Wpis z mikrobloga

@DryfWiatrowZachodnich rodzinne mieszkanie było z wielkiej płyty lata 90 było w miarę ok. Tłuczenie sąsiadki było słychać ale rozmowy ciche. Potem zaczęłam wynajmować. Budynek z 2010 roku dobudowany do kamienicy. Imprezy się niosły w pionie. Ale jak imprezowicze się wynieśli to już było w miarę spoko, tylko patole na podwórku było ciągle słychać. Wyprowadziliśmy się do płyty z 2000 roku. Jest strasznie. Po nocach słychać radio szurnietej sąsiadki albo dzieciaki dwa piętra
@Pisq: Z moich doswiadczen:
1. Wielka plyta z lat 70 - wspominam zdecydowanie najlepiej, aczkolwiek mieszkanie bylo pod dachem i realnie tylko pod byli sasiedzi
2. Wielka plyta [?] z okolic 1995, chata otoczona z kazdej strony sasiadami - jest ok, slychac bylo jedynie jak gunwiak sasiadow ponizej walil w rury albo obdzierali go ze skory w lazience, no ale po lazience absolutnie zawsze sie niesie
3. Blok z okolic 2010
no nie. Po prostu w skali 1-10 w aktualnym mieszkaniu sąsiadów słychać tak na 9... I to nie z powodu imprez tylko takie przeciętne rozmowy i ich życie słychać


@Pisq: tak gdzie poprzednio wynajmowałem było słychać tylko jak sąsiad sikał. Regularnie w nocy szczał. Prostata prawdopodobnie. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

a w tym tylko tupanie gówniażerii słychać