Wpis z mikrobloga

Mój stary to fanatyk Fallouta. Pół mieszkania zaj***ne stimpakami, mentatami i Nuka Colą. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich eleganckich knajpach gdzie napoje w szklanych butelkach sprzedają i wykupuje wszystkie żeby nazbierać kapsli. Kiedy przyszli dziadkowie i mama podała szaszłyki to stary powiedział że to z iguany i mają tylko +1 RAD/sek, babcia się pożygała bo już pół zdążyła zeżreć. Jak mnie wysyła do sklepu to daje mi kapsle zamiast prawdziwych pieniędzy i muszę zawsze prosić matkę albo wykładać ze swoich, bo przecie nie pójdę płacić tym metalowym gównem. Zawsze jest potem #!$%@? że w przedwojennych mu resztę przyniosłem. W tym roku kupiliśmy mu na święta smartfona. Zajebisty dupy nie trąbi, Iksperia Srajfon Galaxy Es 2150 Lite najnowsze cudo techniki jednym słowem. Ojcu się podobał, ale niee żeby go używał jak każdy, wyjął taśmę klejącą, okleił sobie telefon wokół ręki i ma Pip-Boya. Jak wychodzi z domu to sobie w google mapach zaznacza trasę i zamiast przed siebie to się gapi na "minimapę" xD Oczywiście nigdy swojego wynalazku nie zdejmuje - sra, śpi razem z nim. Jak sobie złamał rękę (bo się potknął na butelce po Sunset Sarsaparilii) to zawieźliśmy go z matką do szpitala, a lekarz do niego żeby ściągał tą taśmę bo gips trzeba założyć. On na to że nie ma takiej opcji i wyszedł #!$%@?. Potem w samochodzie mówił że nie będzie płacił 100 kapsli za leczenie jak może sobie pójść spać i następnego dnia wszystko będzie dobrze. Ale nie było bo stary jęczał całą noc że boli, to postanowił wziąć stimpaka, czyli insulinę którą #!$%@?ł wujkowi na chrzcinach (świeć panie nad...) Ale to też nie pomogło, ojciec się wiercił po mieszkaniu jak gówno w przeręblu i krzyczał żebyśmy mu dupy nie zawracali bo zara pójdzie po ogniwo fuzyjne i się skończy. Nad ranem go zemdliło więc trzeba było dzwonić na pogotowie, ratownicy myśleli że kurs do Tworek jak ojciec krzyczał żeby nie ruszał Pip-Boya bo mu punkty kontrolne pousuwa. Innego z kolei razu, po tym jak lekarze już oddali Pip-Boya, telefon taty zaczął pikać. On zaczął w niego stukać i doszedł do wniosku że gdzieś tu jest promieniowanie i ma teraz +2 RAD. Poprzetrącał wszystko w mieszkaniu gapiąc się na nadgarstek, ale dalej pikało. Powiedziałem ojcu żeby dał zobaczyć bo pewnie jakiś budzik sobie ustawił, ale wydarł mordę że zepsuje i poszedł zjeść trochę Rad-X na uspokojenie (Aspiryna). Postanowił zejść do sąsiada zobaczyć czy nie przechowuje radioaktywnych odpadów. Oczywiście ubrał swój kombinezon ABC żeby nie zachorować zaawansowane napromieniowanie, czyli owinął się workiem na śmieci a na łeb założył stare akwarium. Ojciec zawsze szedł w otwieranie zamków i retorykę, więc skutecznie wyłamał zamek i weszliśmy do sąsiada, a tam na stole router i telefon znowu pika. Więc się domyśliłem że się smartfon z Wifi łączy i chciałem zresetować routera żeby mi ojciec nie zszedł na zawał z tego promieniowania, ale warknął żebym się nie zbliżał, wziął routera i #!$%@?