Wpis z mikrobloga

W Korei przy dźwiękach K-popu niedługo zgaśnie olimpijski znicz, powoli gasną również emocje, przychodzi czas na głębsze rozważania i analizę zmagań sportowców. Warto wszystko na spokojnie przemyśleć i się zastanowić, szczególnie że igrzyska wywołały w naszym kraju mnóstwo kontrowersji, poczynając od sędziowania, a kończąc na nadaniu sportowcom przykrego i krzywdzącego miana „turystów”.

23. Zimowe Igrzyska Olimpijskie były dla Polski… trzecimi najlepszymi zimowymi igrzyskami w historii. To jest najlepszy przykład tego że Polska nigdy nie była potentatem w sportach zimowych, a poprzednie dwa nadspodziewanie udane występy na igrzyskach w Vancouver i Soczi stanowiły połączenie wagonu szczęścia z dwoma skoczkami narciarskimi, którzy mogą być zaliczani do panteonu gwiazd nie tylko tej dyscypliny, ale całego polskiego sportu i najlepszej biegaczki w historii naszego narciarstwa. Starałem się śledzić każdy występ naszych reprezentantów, o ile nie byłem zbyt zajęty ukochanym hokejem i w większości przypadków dawali z siebie wszystko, co mogli. Na wyrazy uznania zasługuje zachowanie panczenistki Magdaleny Czyszczoń, która mimo upadku w biegu masowym nie poddała się i ruszyła dalej, walcząc o awans do finału. Owszem, zdarzali się tacy, których poniosły emocje albo zapominalstwo, ale te zachowania powinny być nauczką na przyszłość dla każdego sportowca. Możemy gdybać, co by było, gdyby skład drużyny łyżwiarek był inny (Karolina Bosiek to moim zdaniem jeden z największych talentów w polskim sporcie - nie można tego zmarnować), biathlonistki celniej strzelały albo wiatr na skoczni normalnej się zlitował, ale to na razie nie ma sensu.

Przed igrzyskami nie było podstaw do wieszania na szyi medali innym polskim sportowcom niż skoczkom; szkoda tylko, że zabrakło pozytywnych niespodzianek, jak w przypadku czeskiej snowboardzistki Ledeckiej, która na pożyczonych nartach zdobyła złoty medal w alpejskim supergigancie bądź zdobycia srebrnego medalu przez niemieckich hokeistów po emocjonujących bojach z pottentatami tej dyscypliny. Pozostaje nuta goryczy, co prawda w latach 1924-1998 zdobyliśmy tylko 4 medale, ale należy pamiętać, że liczba konkurencji była wtedy znacznie mniejsza, nawet takie państwa jak Australia czy Nowa Zelandia mogły się w Pjongczangu pochwalić zdobyciem medali olimpijskich. Niestety, jeśli nie wydarzy się cud bądź jeśli skoczkowie w najbliższych latach zakończą karierę, co jest bardzo prawdopodobne, patrząc na wiek tej kadry, w Pekinie będziemy tam, gdzie umiejscawiała hejterów pewna polska biathlonistka. I to, o czym mówiła, zobaczymy z medali.

Zostawiając na chwilę wątek olimpijski, stan polskiego sportu nie jest zbyt dobry, delikatnie mówiąc. Piłka nożna? Mamy najlepsze pokolenie od 30 lat i po nim niestety nie ma zbytnich perspektyw. Siatkówka? Heynen naszą nadzieją. Piłka ręczna? Dno dna. Koszykówka? Powolny progres. Hokej na lodzie? Pięciu sąsiadów Polski ma reprezentacje na światowym poziomie, jest to ewidentnie sport dla naszej części świata. Niestety nasza kadra wybija się mocno na niekorzyść. Biegi narciarskie? Nie wykorzystano szansy, jaką były występy Justyny Kowalczyk, próżno szukać jej następczyni. Biathlon? Najlepsze w historii pokolenie polskich biathlonistek odchodzi na emeryturę bez medalu olimpijskiego, panowie reprezentują niezbyt wysoki poziom. Pływanie? Szkoda słów. Boks, który zawsze przynosił mnóstwo medali na igrzyskach? Kompletne zaoranie rozgrywek ligowych, występy pięściarzy kończą się w pierwszej rundzie zawodów, profesjonaliści coraz częściej wybierają KSW. Sporty motorowe z powodu braku infrastruktury leżą na łopatkach, oczywiście z wyjątkiem żużla. Kolarstwo? Polacy w profesjonalnych grupach ratują sytuację, sytuacja w związku jest chora. Jedynie trzyma się lekkoatletyka, gdyby nie tak zwana „królowa sportu”, to mielibyśmy totalny dramat.

