Wpis z mikrobloga

#motoryzacja #zlomnik #frustracja #iphone
tym razem o typach właścicieli aut

Najbardziej i najmniej sfrustrowani nabywcy samochodów

Na ten przykład, zanim przejdę do samochodów – gdyby człowiek czytał tylko internet, to by uznał, że iPhone to najgorszy telefon na świecie. Jest niepraktyczny, niekompatybilny z niczym, a poza tym się gnie jak blacha w Tico. Nieprawda – nie znam osoby niezadowolonej z iPhone’a, a znam mnóstwo osób wyklinających Samsunga z androidem. I ci zadowoleni z Apple wcale nie są fanboje tej firmy, tylko normalni ludzie, którzy nie mają pojęcia kim był Stiw Dżobs ani gdzie leży Cupertino. Po prostu dzwonią i wysyłają smsy – do czego oczywiście smartfon im nie jest potrzebny, ale i tak chwalą sobie pogryzione japko.

Ja dwukrotnie byłem sfrustrowanym nabywcą/użytkownikiem samochodu. Moją frustrację wywołał Ford Mondeo mk1 1.8 TD oraz Seat Ibiza 6K2 1.9 TDI. Oba te auta były bowiem droższe od średniej wartości pojazdu‚ który kupowałem a psuły się tak samo‚ lub nawet gorzej. Stąd moje niezadowolenie.

A teraz już wpis właściwy, czyli cztery grupy sfrustrowanych lub zadowolonych nabywców. Odnoszę się do samochodów w miarę świeżych, albo też zupełnie nowych – nie liczę ludzi, którzy kupili sobie graty za 2000 zł, bo to zupełnie inna grupa, zupełnie inny poziom oczekiwań. Mówię o autach, które kosztują więcej, a nawet dużo więcej, niż średnia krajowa w Polsce.

NUMER JEDEN: NIESFRUSTROWANI I ZADOWOLENI.
Przeważnie kupili Dacię lub Fiata. Na przekór wszystkim, na przekór wujkowi Januszowi, który UWAŻA, PROSZĘ CIEBIE, TYLKO AUDI i ósmy raz zmienia przednie wahacze w swoim B6. Są zadowoleni, bo zapłacili mało i dostali produkt średniojakościowy. Czyli summa summarum są na plus. Nie znam nieszczęśliwego użytkownika Dacii. To prawda, jęczą czasem że blacha niezbyt dobrze zabezpieczona, że skrzynia biegów słaba, ale zasadniczo przeważa taka opinia “kurde, ten sprzęt jeździ i jeździ, no, hehe, ja myślałem że to się rozsypie, jak to kupowałem – no, nie byłem za bardzo przekonany, ale żelazo ciśnie na co dzień i ani myśli przestać”. Dla takich osób jest tylko ważne to, że pojazd przemieszcza się o własnych siłach i nie rozpada się z byle powodu. Reszta guzik ich obchodzi.
W przypadku Fiata schemat jest inny: kupili Fiata przeważnie wbrew obiegowym opiniom o jakości tej marki, ale nie dlatego, że chcieli zrobić wujkowi Januszowi na złość, ale dlatego, że do tej pory mieli dobre doświadczenia z Fiatem. Jest to o tyle różnica w stosunku do Dacii, że nie ma osób, które byłyby zadowolone z rumuńskich Dacii z okresu przed 2004 r. typu SuperNova czy Solenza czy nie daj panie borze 1410. Ale nie brakuje ludzi, którzy mieli Fiata i się z tego cieszyli – mieli np. Malucha, potem Uno, potem Punto II, i to jest grupa, którą można teraz zagospodarować Fiatem 500X. Sporo osób kupiło Bravo, bo po prostu dobrze wyglądało i miało niezłą cenę – nie znam osoby, która #!$%@?łaby na Bravo czy nawet na Grande Punto.

