Aktywne Wpisy
atrax15 +93
GlenGlen12 +19
Obsesyjne dbam o swoje ciało, prowadzę się lepiej niż francuski piesek...
-0 alkoholu
-0 papierosów, dymu tytoniowego
-praca biurowa na 10:00, do której zawsze się wysypiam, kładę się przed północą
-Siłownia, cardio 3-4 tygodniowo
-Nie jem żadnej paszy w postaci mięsa z biedronki ani innego wysokoprzetworzono syfu
-Myję zęby 3 razy dziennie wysokiej jakości pastą do zębów i szczoteczką soniczną.
Dzięki temu w wieku 26 lat ludzie pytają się mnie o dowód
-0 alkoholu
-0 papierosów, dymu tytoniowego
-praca biurowa na 10:00, do której zawsze się wysypiam, kładę się przed północą
-Siłownia, cardio 3-4 tygodniowo
-Nie jem żadnej paszy w postaci mięsa z biedronki ani innego wysokoprzetworzono syfu
-Myję zęby 3 razy dziennie wysokiej jakości pastą do zębów i szczoteczką soniczną.
Dzięki temu w wieku 26 lat ludzie pytają się mnie o dowód
3.5: Is There in Truth No Beauty? Pierwszy normalny odcinek trzeciego sezonu; ot, wreszcie typowy TOS. Strzałka seksizmometru wychylona co prawda daleko w prawo, ale przynajmniej postać kobiecą narysowano wyraźną kreską. Doktor Miranda Jones z olimpijską cierpliwością i posągową godnością znosi seksistowskie traktowanie swojej dystyngowanej osoby. Przemówiła do mnie też koncepcja Obcego, którego-nie-da-się-zobaczyć-bo-zwariujesz (por. Inne pieśni Dukaja). A tytułowe "piękno" można rozumieć na kilka sposobów. Tak, na dobrą sprawę to złożony, przemyślany epizod.
3.6: Spectre of the Gun. Fajowy western z horrorowym posmakiem, bo i setting umyślnie dziwny, i kamienne twarze Earpów nad wyraz złowrogie. Tutaj z kolei przypomniał mi się Westworld. Po legendarnym City on the Edge of Tomorrow jest to najprawdopodobniej drugi najlepszy "historyczny" epizod TOS-a.
3.7: Day of the Dove. Odcinek niezły (wszak wszystkie epizody z Klingonami są przynajmniej niezłe), chociaż ta walka na miecze na pokładzie statku kosmicznego, pomimo uzasadnienia fabularnego, wygląda jak kwiatek na kożuchu. Kang i Mara tworzą ciekawą nieludzką parę, lecz najfajniejszy jest lemowski obcy, który wpływa na ludzi, ale z którym nijak nie idzie się porozumieć. Rzecz jasna, szaleństwo, które spadło na Spocka, McCoya, Scotty'ego i Chekova-gwałciciela także należy do mocnych punktów scenariusza.
3.8: For the World Is Hollow and I Have Touched the Sky. Tytuł wymiata. Scenariusz mniej. Sporo dobrych pomysłów: Pokoleniowy statek w asteroidzie, superkomputer sterujący społecznością, śmiertelnie chory McCoy, love story McCoya... Nareszcie doktor znalazł się w ogniskowej fabuły, lecz zbyt wiele atrakcji zgromadziło się wokół jego osoby. Cóż, pod koniec lat 60. producenci seriali jeszcze nie wiedzieli, że z groźnych chorób pierwszoplanowych bohaterów najlepiej robić season arcs.
3.9: The Tholian Web. Sporo tu elementów hard SF, które oczywiście nie przeszłyby sprawdzianu logicznej spójności, ale przynajmniej oddalają odcinek od podgatunku kosmicznego fantasy. Jest to jednak epizod odtwórczy. Szaleństwo na pokładzie "Enterprise" mieliśmy raptem dwa odcinki temu, jeden z głównych bohaterów "umierał" dopiero co. Konflikt Spocka z McCoyem, pomimo sporego potencjału psychologicznego, nie udał się scenarzystom. Doktor wsiadł na oficera naukowego zupełnie bez powodu; na miejscu Spocka ścisnąłbym mu "przyjacielsko" ramię.
#startrek