Aktywne Wpisy
Cechini_Mistrz +56
grzypAtomowy +1075
Można gdzieś jeszcze kupić jajka z chowu klatkowego? Wszędzie tylko ściółkowe i z wolnego wybiegu, a ja lubie jak kura sie skupi na robieniu jajek, zamiast takich pierdół jak chodzenie
Jako 12-14 letni szczyl, byłem wychowywany w standardowym katolickim domu - mama brała co niedzielę do kościółka, a na ścianie wisiał Ojciec Pio i Najświętsza Panienka, a ja sam później zostałem ministrantem. Problem w tym, że religia mi chyba weszła za mocno i pewnym momencie, zamiast na osiedlowy trzepak, ja zacząłem się bawić w księdza.
Prawie codziennie, odprawiałem mszę w swoim pokoju. Przed rozpoczęciem każdej mszy, musiałem poprosić matkę aby mnie ubrała. Miałem prawdziwą komżę (to białe takie), miałem prawdziwe cingullum (ten czerwony sznur) i miałem też prawdziwą stułę (ten szalik). Nie miałem tylko prawdziwego ornatu (bardzo drogie), więc zamiast tego używałem jakichś ładnych koców, których matka mi nie żałowała. Wszystko to, spięte pod szyją spinaczem do prania.
Moje biurko w pokoju, oczywiście w 100% przypominało ołtarz. Z boku były zapalone trzy gromnice, a przede mną rozłożony był mszał, oraz wszelkie inne niezbędne księgi. Na dodatek, można było już wtedy kupić pierwsze mikrofony podłączane do PC (takie szare, plastikowe, na podstawce), więc taki niepodpięty do niczego mikrofon, odpowiadał za moje nagłośnienie. Cała msza oczywiście była odprawiana tak jak w kościele - nawet czekałem na to, aż wyimaginowani wierni, odpowiedzą na moje zawołania. Miałem również swoje własne dzwonki, którymi dzwoniłem w odpowiednich momentach. W dni specjalne oraz wyjątkowe święta, używałem również prawdziwej mirry do kadzenia.
Później następował - mój ulubiony - moment podniesienia. Nie muszę chyba wspominać, że miałem swoje własne naczynia. Miałem pozłacany kielich (na początku korzystałem z pucharów, zdobytych na zawodach szkolnych), miałem swoje własne ampułki, miałem puryfikator oraz patene (#!$%@? wie po co). Opłatki również były prawdziwe. Jedynym fałszem w tym wszystkim, było to, że zamiast wina używałem herbaty. Robiłem podniesienie, piłem "wino", jadłem wafla. Później szybkie "Idźcie w pokoju Chrystusa" i do matki żeby mnie rozebrała z pięciu warstw szat.
Moim marzeniem wtedy, było mieć jeszcze swoje własne tabernakulum (to złote pudło, gdzie trzymają wafle), ale na szczęście eskalacja tego wariactwa, nie doszła do takich rozmiarów.
To wszystko, trwało przez 3 lata. Może nie codziennie, ale z dużym zaangażowaniem. Teraz się z tego śmieję i trochę jestem zażenowany, ale chcę to spisać i opublikować, dla potomnych, bo top kek ;-)
#bekazkatoli #katolicyzm #religia #heheszki ##!$%@?
Przez prawie 20 lat, wiedzieliśmy o tym tylko ja i moja matka - nie chodziłem w sutannie po ulicach. Później, gdy wziąłem się już za normalne zajęcia - tj. papierosy i dziewczyny, to do tematu nikt nigdy więcej nie wrócił.
Powodzenia w takim razie ;D
Komentarz usunięty przez autora
A lalkę, co siostra dostała na święta, to chrzciłem z 9 razy.
xD również miałem ziomka, który robił msze w domu xD
@Turbator Już wolałbym żeby mój syn kopcił za wcześnie inną 'mirrę' :P
To będzie wyborna pasta! :D
Komentarz usunięty przez autora