Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#milosc #zycie #zwiazki

Nienawidzę życia. Los, Bóg, whateva, ale zawsze kpiło ze mnie. Całe życie pod górkę się miałem od strony psychicznej i emocjonalnej.
Najpierw przez całą szkołę byłem gnojony, równany z błotem, prześladowany i przez to nigdy nie miałem w czasach szkolnych prawdziwego związku plus pare razy o mało nie popełniłem samobójstwa.
Potem wyjechałem na studia, z biegiem lat odżyłem i wyleczyłem się psychicznie (tak, przez czasy szkolne musiałem leczyć się z traumy), w międzyczasie w kółko los ze mnie kpił mieszając mnie w związki albo ze świruskami pokroju różowej lat 25 o umyśle 12-ki; atencyjnej dz. nie umiejącej samej zrobić nawet zakupów z powodu fobii społecznej, a za to umiejącą zdradzać porządnego faceta z ćpunem przy pierwszej okazji; wyznawczyniami sekt, o czym dowiadywałem się później, na szczęście zawsze zanim próbowano mnie wciągnąć do tych sekt.
Po latach edukacji i starań okazuje się, że i tu mi sie spieprzyło i muszę kombinować z przebranżowieniem się, inaczej będę klepać biedę, a poza tym co studiowałem nie znam się na niczym innym.

Po latach w końcu poznałem idealny #rozowypasek. Najlepszy związek w jakim byłem. Oboje się rozumiemy, dopełniamy się, czas zawsze spędza nam sie razem cudnie. Już kilka miesięcy tak jesteśmy razem, a dotąd nie mieliśmy nawet jednej kłótni - tak dobrze się dogadujemy. Dziewczyna jest normalna, nie podpada pod stereotypy kobiety wyzwolonej XXI w., nie ma powalonego myślenia i nawet mi mówi, że nie raz ma ochotę zachować się jak zołza i rzucić focha, ale potrafi się powstrzymać.
Tylko co z tego? Ona szykuje się do ukończenia magisterki i wyjechania, bo tu, w Warszawie nie widzi dla siebie perspektyw (biotechnologia). Myśli albo o doktoracie we Wrocławiu lub Poznaniu albo o doktoracie lub stażu zagranicą. Jeszcze rok przerwy to może by to jeszcze miało jakiś sens, ale 4 lata? Kiedy ja przez zdecydowaną większość tego czasu nie będę nawet w stanie wychylić nosa poza miasto? Ja zaś z nią nie mogę wyjechać, bo zaś poza Warszawą nie widzę perspektyw dla siebie.

I co tu robić? Oboje jesteśmy świadomi, że jeśli ona chce wyjechać, a ja zostać, to związek nie ma perspektyw. Jednocześnie strasznie chcemy być ze sobą i ona mówi wprost, że jestem jej jedynym powodem by zostać w Warszawie. I póki trwamy w związku by nas czas spędzony wspólnie był jak najlepszy...

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 12
ZdrowaKaczka: Boże co ci niektórzy ludzie piszą w komentarzach... Jesteście w ciężkiej sytuacji ale nie widze innego wyjścia jak jej wyjazd. Ty nie możesz jechac z nią, a ona prezciez nie poświeci doktoratu (czyli swojej kariery zawodowej, lepszego tytułu, rozwoju a co za tym idzie możliwości wiekszych zarobków) dla ciebie. Szczerze powiedziawszy raczej nie mozesz nawet jej prosic żeby została, nie wiem czy byłbyś szczęsliwy mając świadomośc, ze twoja kobieta zrezygnowala