Co jest tego przyczyną? Brak odpowiedniej infrastruktury, brak planów szkoleniowych, sytuacja w związkach? Moim zdaniem należy skupić się na problemach mentalnych i psychicznych, zbyt dużo przez to straciliśmy. Sprawne kontakty z mediami i kibicami, umiejętność odcięcia się od świata poza zawodami, czyli wytrzymałość psychiczna, jest równie ważna co fizyczna, a może nawet ważniejsza. Inną sprawą są kwestie finansowe, polscy sportowcy walczą głównie o miejsce w czołowej ósemce, które daje stypendium ministerialne, być albo nie być. Dziewiąte miejsce, jedno niepowodzenie, koniec przelewania środków na konto, konieczność przemyślenia wszystkiego na nowo i często rezygnacji z wyczynowego uprawiania sportu. Być może trzeba wdrożyć rozwiązanie niemieckie, czyli zatrudnianie sportowców na etatach w policji i wojsku? Sprawdziło się w czasach PRL (6. miejsce w klasyfikacji medalowej podczas igrzysk w Montrealu w 1976 roku, 7. miejsce w Tokio), ważne, żeby sportowcy mieli zapewnioną stabilność finansową. Wtedy będą mieli czystą głowę i spokojnie będą mogli się skupić na najważniejszym. Odpowiadając na ewentualne pytania, o sens finansowania sportowców, odwołam się do Skandynawii i Niemiec, gdzie nawet dzieci liczą medale zdobyte przez ich reprezentantów (u nas też liczą. Do dwóch), gdzie każdy obywatel korzysta z infrastruktury sportowej dla poprawy zdrowia i gdzie sportowcy stanowią wzór dla młodzieży.

Może lepiej skupić się na jednej dyscyplinie? Holandia zdominowała, jak to ma w zwyczaju, tory łyżwiarskie, to Polacy powinni zdominować skoki. W końcu powstał Lotos Cup, w kadrze panuje dobra atmosfera. W ostatnich mistrzostwach Polski wystartowało tylko 33 zawodników, skoczków z przełomu lat 90. i 2000. praktycznie nie ma. Największy ośrodek sportów zimowych, czyli Zakopane, posiada tylko dużą skocznię na odpowiednim poziomie i to tylko dlatego, że były problemy z uzyskaniem homologacji na zawody Pucharu Świata. O stanie Średniej Krokwi lepiej nie wspominać. Kompletnym skandalem jest kadra pań, która praktycznie nie istnieje, co roku słyszymy obietnice o regularnych startach naszych zawodniczek w mistrzostwach świata lub igrzyskach olimpijskich, które się nie spełniają. W grudniu 2013 roku polska reprezentacja wystartowała w konkursie mieszanym w Lillehammer, w którym zajęła ostatnie miejsce. Jak w tej sytuacji zachował się Polski Związek Narciarski? Najgorzej, jak tylko mógł. Od tego czasu nie wystawiał praktycznie w ogóle Polek. Świat nam uciekł bardzo daleko i przez najbliższe 20 lat tego nie nadrobimy.

