Wpis z mikrobloga

W końcu jakiś ciekawszy odcinek.
Jesteśmy już praktycznie na półmetku sezonu więc można spokojnie dawać jakieś osądy.
Jak nową Doktor po prostu uwielbiam, bo bardzo mi przypomina 10. i tak samo kocham naszych nowych towarzyszy, bo przywodzą na myśl klasyczne przygody, tak jest pare zastrzeżeń do struktury serialu.
Wiele scen jest bardzo dziwnie pokazanych. Kiepskie przejścia, brak jakiegoś ciekawego kadrowania, słowem mniej profesjonalnie. Scenografia też kuleje, bliżej jest do ery RTD niż Moffata. Nie wiem czy to przez braki w budżecie, ale biednie to wszystko wygląda. Jest mniej filmowo i trochę to boli i przeszkadza. O muzyce nawet nie chcę wspominać. Tylko nowa czołówka zasługuje na pochwałę.
Jeszcze druga połowa sezonu i mam nadzieję, że z odcinka na odcinek będzie lepiej. A jak nie, to w kolejnym sezonie może się odkują.
Pokochałam ten serial za kampowość i przesłanie, które niesie. Nie miałam dylematu czy zaczynać od 5 sezonu, kiedy przyszedł Moffat, bo leciał wtedy 3 albo 4, już nie pamiętam. Wielokrotnie narzekałam, na te zmiany, które później zrobili, a teraz gdy przychodzi nowa ekipa tęsknie za tym co było. No cóż, urokiem Doctor Who jest ciągła zmiana, więc i tą zmianę przetrwamy i przyjmiemy z otwartymi ramionami.
#doctorwho
  • Odpowiedz