ł przez okno. Wróciliśmy do domu. Po pół godziny dzwonek do drzwi, otwieram bo staremu właśnie matka pomagała ściągać akwarium z łba co się jak zwykle zaklinowało i przychodzi #!$%@? sąsiad że zamek #!$%@?, routera ni ma i pół mieszkania #!$%@? kapslami (zawsze z tego worka wypadają) więc to na pewno ojciec coś #!$%@?ł. Ojciec podchodzi i mówi że on tu #!$%@? nie chce mieć drugiej Megatony i jak ma ochotę trzymać sobie radioaktywne odpady to niech #!$%@? do West Tek bo tam jest jego miejsce. Ale retoryka ojca nie była wcale taka dobra bo dostał bułę na mordę i groźby że na kolegium cię podam oszołomie. Bardzo się tym faktem zasmucił, poszedł do swojego pokoju i nie wychodził prze najbliższe dni. Matka podstawiała mu zupę pod drzwi, ojciec sprawdzał Pip-Boyem czy radioaktywna, a potem brał. Wyszedł po tygodniu. #!$%@? cała szafa, wszystkie ręczniki, obrusy i prześcieradła w kawałkach, a stary ma na sobie niebiesko-żółty strój z cyfrą 13 na plecach. W sumie byłem pełen podziwu bo wyglądało to naprawdę zajebiście. Tata podszedł do mnie, dał mi jakieś szmaty i powiedział "A to dla ciebie synku, ubierz". Rozwinąłem ten pakunek i okazało się że to kostium psa! #!$%@? psa albo pustynnego kojota, nie odróżniam ich tak jak ojciec! Powiedziałem że za cholerę tego nie ubiorę. Ojciec spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, tym który na pewno znacie, jak mówicie tacie że wolicie grać w piłkę z kolegami niż z nim. Mama spojrzała na mnie porozumiewawczo "No zrób mu tą przyjemność" więc ubrałem. Stary się ucieszył jak cholera i powiedział "Ruszamy!" "Ale niby gdzie?" "Jak to gdzie, na zewnątrz, idziemy szukać Sekretnej Krypty." Zanim zdążyłem powiedzieć "No chyba cię poje... że wyjdę w tym na zewnątrz" mama znów swoim spojrzeniem powiedziała "Tylko dookoła bloku i z powrotem", więc wyszliśmy z ojcem przed blok. Przycisnął mnie za kark do ziemi i powiedział z uśmiechem "Psy chodzą na czterech xD" I tak szliśmy najbardziej ruchliwym chodnikiem naszego osiedla o najbardziej ruchliwej porze dnia. Ojciec na plecach trzymał miotłę jak jakiś karabin a ja dymałem obok niego na czworaka. Grażynki się z nas śmiały i rechotały na cały blok z balkonu, dzieci rzucały piaskiem i kamieniami a menelstwo... w sumie się trochę przestraszyli jak ojciec podszedł do ich ławeczki i wyzbierał wszystkie kapsle od piwa co leżały na ziemi. Byłem pośmiewiskiem całej dzielnicy, nie mogłem nikomu z tych ludzi spojrzeć w oczy, bo widziałem w nich siebie w kostiumie psa razem z moim ojcem w kombinezonie z krypty 13 idących po osiedlu jakbyśmy wyszli na Pustkowia, a tu się okazuje że nie było żadnej wojny i świrowaliśmy pawiana pod ziemią przez #!$%@? kilkaset lat na marne. Przy monopolowym, gdzie mieliśmy zakręcać w stronę domu, ze łzami w oczach powiedziałem do ojca "Tato, to jest głupie, ludzie się z nas śmieją, wstydzę się" Ojciec spojrzał na mnie i powiedział "Mam coś co ci pomoże synu." Założył mi na głowę mój stary kask rowerowy z przyklejoną lampką, która migała. Od teraz już nikt się ze mnie nie śmiał. Miałem na sobie Stealth Boya.
#fallout #pasta #heheszki
  • 1