Odsuwając na bok polski wątek, były to bardzo bogate w emocje igrzyska. Patrząc na tabelę medalową, można mieć wrażenie, że wszystko było do przewidzenia, tradycyjne potęgi są tam, gdzie ich miejsce, czyli na szczycie. Nic bardziej mylnego. Do grona ciekawszych niespodzianek możemy zaliczyć przegraną Holendrów w wyścigach drużynowych w łyżwiarstwie szybkim, niesamowity występ niemieckich hokeistów, którzy po drodze po medal pokonali mistrzów świata, czyli reprezentację Szwecji i mistrzów olimpijskich z Soczi, kolebkę hokeja, Kanadę. Nawet brak występu w turnieju olimpijskim zawodników z najlepszej hokejowej ligi świata, NHL nie pomniejsza skali ich wyczynu. Oprócz tego świat zapamięta dramat niemieckiego saneczkarza Feliksa Locha, który mimo zdominowania trzech ślizgów w czwartym popełnił błąd i stracił medalową pozycję, wygraną Amerykanek w sprincie drużynowym kobiet i wiele pomniejszych sensacji. Największą gwiazdą tych igrzysk dla mnie jest wcześniej już wspomniana Czeszka Ester Ledecká. Dziewczyna z ogromnym poczuciem humoru i pozytywnym podejściem do życia. Mistrzyni olimpijska w alpejskim supergigancie i snowboardowym slalomie równoległym. Pierwsza kobieta w historii zimowych igrzysk olimpijskich, która zdobyła dwa złote medale w dwóch różnych dyscyplinach. Jest to niezwykły wyczyn, biorąc pod uwagę, że współczesny sport jest oparty na ścisłych specjalizacjach. Historia jak z bajki, Ledecká po Igrzyskach będzie mogła liczyć na spore kontrakty reklamowe. Okoliczności zdobycia złota w supergigancie i reakcja Czeszki, która nie mogła uwierzyć w swój sukces na stałe zapiszą się w historii sportu. W pamięć zapadną mi również przepiękne występy łyżwiarzy figurowych, szczególnie kanadyjskiej pary Tessy Virtue i Scotta Moir oraz piętnastoletniej Rosjanki Aliny Zagitowej. Trzeba złożyć wyrazy szacynku Marit Bjoergen, Norweżka dzięki zdobyciu w Pjongczang 5 medali, a ogółem przez całą swoją karierę piętnastu, stała się najwybitniejszą zimową olimpijką w historii.

Pojawiły się głosy krytykujące organizatorów igrzysk, głównie za niską frekwencję podczas niektórych konkurencji. Odpowiem na to tak: czy gdyby igrzyska odbyły się w Polsce, to czy byśmy mieli tłumy na trybunach podczas zawodów bez naszych reprezentantów, w środku nocy i w przeraźliwym zimnie? Wątpię. Trybuny areny łyżwiarstwa szybkiego szalały podczas sukcesów Koreańczyków, po prostu Azjaci są bardziej zainteresowani innymi dyscyplinami zimowymi co my. Na szczęście na jakiś czas, oby na stałe, sytuacja na Półwyspie Koreańskim się uspokoiła, dlatego mogliśmy w pełni się skupić na sportowych zmaganiach. Zimowe igrzyska olimpijskie #!$%@?ą się niezwykłą atmosferą. Nie ma drugiej takiej imprezy sportowej. Vancouver kojarzy mi się z klimatem, Kanada żyje sportami zimowymi i kocha hokej, z Soczi mam dużo miłych wspomnień i życiowych i związanych ze startem Polaków, dlatego pochodzę do nich subiektywnie. Pjongczang zapadnie w pamięci w związku z zimnem i warunkami atmosferycznymi, które nie były zbytnio korzystne. Ale w końcu igrzyska zimowe czemuś zawdzięczają swoją nazwę, prawda?

Trzeba oczywiście wspomnieć o przekazie medialnym igrzysk, który oceniam bardzo wysoko. W kwestii transmisji i Eurosport, i TVP stanęły na wysokości zadania. Oficjalny nadawca igrzysk, czyli Eurosport, zdobył moje serce studiem olimpijskim, które było umiejscowione w Paryżu. Tak, tak, to nie pomyłka. Z przyczyn technicznych lokalne oddziały Eurosportu muszą nagrywać swoje programy na żywo w stolicy Francji. Zespół złożony z Michała Korościela, Jakuba Kota i Tomasza Sikory dzięki profesjonalnemu przygotowaniu i poczuciu humoru był hitem tych igrzysk, szczególnie wieczorny program „Pjongczang Show”, który starał się w luźniejszej formie dotrzeć do każdego widza. Program zyskał popularność dzięki naturalności prowadzących i mam nadzieję, że doczeka się kontynuacji szybciej niż na igrzyskach w Tokio. Eurosport również zadbał o zdobycie młodszych widzów poprzez współpracę ze znanym youtuberem Krzysztofem Gonciarzem. Trzeba przyznać, że jingle z „I want it all” pobudzał widzów w porannych porach i nastrajał pozytywnie przed transmisjami. Wszystkie transmisje były dostępne na Playerze, dzięki czemu za kwotę 15 złotych można było mieć dostęp do całych igrzysk, wszędzie i na każdym urządzeniu. Sam korzystałem z tego rozwiązania i byłem bardzo zadowolony. Zastrzeżenia można mieć do kanałów dodatkowych Eurosport 3-5, które powstały w ostatniej chwili i wyglądały na niedopracowane, patrząc na ich sposób dystrybucji, komentarz i transmisje. Pomysł był dobry, jednak przed igrzyskami w Tokio trzeba go dopracować. Dzięki temu, że sieci kablowe same musiały zapewnić komentarz do dodatkowych transmisji, wielu dziennikarzy zaliczyło swój debiut przed mikrofonem, być może dzięki temu uda się odkryć nowe talenty. Na pochwałę zasługuje również Eurosport Cube, interaktywne studio, gdzie mistrzowie olimpijscy przy użyciu najnowszych technologii zdradzali sukcesy swoich sukcesów.

