Wpis z mikrobloga

Pobłocki: Manifesty nie zmienią świata

Jestem przywiązany do idei dyskusji w przestrzeni publicznej, a ta zawsze odbywa się w jakimś języku. Angielski faktycznie stał się współczesną łaciną, ale uważam, że naukowcy powinni mówić nie tylko do siebie. Polska akademia jest stosunkowo kameralna – na konferencje Stowarzyszenia Antropologów Amerykańskich przyjeżdżają tysiące osób, w naszym kraju czynnych antropolożek jest kilkadziesiąt, może setka. Polska nauka, ze względu na swoją małą skalę, jest mniej sprofesjonalizowana. Dzięki temu można sobie pozwolić na więcej, można – paradoksalnie – mówić do dużo szerszego grona. W USA nawet takie gwiazdy akademickie jak David Harvey mają poczucie, że są nieistotne. Wiele osób cytuje teksty tych ludzi w obiegu naukowym, ale niewiele z tego, co oni piszą, przedziera się do debaty publicznej. Wolność słowa w Stanach polega na tym, że możesz powiedzieć wszystko, bo to nie ma żadnego znaczenia. Musisz jeszcze mieć środki, aby nagłośnić to, co mówisz. Dlatego neoliberalne reformy w USA ominęły w dużej mierze kampusy uniwersyteckie. FBI bezpardonowo rozprawiło się na przykład z Czarnymi Panterami, a lewicę akademicką zostawiono w spokoju. Uznano, że jest niegroźna.


#publicystyka #socdem
  • 10
@Drakii: Ale to nie ciekawość wywodu decyduje o jego upowszechnieniu. To, co przesądza o skali rozprzestrzeniania się tej czy innej linii światopoglądowej jest nie tylko forma przedstawienia, a lecz nade wszystko zgodność z intuicjami i poglądami odbiorcy, który beztrosko dzięki temu się w nich utwierdza, wyłączając krytyczne myślenie. Bardzo często dochodzi do tego także wulgarne i uproszczone pojmowanie poglądów przeciwnika. W istocie niektóre wirtualne kariery, takie jak Paula J. Watsona, Jordana
@Drakii: Nie. Karonie, Watsony czy Zięby (Petersona dotyczy to głównie na płaszczyźnie idiotycznych rozważań o filozofii) rozprzestrzeniają się właśnie dlatego, że są irracjonalni, przystępni, wcale niczego nie dowodzą, a brak materiału źródłowego w filmach powoduje, że nie sprawdza się prawdziwości wypowiadanych słów. Oferują szybkie wyjaśnienia i kuszącą perspektywę poznania czegoś, czego zrozumienie jest najpewniej kwestią systematycznej pracy, czasem co najmniej kilkuletniej, a co na pewno nie przychodzi wraz z obejrzeniem filmu
@urs6: rozumiem że krytykując neoliberalną wolność słowa w Ameryce wolałbyś jakiś rozdaj cenzury i propagandy państwowej która by indoktrynowała obywateli w słusznym według ciebie kierunku?