Wpis z mikrobloga

Głupia sprawa, dałem się oszukać jak małe dziecko. Namierzyłem ogłoszenie o sprzedaży telefonu. Cena całkiem dobra, a jeszcze nie podejrzana. Telefon z wyższej półki sprzed roku, ale nieużywany. Sprzedawca dostał go w rozliczeniu od niewypłacalnego klienta - tak przynajmniej utrzymuje.
Umówiliśmy się na oględziny. Rzeczywiście telefon nówka-sztuka w opakowaniu zastępczym. Bez dowodu zakupu, ale w sumie tego się spodziewałem. W informacjach o telefonie zweryfikowałem, że zgadzają się nazwa modelu oraz istotne parametry. No to biorę.
Gdyby telefon był dla mnie, pewnie zorientowałbym się szybciej, że coś nie gra, ale telefon był dla żony. Dopiero następnego dnia, gdy chciałem go naładować zauważyłem, że ma gniazdo do ładowania USB typu B zamiast C. Szybka kwerenda wykazała, że absolutnie tak być nie powinno. Telefon wygląda zupełnie normalnie z wyjątkiem tego złącza. Zainstalowałem jakieś CPU-Z i tu mnie zmroziło. Procesor dwa razy słabszy i nie z tej firmy, RAMu cztery razy mniej niż zadeklarowane na informacjach, ekran z mniejszą rozdzielczością... słowem g* w ładnym opakowaniu.
Początkowo miałem cichą nadzieję, że człowiek sprzedał mi ten badziew zupełnie nieświadomie, ale od trzech dni nie odebrał telefonu i już się raczej nie łudzę.
W miarę możliwości chciałbym zmaksymalizować szanse że policja mnie nie zleje. Niestety nie mam umowy na piśmie (tak, wiem...) ani potwierdzenia przelewu, bo kupowałem za gotówkę. Punkty zaczepienia mam natomiast takie:
1) nagrane rozmowy telefoniczne (przychodząca i wychodząca) - jasno wynika z nich, że jestem zainteresowany tym telefonem, że się umówiliśmy na oględziny na stacji benzynowej; rozmowy są nagrane bez powiadomienia (nie spodziewałem się, że mogę ich potrzebować, nagrywam wszystko jak leci); oczywiście nie mam zamiaru udostępniać nikomu poza policją,
2) monitoring ze stacji benzynowej - jutro się okaże czy zarejestrował nasze spotkanie; mam nadzieję, że będą chociaż widoczne blachy gościa; a jak i tego się nie uda, to może jakoś uda się go wytropić - blachy miał z miejscowości poniżej 20000 mieszkańców, a samochód bardzo charakterystyczny i rzadko spotykany; ogłoszenie i rozmowa wskazują też jednoznacznie na to, że można się go spodziewać w jeszcze mniej ludnej dzielnicy miasta,
3) numer telefonu - niby można na słupa zarejestrować albo kupić zarejestrowany, ale jak ktoś oszukuje "po godzinach", a nie na pełny etat, to jest szansa że tu mu się noga powinęła,
4) do OLX poszła prośba o zabezpieczenie śladów po właścicielu konta - może coś się uda wyciągnąć z IP,
5) dowód przelewu ekspresowego na moje konto z kartą debetową (bo inaczej nie zdążyłbym wypłacić tej ilości gotówki z tego konta w ten dzień) oraz potwierdzenie wypłaty z bankomatu dokładnie takiej kwoty, jaką potrzebowałem na telefon
6) ewentualnie nagrana rozmowa telefoniczna z osobą postronną, której się chwaliłem zakupem tuż po dokonaniu transakcji.

Co myślicie? Zdziałam cokolwiek? Macie podobne doświadczenia? Jakieś pomysły co bym jeszcze mógł zrobić, żeby skutecznie zainteresować sprawą policję?

  • 8
@Kris_Gravedigger: Najlepiej to nie wygląda i szczerze mówiąc niemożliwym jest, by OLX udostępniało czyjeś dane w postaci numeru IP innemu użytkownikowi. Szczególnie po wprowadzeniu RODO. Na twoim miejscu poszedłbym na policję, ale z tego co napisałeś typ się wszystkiego wyprze i powie, że nic ci nie sprzedał. Jedyna nadzieja w tym nagraniu z monitoringu, które może być w tak słabej jakości, że byle adwokat go z tego wybroni.
@marczewski: Jasna sprawa, nie liczę na to, że cokolwiek mi ktoś bezpośrednio udostępni.
Ogólnie mam taką nadzieję, że to wszystko co uzbieram zbierze się w na tyle spójny obraz, że pomimo wypierania się wersja sprzedawcy nie będzie się trzymała kupy - no bo po co by dzwonił, po co przyjeżdżał na stację i ze mną spotykał, po co by ściągał ogłoszenie, czemu by miał przestać odbierać moje telefony itd.
@Kris_Gravedigger: Mam nadzieję, że odzyskasz kasę, ale z własnego doświadczenia wiem, że trochę pieprzenia się z tym będziesz miał. 2 lata temu kupiłem na allegro (które jednak ma ochronę kupujących) od sprawdzonego sprzedawcy kartę graficzną za 1200zł, której wcale nie wysłał. Sprawa ciągnęła się 8 miesięcy i kasy wcale nie otrzymałem od niego, tylko od allegro. A sprzedawca-oszust pozostał prawdopodobnie bezkarny.

Podejrzewam, że nawet jeśli policja ruszy dupę, to koleś na