Niesfrustrowani są również alfiści. Wiedzą, że kupili Alfę, wiedzą jaka jest i ją kochają. Nawet jak się już skaszani.

Całkowicie niesfrustrowani są właściciele Suzuki. Naliczyłem że znam 8 osób które mają lub miały nowe lub prawie nowe Suzuki. Wszyscy byli niezwykle zadowoleni z tego auta. To tylko ja #!$%@? się na CARRY, #!$%@? SIĘ NA SYNA!!!!!! (jeśli czytaliście “Grzybologikę” – wiecie o co chodzi).

Uwaga: do pierwszej grupy zaliczam też właścicieli Mercedesów. Wbrew temu co tu piszę o Mercedesie, wbrew ogólnemu spadkowi renomy (który jest już nieaktualny, a badziewne modele z przełomu wieków idą teraz hurtem na złom), klienci którzy kupili sobie Mercedesa, też zwykle są bardzo zadowoleni. Nie słyszałem o nikim, kto byłby wściekły na Mercedesa młodszego niż 5-6 lat. W szczególności dobrze wypada tu W204 i W212. Znam kilku właścicieli tych modeli i wszyscy nie mogą się nachwalić jakie to świetne wozy. Z jednym się nawet ostatnio widziałem i powiem szczerze, że poczułem takie leciutkie ukłucie, że taki W204, to kurczę, jest całkiem fajny wóz. Wstyd się przyznać, co nie?

Absolutnie zero frustracji przejawiają właściciele Lexusów, ponieważ Lexusy są absolutnie niezawodne i nie ma w nich niczego, do czego można by się przyczepić. Gdyby było mnie stać, kupiłbym bez wątpienia Lexusa.

NUMER DWA: LEKKO SFRUSTROWANI
Tu mamy przede wszystkim nabywców marki Toyota. Jest ich w Polsce bardzo wielu, wielu też znam. Nabywcy Toyoty oczekują, że samochód będzie perfekcyjny. Podobnie właściciele Hond. To oni najczęściej na pytanie “no i jak ci się sprawuje”, odpowiadają – “noo, słabo, wiesz, tylna roleta mi trochę skrzypi… i lakier się porysował, i na tej szybce od prędkościomierza też mam rysy, a w ogóle, to uszczelki mi szumią i w ASO mi tego zrobić nie umią”. Nie przyjmują do wiadomości, że każdy samochód się zużywa, że nie ma ideałów, i że brak poważnych usterek mechanicznych należy w dzisiejszych czasach poczytywać za znaczną zaletę – ale oni się denerwują, bo zawsze znajdą jakiś drobiazg, który będzie ich denerwował. Typ detektywa Monka. Detektyw Monk nie jeździł samochodem – nie dałby rady.

Do lekko sfrustrowanych zaliczam właścicieli Skód. Nabywcy Skód przeważnie twardo stąpają po ziemi lub po prostu są ludźmi nudnymi jak flaki z olejem i jak coś się psuje, to naprawiają. Nie są to zwykle ludzie, którzy by jęczeli że ich samochód jest zły. Albo go naprawią, albo go sprzedadzą. Typ “ain’t nobody got time for that”, jeśli chodzi o frustrację. A dlaczego są jednak sfrustrowani? Bo nie mają Volkswagenów.

Opel i Ford: tu zauważam minimalną, niedostrzegalną niemal frustrację – to również z powodu nieposiadania VW – ale to przypadki sporadyczne, ponieważ jeśli ktoś z własnej woli wybiera Opla albo Forda to znaczy że nie interesuje się motoryzacją i ma to wszystko w rurze wydechowej.

