Wpis z mikrobloga

Afrykańskie słonie rodzą się bez kłów nie dlatego, że się dostosowują w skutek ewolucji (w odpowiedzi na działania kłusowników). W populacji tych zwierząt od początku istniały słonie, którym w wyniku mutacji wyrosły niedorozwinięte kły, lub wcale .(utrata narządu, a nie NABYCIE NOWEJ FUNKCJI). Kłusownicy zastosowali selekcję, w wyniku której te mutanty i ich potomstwo zdobyły frekwencję w populacji. Kłusownicy są zainteresowani słoniami z ciosami, a te bez kłów zostawioają w spokoju, więc po kilku pokoleniach jest ich coraz więcej. Co ciekawe u ludzi również istnieją mutacje pozbawiające uzębienia - częściowo, lub całkowicie.

W pewnym sensie jest to ewolucja. Jednak ta ewolucja nie polega na wyewoluowaniu nowej funkcji, a CZEGOŚ TAKIEGO NIGDY NIE ZAOBSERWOWANO, tylko na utracie JUŻ ISTNIEJĄCEGO ORGANU. Na wyewoluowanie nowej złożonej funkcji z założenia potrzeba setek tysięcy, czy miliony lat. Utrata funkcji poże mieć miejsce za jednym zamachem. Każdy złożony narząd, w tym zęby (kły) jest kodowany przez wiele ściśle wspólpracujących ze sobą genów. Te sieci genetyczne są ściśle zintegrowane i często wystarczy JEDNA MUTACJA w którymś genie z tej kaskady POZBAWIAJĄCA FUNKCJI JAKIEGOŚ BIAŁKA i narządogeneza danego organu może być zatrzymana na różnych etapach. Np. jeżeli taka mutacja nastąpi podczas gdy górna kończyna rozwinie się dopiero do ramienia, to człowiek urodzi się bez niej. Jeżeli po rozwoju do łokcia, to człowiek rozwinie się z kikutem kąńczącym się na łokciu. Dobrym przykładem są tutaj ryby jaskiniowe, które tracą oczy, gdy zamieszkują środowisko pozbawione światła. Jak dla Was brzmi stwierdzenie: 'RYBY JASKINIOWE WYEWOLUOWAŁY UTRATĘ OCZU"? :) Ambicją biologów ewolucyjnych powinno być wyjaśnienie JAK OCZY WYEWOLUOWAŁY, a nie jak UTRACIŁY SWOJĄ FUNKCJĘ! Richard Dawkins w swoim 'Samolubnym genie' sam opisał doświadczenie, które dowodzi, że kodowane genetycznie ZŁOZONE STRUKTURY, W TYM PRZYPADKU MÓZGOWE, ODPOWIEDZIALNE ZA ZACHOWANIA są nieredukowalnie złozone i często wystarczy utrata jednego genu, żeby popsuć funkcję:

„(….) Pozwólcie, że opowiem miast tego o studiach nad pewnym wzorcem zachowania, który akurat nie jest ewidentnie altruistyczny, jest za to dość interesujący poprzez swojązłożoność. Posłuży nam jako model dla przedstawienia sposobu, w jaki mogłyby być dziedziczone zachowania altruistyczne.

Pszczoły chorują na chorobę zakaźną, zwaną zgnilcem. Atakuje ona larwy w komórkach plastra. Wśród udomowionych ras pszczelich ryzyko zapadnięcia na tę chorobę jest u niektórych ras większe niż u innych i, jak się okazuje, różnica między szczepami – przynajmniej w niektórych przypadkach – przejawia się na poziomie behawioralnym. Istnieją szczepy zwane higienicznymi, które szybko opanowują epidemię, lokalizując zakażone larwy, a następnie wydobywając je z komórek i wyrzucając z ula. Inne szczepy nie praktykują tej dzieciobójczej higieny i te podatne są na chorobę.Zachowanie zaangażowane bezpośrednio w zabiegi higieniczne jest dość złożone. Robotnice muszązlokalizować komórkę z zakażoną larwą, usunąć z komórki woskową pokrywę, wyciągnąć larwę, przeciągnąć ją przez wejście do ula i zrzucić na stertę śmieci.

