek, ale teraz chcemy wchodzić na nowe rynki, weź do nas wpadnij to pogadamy o współpracy.
Po pierwsze, nikt nigdy nie proponował pracy mi, tylko zawsze ja proponowałem siebie pracy. Po drugie teraz u mnie ubogość mocno, a tu zimna idzie. Więc poszedłem.
Pojechałem pod wskazany adres, a tam wielkie, przeszklone centrum mediowe – takie, w jakich pracują wszystkie bohaterki serialów TVN. Wchodzę do środka, tam tłumy pracowników korporacji medialnych, jakieś bramki z ochroniarzami, marmury itd. Nie powiem, poczułem się zagubiony w tym wielkim świecie. Nagle jakaś kobieta do mnie krzyczy HEJ HEJ TY DO NAS, TAK? To się ucieszyłem i mówię, że tak, a ona mówi, żebym szybko szedł za nią bo zaraz zaczynamy i już wszyscy czekają.
Zaczyna lecieć przez ten tłum ludzi jak jakiś sprinter, a jeszcze szpilki miała, to ja nie wiem jak się na tych marmurach nie #!$%@?ła, ale widocznie wytrenowana. Ledwo za nią mogłem nadążyć.
Przebijamy się przez te tłumy pracowników showbiznesu, potem jedne drzwi, drugie, jakiś korytarz, znowu drzwi i wchodzimy do takiej garderoby, że są lustra z żarówkami dookoła, makijażystka, ubrania wiszą itd. Ta panna co mnie znalazła w tłumie mówi, że tylko szybki mejkapik i wchodzimy.
Pomyślałem sobie, że pewnie to takie ważne spotkanie jak na filmach, że różni prezesi siedzą przy takim długim stole i negocjują milionowe kontrakty, a ja jestem zwyczajnie zbyt mało wyjściowy fizjonomicznie na takie rzeczy, to mnie muszą pomalować, żebym ich swoją aparycją nie uraził. W tym przekonaniu utwierdziło mnie jeszcze to, że ta makijażystka na mnie popatrzyła i mówi
NO WIE PAN, PRZECIEŻ PROSILIŚMY ŻEBY SIĘ PAN TAK BARDZIEJ ODŚWIĘTNIE UBRAŁ, JAK DO TELEWIZJI
To ja mówię, że nikt mi nie mówił . To ona mówi, że tego Łukasza z produkcji to ona #!$%@?, bo to już któryś raz. Jeszcze bardziej mi się wtedy zrobiło wstyd, bo miałem normalnie dżinsy i bluzę, a Łukasz teraz będzie miał przeze mnie przypał i może go nawet #!$%@?ą z pracy, a jak znam życie to ma małe dziecko i kredyt, bo zawsze tak jest w takich historiach.
Makijażystka mnie po twarzy poklepała jakimś pudrem, ta w szpilkach mnie łapie i ciągnie za rękaw dalej. Wpadamy do studia, a tam taki wystrój jak pod teleturniej, że są cztery miejsca dla grających, jedno dla prowadzącego i jeden wyświetlacz z pytaniami czy tam wynikami. Wszyscy już tam byli i ewidentnie tylko na mnie czekali żeby zaczynać.
Zdziwiło mnie to bardzo, bo jak na przykład dostałem robotę przy montowaniu kablówki z Marianem, to tylko zapytali, czy jestem trzeźwy, a jak potwierdziłem, to kazali przyjść w poniedziałek na dziewiątą. Zacząłem się zastanawiać, czy świat tak poszedł do przodu, że teraz tak wyglądają rozmowy kwalifikacyjne, że wszyscy są na raz i po kolei ich #!$%@?ą, aż zostanie jeden i on dostaje pracę. Mój znajomy mi kiedyś mówił, że się dostał do drugiego etapu rekrutacji gdzieś, to widocznie o to chodziło.
Patrzę się po tym studio i to wyglądało zdecydowanie jak do jakiegoś teleturnieju, ale nie takie bogactwo jak Milionerzy, czy Familiada chociaż, tylko raczej jeden z tych, co lecą w każdy wtorek o 14:30 na TV Puls albo jakimś dziesiątym kanale TVNcośtam, że za pierwsze miejsce można wygrać rower górski z przerzutkami.