Telewizja Polska z kolei stała na trochę gorszej pozycji, pierwszy raz w swojej historii nie była oficjalnym polskim nadawcą igrzysk. Wyszła z tego obronną ręką. Co prawda programy ze studia stały na niższym poziomie niż w konkurencyjnej stacji, ale doświadczenie nabrane przy komentowaniu NHL zaprocentowało podczas transmisji z turnieju hokejowego. Ramówka była bardziej spójna niż zwykle i ułożona logicznie. Oprócz tego TVP udostępniała wszystkie swoje transmisje również w internecie, co można zaliczyć na plus. Dla telewizji publicznej najważniejszą imprezą sportową w tym roku są mistrzostwa świata w piłce nożnej, ale TVP nie mogła sobie pozwolić na potraktowanie igrzysk po macoszemu. Wyszło bardzo dobrze, na szczęście bez żadnych awarii, z którymi mieliśmy do czynienia podczas igrzysk w Soczi. Oglądalność konkursów skoków narciarskich kształtowała się na poziomie 7 milionów widzów w przypadku konkursów indywidualnych i czterech w przypadku konkursu drużynowego, czyli stosunkowo mało, jak na taką imprezę, ale należy pamiętać, że sobotnie popołudnie nie jest najkorzystniejszą porą do oglądania telewizji.

Kilka słów należy się również niewidocznym bohaterom tego widowiska. Komentatorom. Były to ostatnie komentowane zimowe igrzyska przez Włodzimierza Szaranowicza. Mało kto wie, że legenda polskiego dziennikarstwa sportowego pochodzi z Czarnogóry, jego koszykarską karierę przerwał wypadek na nartach i dwukrotne złamanie nogi. Szaranowicz, który był na dziewiętnastu igrzyskach olimpijskich, namaścił na swojego następcę Przemysława Babiarza. Babiarz, który jest ekspertem od lekkoatletyki, pływania i łyżwiarstwa figurowego, a bogata wiedza z kultury sprawia, że nie można oderwać się od telewizora, nie zbiera jednak pozytywnych recenzji podczas komentowania skoków narciarskich. Miejmy nadzieję, że z kwestią czasu będzie coraz lepiej. Dla zasłużonego duetu Krzysztof Wyrzykowski - Tomasz Jaroński też są to najprawdopodobniej (oficjalnego potwierdzenia nie mamy) ostatnie zimowe igrzyska przed mikrofonem. Żeby nie było tylko o pożegnaniach, to trzeba pochwalić duety Laskowski - Czerkawski komentujący mecze hokejowe w TVP, Rudziński - Błachut, który zajmował się skokami narciarskimi na antenie Eurosportu i Piotra Dębowskiego, ekspresyjnego eksperta od łyżwiarstwa szybkiego w TVP za najbardziej rzeczowy komentarz. Trzeba również zrozumieć, że przy rozwoju Internetu, kiedy każdy widz ma multum wiedzy statystyk w zasięgu ręki i coraz większej liczbie informacji wyświetlanych na ekranie zmienia się rola komentatora sportowego. Powinien w przystępny sposób wyjaśniać widzom aspekty techniczne i taktyczne, podnosić poziom emocji widowiska oraz mieć poczucie humoru. Z przyjemnością oglądałem program „Majchrzak w punkt K” prowadzony przez Piotra Majchrzaka na sport.pl i liczę na więcej takich inicjatyw, szczególnie że coraz więcej polskich portali próbowało swoich sił w podobnych formatach.