Lekko sfrustrowani są przeważnie właściciele Renault, Peugeotów i Citroenów. Nieznacznie – bo kupili tanio, i tanio też jest. Francuskie auta są naprawdę atrakcyjne cenowo jeśli chodzi o utrzymanie. A dlaczego się frustrują? Z powodu utraty wartości, z powodu słabej obsługi w ASO, z powodu tego że są ogólnie pogardzani bo jeżdżą autem francuskim i z powodu tego, że w prasie motoryzacyjnej ich ukochane samochody francuskie przegrywają ze Skodą. A nie, przepraszam. Ci załamani z tego ostatniego powodu stanowią specjalną kategorię frustratów, ale tam nigdy nie wchodziłem, bo to za żelaznymi drzwiami z napisem “ODDZIAŁ ZAMKNIĘTY”.

NUMER TRZY: TYPOWI FRUSTRACI

Jednym z gorszych rodzajów typowych frustratów są właściciele Mazd z dieslem 2.0 (nie dotyczy wersji bazowych wersji benzynowych bez turbo). Jest wśród nich wielu zadowolonych nabywców, ale wielu też wewnętrznie czuje, że jakość Mazdy jest delikatnie mówiąc daleka od tego, co producent obiecuje. Nie dotyczy to najnowszych modeli, więc nie do końca łapie się w ten schemat, jednak warto zwrócić uwagę, że przy skali problemów np. z pierwszą trójką, piątką i szóstką, to opinie na temat tych aut na forach czy ogólnie w internecie są zwykle zadziwiająco entuzjastyczne. Jest to rodzaj frustracji ukrytej, do której właściciel samochodu nie chce się przyznać sam przed sobą, żeby nie nabrać poczucia, że jest kretynem, bo kupił japońskie, było drogie, miało być dobre, a prezentuje poziom gdzieś między Fordem a Citroenem. Niejednokrotnie spotkałem się z takim podejściem: no tak, w tych Mazdach sypią się silniki i blacha rdzewieje, bo ludzie kupują tanie sprowadzane, w nieznanym stanie. A są, k…, jakieś inne, skoro tych aut nie oferowano oficjalnie w Polsce do 2008 r.? Albo: no ja mam wprawdzie dziury w nadkolach i wymieniałem już silnik, ale dalej kocham moją Madzię, to najlepsze auto na świecie – to już jawny wyraz frustracji.

Dość mocno sfrustrowani: nabywcy Volkswagenów. Przede wszystkim niemiłosiernie rąbią ich w ASO. Po drugie – Volkswageny mają sporo typowych usterek, w co ich nabywcy twardo nie wierzą. Ja też nie wierzę, ale w co innego – w to, co widzę w autokomisie. Stoją obok siebie dwa auta: Touran rok 2006 i C4 Picasso rok 2009. Są w tej samej cenie. Wchodzi typowy nabywca. Widzi Tourana. Oczy mu się świecą, mimo że Touran wygląda, jakby Clifford wielki czerwony pies zeżarł go i wydalił pięć razy, przebieg wynosi ###### kilometrów gdzie # jest zmienną ustawianą codziennie po przyjściu pana komisanta do pracy, a dany Touran w wyposażeniu ma plastik, plastik i zaślepki. I co z tego? To Volkswagen! Ten nabywca stęka z zachwytu nad Touranem i denerwuje się, że obok postawili jakiś taki brzydki samochód, on nawet nie wie co to jest, co przeszkadza mu spojrzeć na jego wspaniałą Touranowatość w całym swoim wolfsburskim majestacie. Po zakupie przeważnie dość szybko następuje płacz. I nie dotyczy to tylko aut używanych. Skala posypanych rozrządów w nowych 1.4 TSI (do 2013 r.) i wypalonych tłoków w 1.4 TSI Twincharger jest większa niż pisze się na forach. W swoim czasie przez ułamek sekundy (zanim mnie wyproszono) widziałem 14 silników 1.4 TSI Twincharger obok siebie, w pudłach, czekających na wymiany gwarancyjne – w jednym tylko salonie.

