Wpis z mikrobloga

#szkola #edukacja #oszukujo Jak tu się nie wku%&^% na polskie szkoły. Mam córkę w 1-szej klasie. Dzieci dostają owoce i mleko. Wygląda to tak, że dostają jakieś zaparzone w woreczku posiekane marchewki czy kalarepę, albo borówki. Większość dzieci tego nie je, niektóre lądują od razu w koszu. Co jakiś czas jest jogurt, który lubi rozwalić się w plecaku i już nieraz czyściliśmy starszej córce książki po jogurcie czy rozwalonych owocach. Jeszcze jak dostają jabłko to jest super bo ten owoc przynajmniej większość dzieci zje. Co jakiś czas dostają cały zapas małych kartoników mleka, i takie dziecko musi dźwigać do domu 5kg mleka bo przecież nie wypije tego na miejscu. Bo szkoła wydać musi, ale nie ma gdzie tego trzymać żeby dawać codziennie po jednym.
Nauczeni doświadczeniem nie wyraziliśmy zgody na otrzymywanie tego - sami potrafimy dziecku kupić owoc czy jogurt, w dodatku taki, który lubi i nie zabrudzi nim zeszytów. Ale inni rodzice są zachwyceni bo jak coś dają gratis to trzeba brać (mleko do kawy) choćby mieli wyrzucić. Dyrekcja apeluje żeby jednak nie brać jeśli dzieci nie jedzą, bo mają zapchane śmietniki tymi owocami, które mało które dziecko zje, ale trzeba brać bo dają.
I teraz uwaga. Dzisiaj moja młodsza pociecha wraca z płaczem, bo dzieci, które otrzymują owoce, dostały gry planszowe - a ona nie. Rozumiecie to? Dali siedmiolatkom gry, ale nie wszystkim. Gdzie tu logika jednym dzieciom dać, a innym nie nie? Przecież dziecko w 1-szej klasie przeżywa takie sytuacje i czuje się pokrzywdzone. Ale przecież tylko #nauczyciele potrafią oceniać co dla dziecka jest dobre. Szczególnie, że to decyzja rodziców, czy chcą dostawać te zaparzone kalarepy i marchewki czy nie. Ze starszą córką też mieliśmy taką "niepedagogiczną" aferę o której zrobiłem wykop (zakwalifikowała się na konkurs po czym stwierdzono że się jednak nie zakwalifikowała i nikt nie potrafił zakończyć tego z korzyścią dla dziecka). Wiem że życie jest niesprawiedliwe ale chociaż w podstawówkach nie powinno się tego dzieciom uświadamiać.
  • 8
Co jakiś czas dostają cały zapas małych kartoników mleka, i takie dziecko musi dźwigać do domu 5kg mleka bo przecież nie wypije tego na miejscu. Bo szkoła wydać musi, ale nie ma gdzie tego trzymać żeby dawać codziennie po jednym.


@atomic77: O Boże co za bzdura. Na pewno nie mają gdzie trzymać... Po prostu babie się nie chce codziennie tego wydawać tylko woli to zrobić raz i mieć z głowy.

I
@emilkos8: No dobrze, może trochę się zagalopowałem pisząc o nauczycielach, ale to szkoła rozdaje, szkoła za to odpowiada i średnio mnie obchodzi kto jest organizatorem. Po prostu 7-latki zostały podzielone na lepsze - które otrzymały prezent (grę), i na gorsze, które jej nie otrzymały. Tak przynajmniej postrzegała to moja córka, która płakała ale wstydziła mi się powiedzieć dlaczego. To nie było przedstawione jako nagroda tylko po prostu niektórym dzieciom rozdano gry,
@emilkos8: Takie, żeby dzieci nie czuły się pokrzywdzone? Jeśli pojawię się w Twojej szkole na przykład jako przedsiębiorca i rozdam większości dzieci prezenty a reszcie nie, to jako dyrektorka powiesz że to w porządku, bo to ja za to odpowiadam? I to w porządku, bo lepiej żeby większość dzieci dostała prezenty, niż żadne? Powtarzam, że gry dostały tylko pierwszaki które nie bardzo rozumieją dlaczego, a właściwie większość z nich. Dla pierwszaka
Aha, a jakie wg Ciebie byłoby dobre rozwiązanie tej sytuacji?

Takie, żeby dzieci nie czuły się pokrzywdzone?


@atomic77: No okej, ja rozumiem o co Ci chodzi. Jeden dostaje, a drugi nie- ktoś może poczuć się pokrzywdzony. Ja zapytałam czy znasz jakieś dobre rozwiązanie tej sytuacji, tak aby wilk był syty i owca cała :)

Dla pierwszaka byłoby zrozumiałe, gdyby był jakiś konkurs, nagrody za coś, a nie na zasadzie - wy
@emilkos8: Ja nie mam z tym problemu, wytłumaczyłem jej to w 30 sekund, okazji wychowawczych też mam pod dostatkiem. Ale do tego czasu - czyli do wyjścia ze szkoły - płakała. No dobra zostawmy to już może, bo ja mam swoje zdanie a Ty swoje, na pewno wyolbrzymiam ale nazbierało się tego trochę. Co nie znaczy, że mam jakieś złe nastawienie ogólnie do wszystkich do nauczycieli.
@atomic77 problem polega na tym, że ty ją z tego wypisałeś. Skoro nie widnieje w rejestrze osób, które dostają owoce, a tylko dla takich dzieci są dodatkowe prezenty, to niestety ale musisz winić głównie siebie. Chociaż wg mnie szkoła powinna cię powiadomić że wypisujesz dziecko ze wszystkich fantów, nie tylko tych żywnościowych. Z drugiej strony w momencie wypisywania dziecka mogli nie wiedzieć, że będą rozdawane dodatkowe gratisy ))¯_(ツ)_/¯
@erln: Ja nie mam żadnego problemu, dobrze opisałem w pierwszym wpisie dlaczego ją "wypisaliśmy". Oczywiście mogli nie wiedzieć że będą gratisy. Chodzi o sposób w jaki się te gratisy dzieciom wręcza. I 7-letnie dziecko tego nie rozumie.
Pokazałem jej tą grę i wspólnie wybraliśmy inną, fajniejszą, ale naprawdę nie o grę chodziło. I myślałem że już wszystko wyjaśnione. Ale właśnie teraz, podczas pisania tego posta podbiegła do mnie i znowu pyta