Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nie potrafię się przywiązywać do dzieci w wieku niemowlęcym. Mam już 3 dzieci. Jedno po komunii, jedno w przedszkolu, a jedno sporo młodsze. No i zawsze jest to samo. Dopóki dziecko nie zyska jako takiej świadomości, cech charakteru, to nie potrafię powiedzieć sam sobie, że "tak, to moje dziecko, kocham je, jest częścią mojej rodziny". Oczywiście bez badań nie mam 100% pewności, że są moje, ale nie o to tutaj chodzi. Żona i najbliżsi wielokrotnie się dziwią, że potrafię być taki opanowany, gdy coś się dzieje, ale dla mnie po prostu jeszcze za wcześnie na przywiązywanie się, angażowanie. Taki mały twór może umrzeć na byle pierdołę. Wiem, że umieralność wśród noworodków jest malutka, ale jednak zdarza się. Naturalnie, pomagam żonie, zajmuje się dziećmi, robię wszystko, co ojciec powinien robić. Ale nie ma w tym większych emocji. Mówiłem o tym mojej babci i ona mówi, że ma tak samo. Babcia miała 6 dzieci, z czego 2 zmarły. Babcia dopiero przywiązywała się do dzieci, gdy były w stanie w czymś jej pomóc, np. iść z nią w pole. Wcześniej nie miało to sensu, jak twierdzi, bo wszystko się mogło zdarzyć. Zapytałem babci co czuła, gdy zmarła ta 2. Nic. "Szkoda". Było to drugie i piąte dziecko. Jedno na krótko po porodzie, drugie po kilku latach. Próbuję sobie jakoś racjonalizować to co czuję i chyba to taka profilaktyka, jakby temu małego nietrwałemu tworowi coś się stało. Wśród znajomych większość już ma dzieci, niektórzy po kilka. Większość przechodzi apogeum. Latanie po pogotowiach z byle pierdem, mocniejsze ulanie od razu na badania, lekarz, zwolnienie z pracy, itd. Ja mówię to samo, spokojnie, poczekajmy, daj małej chwilę, zobaczymy, ogarnie się. A Wy jak to przechodzicie? Pytam głównie #niebieskiepaski bo kobiety raczej w większości są bardzo przywiązane od początku, nieważne jakie to dziecko będzie, itd.
#dzieci #zwiazki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: akado
  • 16
Babcia miała 6 dzieci, z czego 2 zmarły. Babcia dopiero przywiązywała się do dzieci, gdy były w stanie w czymś jej pomóc, np. iść z nią w pole. Wcześniej nie miało to sensu, jak twierdzi, bo wszystko się mogło zdarzyć. Zapytałem babci co czuła, gdy zmarła ta 2. Nic. "Szkoda".


@AnonimoweMirkoWyznania: zmrozilo mnie.
umiera moje dziecko, a ja mowie "szkoda"... Po prostu nie potrafie sobie tego wyobrazic.
Co prawda tez nie
@AnonimoweMirkoWyznania: Nie tylko niemowlakowi może się coś zdarzyć przecież. Dziwny jest aż taki chłodny dystans. Przecież to jest człowiek, którego sam stworzyłeś! Mnie to codziennie zadziwia, że stworzyłam innego człowieka. I to jak codziennie się rozwija, robi coś nowego, innego. Pamiętam jak się z niebieskim jaraliśmy jak nasz szkrab zaczął chwytać zabawki rączką. Taka pierdoła a dla dziecka jaka zmiana! Wiem, że wolałbyś odpowiedź facetów więc napiszę że mój mąż od
@AnonimoweMirkoWyznania: w sadzie Cię rozumiem.
Ja generalnie nie lubię dzieci. Mam dwójkę. Przy pierwszym oczywiście każda zmiana była powodem do świętowania, wszystko cieszyło i bawiło. Przy drugim te wszystkie nowe umiejętności nie były już tym "pierwszym razem". Cały czas czekałem/czekam, kiedy wreszcie zacznie chodzić, rozumieć, mówić, wołać na sikanie, itd. Nie bawi mnie "słodycz" płynąca z tego brzdąca. Jasne, to mój syn i gdyby ktoś zrobił mu krzywdę, to wydłubałbym mózg
@mus_tang: o. Jaka rozsadna wypowiedz. A jak ja kiedyś mapisalam, ze w normalnie funkcjonujacym związku test na ojcostwo równy jest posądzeniu o zdrade i wtedy kobieta, ktora jest wierna i o związek dba może czuć się urazona takim bezpodstawnym podejrzeniem, to od razu zostałam okrzyknieta taka zdradzającca, ktora chce kogoś wrobic w dzieciaka. Miło, że sa tu też jednak myślący jak Ty.
@AnonimoweMirkoWyznania: Chyba jestem bardziej męska, bo zdecydowanie zgadzam się tutaj z panami, a egzaltowane wypowiedzi różowych mnie trochę bawią ("coś, co sam stworzyłeś!!11!!11, trzeba kochać i się zachwycać, przejmować się, bo inaczej umrze!!1!1!!"). (Dodam tutaj, że oczywiście, trzeba reagować, jak coś się dzieje, ale nie popadajmy w paranoję).

Dodam, że nie jesteś sam w takim spokojnym podejściu. Znam tylko jednego niebieskiego, któremu odpieprzyło po narodzinach potomka, a reszta panów podchodzi zupełnie
@agaja: ale wez pod uwage, ze sa osoby ktore naprawde chca kogos wrobic w dzieciaka, nikt wam nie broni ufac, czy wierzyc komukolwiek na słowo, jak dla mnie to kontrola podstawa zaufania i jak do tej pory nic na tym nie stracilem, a moge spac spokojnie i byc pewnym wszystkiego.
@leopold12: ale uwazasz, ze w normalnym, szczesliwym zwiazku serio kobieta musi wrabiac? Bo o takim pisalam.

A, a kontrola to calkowite przeciwienstwo zaufania ;)

Znam tylko jednego niebieskiego, któremu odpieprzyło po narodzinach potomka, a reszta panów podchodzi zupełnie tak jak ty - mały, pomarszczony brzdąc nie robi na nich żadnego wrażenia


@czar_Pekla: serio? U mnie wiekszosc kolegow dzieciatych sie dziecmi cieszyla od poczatku. Jasne, co innego taki chocby dwulatek, a