Wpis z mikrobloga

Pamiętam, jak stukałem młotkiem w płot na podwórku, gdy zauważyłem tatę. W ręku miał list i wyglądał na zmartwionego. Stukałem nadal, aż tata podszedł do mnie. „Synu” – powiedział – „Dlaczego stukasz młotkiem w ten płot? Ma już dość gwoździ”. „Och, nie używam gwoździ”, odpowiedziałem, „tylko stukam młotkiem”. Powróciłem do stukania. Tata poprosił, żebym przestał, bo ma coś do powiedzenia. Przestałem, ale jeszcze trochę postukałem, co go wkurzyło. „Powiedziałem przestań!” – wrzasnął. Chyba poczuł się źle z tym wrzaskiem, zwłaszcza, że miał raczej złe wiadomości. „Słuchaj”, powiedział, „możesz stukać później, ale najpierw...” Cóż, nie czekałem na resztę. Jak tylko usłyszałem „możesz stukać”, to właśnie zrobiłem. Stukałem szczęśliwy jak stary stukacz. Tata próbował mnie powstrzymać wkładając małe drewienko między mój młotek a płot. Ale ja dalej stukałem, bo tak już mam, jak młotek idzie w ruch. W końcu złapał mnie za rękę i musiałem przestać. „Obawiam się, że mam przykrą wiadomość”, powiedział. Przysięgam, nie stukałem po tym młotkiem. Po prostu trzymałem go w wyciągniętej ręce i może puknąłem raz czy dwa w płot, ale to wszystko. Najwyraźniej nie stanowiło to żadnej różnicy dla taty, bo wyrwał mi młotek z ręki i wyrzucił w pole. Gdy widziałem, jak mój młotek bezsilnie sobie leci, nie mogłem tego znieść. Wybuchłem płaczem, przyznaję. I tak szybko, jak mnie niosły nogi, pobiegłem do domu. „Synu, wracaj!”, krzyknął tata. „Co z twoim młotkiem?” Ale miałem gdzieś młotek w tamtej chwili. Wbiegłem do domu i rzuciłem się na łóżko, waląc w nie pięściami. Waliłem i waliłem, aż w końcu, za sobą, usłyszałem głos: „Skoro już i tak stukasz, może użyj tego?” Obejrzałem się, a tam stał tata z nowiutkim, szczerozłotym młotkiem. Szybko otarłem łzy i rzuciłem się w rozłożone ramiona taty. Ale on nagle odskoczył z drogi, a ja wypadłem przez okno z pierwszego piętra. Zawsze, gdy słyszę, że jakiś dzieciak popadł w kłopoty przez narkotyki, opowiadam mu tę historię.

  • 1