Z radością przyjmuję również relacje prowadzone przez rozgłośnie radiowe. Duopol radiowej Jedynki i Radia Gol został przerwany przez radio Zapinamy Pasy i Weszło FM. Na igrzyskach bardziej skupiała się ta pierwsza, ze względu na jej ogólny charakter, ale warto docenić fakt, że mamy już wybór w sportowym eterze. Na razie tylko w internetowym, może w przyszłości to się zmieni.

Za cztery lata Pekin. Nieważne, ile zdobędziemy tam medali, bo to zależy od wielu czynników, nikt nie dostaje medali za całokształt, tylko musi je wywalczyć, ważne, żeby zmienił się sposób finansowania i mentalność w polskim sporcie. Bez tego nie zbuduje się podstaw sukcesu. Wystarczy tylko tyle. I aż tyle.

#sport #skoki #pjongczang2018
Pobierz s.....8 - W Korei przy dźwiękach K-popu niedługo zgaśnie olimpijski znicz, powoli gas...
źródło: comment_ss4iTICU4RK9PaONkAd5fKrAEmiCFzv7.jpg
  • 34
@miki4ever: Co do piłki - wystarczy posłuchać ostatnich wywiadów Probierza. Można się z niego podśmiewywać, że frustrat, choleryk i Bóg wie kto jeszcze, ale chłop twardo stąpa po ziemi i ma sporo racji w tym co mówi.
Ja uważam, że MŚ w Rosji to w zasadzie ostatnia szansa na następne lata, żeby zobaczyć jak nasza reprezentacja prezentuje w miarę przyzwoity poziom na dużej imprezie.
@sebomur98 ale #!$%@? za przeproszeniem.
Uzycie argumentu ze to e najlepsze igrzyska w historii jest tak samo glupim argumentem jak pisanie o tym ze Polska bedac 5 w rankingu FIFA jest jest naprawde 5 druzyna swiata.
Polski zwiazek sportow zimowych nigdy w historii nie otrzymywal tak ogromnych dotacji jakie otrzymuje teraz, to ich zasrany obowiazek szukanie, trenowanie i szlifowanie talentow.
Ministerstwo oraz sponsporzy pompuja grube miliony w wystepy i treningi polskich zimowych
Mało kto wie, że legenda polskiego dziennikarstwa sportowego pochodzi z Czarnogóry


@sebomur98: nauczcie. się. w końcu.

Włodzimierz Szaranowicz (ur. 21 marca 1949 w Warszawie jako Vladimir Šaranović) – polski dziennikarz radiowo-telewizyjny, prezenter i komentator sportowy pochodzenia czarnogórskiego.
@sebomur98 Zawodników w kolarstwie wszelkich dyscyplin nie brakuje, młodzików szczególnie. Kolarstwo torowe opiera się wyłącznie na PzKol i mimo że teraz jest gówno i dno to torowcy zdobywali piękne miejsca. W kolarstwie górskim Maja Włoszczowska która jeździ w Kross Racing Team (rodzima firma), w peletonie CCC Sprandi Polkowice, które może tier 1 teamem nie są ale leszczami też na pewno nie.
Polski zwiazek sportow zimowych nigdy w historii nie otrzymywal tak ogromnych dotacji jakie otrzymuje teraz, to ich zasrany obowiazek szukanie, trenowanie i szlifowanie talentow.

Ministerstwo oraz sponsporzy pompuja grube miliony w wystepy i treningi polskich zimowych sportowcow.


@Shewie: A jakiś konkret? Wartość, liczby? Bo takie sformułowania można wziąć z powietrza.
I nie ma związku pod tytułem "Polski zwiazek sportow zimowych"

Infrastrukture mamy, a nawet jesli nie to trenuja za granica.


Policzmy:
Pomysł na etaciki w wojsku i policji poroniony. Już i tak tam za dużo plecaków. To nie są formacje do zabawy tylko formacje siłowe państwa i maja być skupione na swoich celach.