Jeszcze większy poziom frustracji prezentują kierowcy BMW i Audi. Jest on nieporównanie wyższy niż ten w Mercedesie. Są ku temu dwa powody. Pierwszy – jakość oferty rynkowej. Już samo poszukiwanie Audi czy BMW z drugiej ręki jest horrorem. W końcu kupujesz to upragnione cacko i ono się oczywiście sypie, bo ani BMW, ani Audi nie słyną jakoś ze szczególnie wysokiej jakości wykonania – to drogie, dość ładne produkty motoryzacyjne o trwałości normalnego samochodu typu Opel czy Ford. Zupełnie przeciwne poglądy prezentuje oczywiście fanbaza obu producentów, wyjątkowo silna w Polsce, gotowa przekonać każdego, że Audi A3 to premium, ma bardziej premiumowe wahacze niż Skoda, bardziej premiumowe wtryskiwacze niż Seat i premiumowszą podłogę bagażnika niż Golf. Bzdura – jest po prostu drogie, to wszystko. Świadomość tego faktu, którą fanboje Audi wypierają z umysłu, powoduje u nich znaczną frustrację. W przypadku BMW jest jeszcze gorzej: nowe modele prezentują się wspaniale w momencie zakupu i przez jakiś rok od jego dokonania, potem zaczynają się problemy. Najpierw na gwarancji, więc wszystko jest okej, fanboj BMW mówi sobie, że to się zdarza, że naprawią mu na gwarancji i potem będzie już dobrze. Gwarancja się kończy, pojawiają się kolejne wydatki, których żaden pakiet serwisowy nie obejmuje. Efekt: frustracja. Poza tym nabywca BMW kupił je, żeby wyróżnić się z tłumu i być lepszym od innych. Potem stawia swoje auto pod marketem np. między trzema innymi beemkami: frustracja. Kupił BMW, bo chciał jeździć sportowo, ale nie ma gdzie, nie umie, szkoda mu opon i ESP mu nie pozwala: frustracja.

Dość mocno sfrustrowane są osoby, które kupiły sobie nowego, lub prawie nowego SUV-a. Główny powód: zrobili to, bo chcieli siedzieć wyżej niż inni. Ale potem wszyscy inni zrobili to samo i teraz już wszyscy siedzą wyżej niż siedzieli do tej pory. Frustracja. Ponadto te SUV-y za cholerę nie chcą jeździć w terenie: dławi je ESP, napęd się przegrzewa. Byle śnieg, byle błotko wygrywa z SUV-em w przedbiegach. Frustracja. Te auta dużo palą: zapewnienia producenta a rzeczywistość to dwa różne wszechświaty. Frustracja. Sprawę ratuje fakt, że SUV-a można sprzedać i niewiele na nim stracić, bo wszyscy chcą go mieć. Ale np. nie spotkałem zadowolonego użytkownika Nissana X-Trail. Znam dwóch: obaj go nienawidzą.

Odmienną grupę o której warto wspomnieć są użytkownicy aut koreańskich, tzn. Hyundaia i Kii (nie liczę Chevroleta). Zasadniczo przeważnie z samochodów jako takich są zadowoleni. Natomiast jak muszą jechać do ASO to są chorzy przez 2 tygodnie przed i 2 tygodnie po. Powszechnie uważają, że ASO Hyundaia i Kii są najgorsze na świecie, że jest to siedlisko oszustwa, naciągactwa i ogólnej bezczelności wobec klienta. Frustrację potęguje fakt istnienia 5- lub 7-letniej gwarancji na większość modeli. Pamiętacie Carnivala, który stał jakiś czas na placu Konstytucji w Warszawie z wielkim bannerem “OSZUKANO MNIE W ASO KIA, WSADZONO UŻYWANE SPRZĘGŁO A SKASOWANO ZA NOWE, ASO KIA = NIE!!!”?

NUMER CZTERY: AAAAAAAAAARGHHH
Są dwie grupy ekstremalnie sfrustrowanych użytkowników samochodów. I o dziwo obie grupy posiadają samochody japońskie.

