Wpis z mikrobloga

#projektlunik

Wieczór na dzielnicy był dość głośny, osiemnastego przyszły pieniądze z socialu. Dzielnica będzie bawić się jeszcze przez kilka dni. Dużo ludzi pije, spotykamy też sporo osób pod wpływem heroiny i innych używek. Wczoraj imprezę popsuł deszcz, który sprawił że część ludzi poszła sobie do domów. W bloku obok jest też coś w stylu nielegalnej dysokteki w piwnicach. Muzyka nie grała długo (do około 23), później już tylko jakieś pojedyncze głośniki czy człowiek z gitarą około 12:30 który pod jednym z okien wygrywał piosenki.

Nie spodziewaliśmy się, że dzielnica obudzi się tak szybko. Dość gwarno zaczęło się robić około 6-7. O 7:40 spotkaliśmy się na śniadaniu z księdzem Pawłem, który przedstawił nas pozostałym Salezjanom oraz jednemu z wolontariuszy, który też mieszka na Luniku.

O 8:30 wspólnie z Marianem, który jest naszym przewodnikiem i pracuje w ośrodku Salezjanów wybraliśmy się do burmistrza (kończy pracę w maju - to jedna z form pomocy, która ma przystosować ludzi do "normalnej" pracy). Burmistrz na Luniku mieszka od drugiego roku życia (od 38 lat), jako jeden z niewielu skończył studia. Swoją karierę zawodową zaczynał w pobliskiej hucie gdzie zaczynał od najniższego szczebla. Obecnie robi doktorat. Porozmawialiśmy trochę o ogólnej sytuacji, o oddłużaniu, dostępie do prądu, wywiezionych niedawno śmieciach i montażu kamer, które mają zapobiegać dewastowaniu i śmieceniu. Umówiliśmy się też na rozmowę z kamerą jutro.

Później pochodziliśmy jeszcze trochę po dzielnicy, weszliśmy do bloku który ma zostać wkrótce wyburzony, nadal mieszka w nim jednak jeszcze 5 rodzin. Spotkaliśmy też ekipę z miasta, która oczyszczała piwnicę jednego z bloków. Zapach nie należał do najprzyjemniejszych. Chcieliśmy trochę porozmawiać nie było jednak takiej możliwości.

Spotkaliśmy też byłego burmistrza - Pepa (jego zdjęcie było w relacji z Lutego), umówiliśmy się z nim na jutro w jego domu. Marian powiedział, że za paczkę fajek i tanie wino możemy do niego wejść. Nie skonsultował tego za bardzo z nami i mu o tym powiedział - generalnie nie chcieliśmy nikomu płacić bo relacja przez to może wyjść trochę sztuczna.

Później wróciliśmy do ośrodka i rozmawialiśmy trochę z księdzem Pawłem o działaniach jakie podejmują. Temat zszedł też na Mariana, który nie jest zbyt chętny do podjęcia pracy. W ośrodku przyjęli, że nie zatrudniają ludzi na stałe, a praca w nim ma być formą pomocy i przystosowania do normalnej pracy. Marian ma trochę długów, przy nas odbierał list z egzekucją, jeśli zdecyduje się podjąć pracę to odsetki oraz koszty egzekucji mogą być odroczone (zamiast kilkudziesięciu tysięcy, będzie musiał spłacić tylko 3 tysiąc euro). Porozmawialiśmy z nim trochę, mówiliśmy również o naszej sytuacji i tym, że dawniej też podejmowaliśmy się różnych prac (praca przy zrywaniu azbestu, wykładaniu towaru, sezonowe prace rolnicze, praca w pizzerii, jako kelner czy praca na budowie). Wspominaliśmy przy tym jakie otrzymywaliśmy pensje (czasem poniżej 1 euro / h). Mam wrażenie, że Mariana nieco to zmotywowało.

Później pojechaliśmy do sklepu, po powrocie znów wyszliśmy na dzielnicę. Tym razem z aparatami. Zrobiliśmy na razie niedużo materiału, staramy się oswajać ludzi z kamerą oraz z nami. Były nami zainteresowane głównie dzieci, które chciały aby im robić zdjęcia kiedy im je pokazaliśmy. W planach mamy wywołać część tych zdjęć i im je rozdać.

Za trzy minuty, księża zaczynają zajęcia z dziećmi na które idziemy. Więcej napiszę wieczorem.

Na zdjęciu Rover, który pokazuje jeden ze swoich tatuaży. Co ciekawe dziewczynka, która dotyka jego pleców ma 12 lat co nie przeszkadza jej w paleniu papierosów :(

#projektlunik <------ jeśli kogoś interesuje nasza relacja z Lunika można śledzić tag
Pobierz
źródło: comment_w7nDRZXX7IoWG3nvrwpXVAKdK0zX4BW4.jpg
  • 2