Prowadzenie eksperymentów genetycznych na pszczołach jest z wielu powodów sprawą skomplikowaną. Robotnice z reguły się nie rozmnażają, krzyżuje się więc królową jednego szczepu z trutniem (czyli samcem) wywodzącym się z innego, a następnie obserwuje się zachowanie potomnych robotnic.

Tym właśnie zajmował się W. C. Rothenbuhler. Stwierdził on,że w pierwszym pokoleniu mieszańców wszystkie roje były niehigieniczne: ta cecha ich higienicznego rodzica wydawała się być tracona, choć, jak się później wyjaśniło, geny na higieniczność wciąż były obecne, ale okazały się byćrecesywne, tak jak geny na niebieskie oczy u człowieka.Gdy Rothenbuhler skrzyżował wstecznie mieszańce pierwszego pokolenia z czystym szczepem higienicznym (znów oczywiście biorąc królowe i trutnie), otrzymał przepiękny rezultat. Wśród potomnych rojów dało się wyróżnić trzy grupy. Jedna z grup demonstrowała pełny zestaw zachowań higienicznych, druga nie wykazywała ich w ogóle, trzecia natomiast zatrzymywała się w pół drogi. W grupie tej robotnice otwierały woskowe komórki z chorymi larwami, ale nie wyrzucały larw z ula.

Pszczoły higieniczne pozbawione funkcji jednego z genów kodujących zachowania higieniczne, nie potrafią otwierać wieczka komory plastra, aby wydobyć z niej zakażoną larwę i wyrzucić ją z ula.
Rothenbuhler podejrzewał, że mogą istnieć dwa osobne geny, jeden na otwieranie komórek, a drugi na wyrzucanie larw. W pełni higieniczne szczepy miały zarówno jeden, jak i drugi gen, natomiast szczepy podatne miały konkurujące allele ich obu. Mieszańce, które zatrzymywały się w pół drogi, przypuszczalnie miały (w podwójnej dawce) gen na otwieranie komórek, ależadnego genu na wyrzucanie.
Rothenbuhler domyślał się, że grupa pozornie całkowicie niehigienicznych pszczół mogła ukrywać podgrupęmającą gen na wyrzucanie, którego efekt nie mógł sięprzejawić z powodu braku genu na otwieranie.
Potwierdził to bardzo eleganckim eksperymentem, w którym usunął pokrywy komórek osobiście. Rzeczywiście, połowa spośród pozornie niehigienicznych pszczół zaczęła w efekcie przejawiaćcałkowicie normalny behawior wyrzucania.
Historia ta ilustruje wiele istotnych kwestii, które pojawiły się w poprzednim rozdziale. (…)

Historia ta dodatkowo ilustruje zjawisko „współpracy” genów w wywieranych przez nie oddziaływaniach na zachowania wspólnej maszyny przetrwania. Gen na wyrzucanie jest bezużyteczny, jeśli nie towarzyszy mu gen na otwieranie i odwrotnie. Eksperymenty genetyczne pokazują jednak równie jasno, że w swojej podróży poprzez pokolenia geny te są w zasadzie całkowicie odrębne. Będąc jednym zespołem współpracującym przy wypełnianiu użytecznej funkcji, jako replikujące się geny są dwoma wolnymi i niezależnymi elementami. „

Samolubny gen str.: 95

#nauka #biologia #ciekawostki
bioslawek - Afrykańskie słonie rodzą się bez kłów nie dlatego, że się dostosowują w s...

źródło: comment_Z46FCbnx2E1JJgEftVjuPqXTVRwCT4c6.jpg

Pobierz
  • 3