Wpis z mikrobloga

Idę ulicą, jakaś dziewczyna wychodzi ze sklepu po drugiej stronie drogi. Wpada na jakiegoś kolesia i upuszcza zakupy, wszystko się wylewa. Podbiegam i pomagam jej.
- "Ojej dzięki Anon"
- "Wiesz jak mam na imię?"
- "Tak, chodziliśmy razem do szkoły"
- "haha, już zapomniałem"
Oboje śmieszkujemy, zebrałem trochę odwagi i zaprosiłem ją na randkę. Wszystko idzie jak po maśle, dziewczyna moich marzeń, żyć nie umierać.
Po roku zamieszkujemy razem. Mam dobrą pracę, jej rodzina mnie lubi, moja ją też. Mamy psa i wychowujemy go razem.
Jesteśmy razem 5 lat, czuję że czas na TEN krok. Pytam ją czy za mnie wyjdzie, odpowiada "tak". Piękne wesele w okolicznej kaplicy.
"Czy ty Anon bierzesz tę kobietę za żonę?"
"Cooo chyba żartujesz, jesteś co najwyżej 6/10, serio myślałaś, że się z tobą ożenię ty paskudna szmato. Looool co #!$%@? hahaha"
Popycham księdza, upada na ziemię. Ona jest w szoku a ja śmieję się jak wariat.
Pokazuję jej, że wszyscy ludzie w kaplicy są z kartonu. Pies był z kartonu. 5 lat było całe z kartonu.
Wracam do domu wiedząc, że jestem największym #!$%@? mistrzem origami po tej stronie Detroit.
Popełniła samobójstwo tydzień później.
#pasta #karton