Nagle jakiś typ coś krzyczy, wszędzie się włączają światła i ten prowadzący zaczyna nawijać do kamery
WITAM PAŃSTWA W KOLEJNYM PROGRAMIE „UŚMIECH LOSU”! W TYM TYGODNIU SĄ Z NAMI:
PANI URSZULA Z BYTOWA
DZIEŃ DOBRY
PAN JACEK Z GDYNI
WITAM PAŃSTWA
PANI JADWIGA Z DĄBROWY GÓRNICZEJ
DZIEŃ DOBRY PAŃSTWU
PAN ZBIGNIEW Z SIERADZA
W tym momencie przez moją głowę przebiega milion myśli. #!$%@?, coś się komuś #!$%@?ło, nie jestem Zbigniew z Sieradza, mnie tu w ogóle nie powinno być. W tym czasie minęło już z 3 sekundy niezręcznej ciszy, prowadzący się na mnie patrzy jak na idiotę, zza kamery jakiś typ na mnie macha, żebym coś powiedział, a przed telewizorami miliony telewidzów patrzą, to mówię
DZIEŃ DOBRY
Prowadzący tę sytuację obrócił w taki żarcik HEHE PROSZĘ PAŃSTWA W UŚMIECHU LOSU NIE MA SIĘ CO STRESOWAĆ, U NAS DO KAŻDEGO MOŻE UŚMIECHNĄĆ SIĘ LOS
I już wjeżdza z pytaniami, po jednym dla każdego. Ta z Bytowa miała o najdłuższą rzekę w Niemczech, to zgadła. Ten z Gdynii o prezydencie USA w latach 1993-2001, też zgadł. A ta Jadwiga to się #!$%@?ła na jakimś pytaniu o krokodylach, w sumie też bym nie zgadł, więc musiała odejść. Ale jeszcze dostała na pocieszenie kuferek słodkości, w sensie z cukierkami i takimi tam w środku.
Wjeżdża runda druga, prowadzący mówi, że przypomina, że dzisiaj uczestnicy walczą o skuter. Myślę sobie, #!$%@?, może i była pomyłka z moim udziałem, ale o skuter to bym zawalczył – nic im nie mówię, wygrywam, a jak się potem zrobi afera, że mnie miało nie być, to wskakuję na ten skuter i tyle mnie widzieli.
Runda druga to była runda eliminacji, czyli jak się dobrze odpowie na pytanie, to wtedy się wskazuje osobę, która ma odpowiadać, jak ona zgadnie to wybiera następną i tak aż ktoś odpadnie i zostaną tylko dwie osoby do finału. Już sobie strategię obmyśliłem, że wszystkie pytania będę rzucał na tą z Bytowa, bo moim zdaniem to o rzekę w Niemczech było trudniejsze niż o Clintona, więc byłaby groźniejszą rywalką w finale, to lepiej ją teraz #!$%@?ć. Leci do tego Jacka z Gdyni pytanie o to, jak się nazywał jakiś tam naukowiec, aż tu nagle w studio słychać krzyki
#!$%@? LUDZIE PUŚĆCIE MNIE! JA CHCĘ DO UŚMIECHU LOSU! JA TU AŻ Z SIERADZA PRZYJECHAŁEM!!!
No i Zbigniew z Sieradza wpada do studia jak jakiś buhaj rozjuszony i się drze OSZUŚCI, JA 200 ESEMESÓW WYSŁAŁEM ŻEBY SIĘ TU DOSTAĆ!
Zrobiła się awantura, a ja sobie tylko myślałem jaka z tego będzie potem inba na youtubie, że w programie na żywo takie rzeczy. Aż nagle ten prowadzący mówi
#!$%@?, PAWEŁEK, WSZYSTKO OD POCZĄTKU TRZEBA BĘDZIE NAGRYWAĆ
Okazało się, że nie byliśmy na żywo. Nieporozumienie zostało wyjaśnione. Zbyszek z Sieradza zagrał w drugim ujęciu, a mi na drogę dali kuferek słodkości, żeby mi nie było przykro.
Wychodzę z tego całego studia, patrzę na telefon, a tam esemes od tej panny z agencji reklamowej, co miałem się z nią spotkać, że ona pół godziny czekała, u nich w branży czas to pieniądz, jestem niepoważny i mogę się już nie pokazywać.
Jedyny plus całej sytuacji jest taki, że Jadwiga z Dąbrowy Górniczej dostała jeszcze jedną szansę, żeby los się do niej uśmiechnął i w dodatku znała już odpowiedź na to pytanie o krokodylach.
  • 1