Grupa pierwsza: właściciele Avensisów II po lifcie, ale tylko z dieslem. Czegoś takiego jeszcze nie spotkałem. Czarna rozpacz z powodu wady fabrycznej silników serii AD jest nie do opisania. Dostałem mnóstwo listów – i w pracy, i na złomniku – w związku z awariami Avensisa II FL D-4D i wszystkie dotyczyły tego, że auto zużywa płyn chłodniczy i trzeba szlifować blok bo mikropęka wokół tulei cylindrowych, albo i gdzie indziej, jeśli ma zły dzień. Wygląda jakby przeciętny użytkownik takiego Avensisa miał ochotę wywalić w kosmos całą firmę Toyota, swojego dilera, mechanika i jeszcze mnie, za to że nie mogę mu napisać “wystarczy wcisnąć magiczny przycisk na samochodzie i problem zniknie”. Tak, Toyota wymieniała te silniki nawet po gwarancji. Ba! Potrafiła wymieniać dwukrotnie, choć nie powinna tego robić. Znam człowieka – korespondencyjnie, ale nasza korespondencja była rozbudowana – któremu padł silnik w Avensisie po 170 000 km i Toyota wymieniła mu silnik na nowy za jakąś groszową sumę 500 zł, następnie przejechał kolejne 87 000 km i ten silnik padł znowu. Człowiek groził pozwami, że on tak tego nie zostawi, że to skandal – to ma być Toyota? Gdzie ta niezawodność? – mimo że faktycznie samochód miał już za sobą 257 000 km i przy tym przebiegu może się zdarzyć to i owo. Toyota początkowo odmówiła, ale potem zmiękła i silnik wymieniono mu ponownie. A nie jest to odosobniony przypadek frustrata, którego nie usatysfakcjonował nawet gest dobrej woli producenta.

Grupa druga: właściciele Subaru Boxer Diesel. Ludzie, którzy nienawidzą, żeby o nich pisać. Mają swój hermetyczny świat, w którym posługują się skrótami SIP i SBD. Nienawidzą też obcych, zwłaszcza tych, którzy nie mają Subaru. Wrzuciłem ostatnio na fejsbuka skrin szota z listy ogłoszeń w kategorii Subaru Forester i tam 2/3 to były auta z opisem w ogłoszeniu “uszkodzony silnik”. Dałem parę nieśmiesznych hasztagów jak hasztag bekazforestera albo boxerkibel albo witoldbułka‚ ale nie napisałem do tego żadnego opisu‚ nic więcej ponad te hasztagi. Zostałem zwyzywany w komentarzach od najgorszych. Kasowałem jednego użytkownika za drugim. Już od lat nie miałem takiego festiwalu kasowania. A jeden, szczególnie zawzięty, znalazł nawet moje prywatne konto i napisał do mnie wiadomość. Taka dość stonowana przyznam, bez gróźb karalnych…
  • 16
@MercedesBenizPolska: no ma już trochę ten tekst ale warto przypominać :)
a co niby się zmieniło od tamtego czasu? , no honda wykasowała segment d , toyota zamiast avenzisa wprowadza nową camry która tak naprawdę jest cholera wie czym ? skoda nadal jest bezpłciowa i nijaka a do tego oszczędności na każdym kroku a ceny prawie jak premium , opel to już francuz i może to jest jego szansą ,forda robi
@Zerp: w wielkim skrócie bokser to silnik który generuje duży moment a jeszcze diesel w turbo i bokser = katastrofa dla sprzęgła skrzyni biegów itd , inżynierowie nie policzyli że blisko pół tysiąca niutów idzie prawie z dołu i dokonuje zniszczeń na ww elementach , więc zaczyna się afera a importer się wypina na klientów mówiąc im że są nieudacznikami i nie potrafią jeździć , nawet Balkan się zaangażował w temat
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@sailor_73: ja jestem w grupie 1 zawsze jak na razie bo wiem na co się piszę. Miałem 2 VW, teraz mam Alfe ( jest zajebista) a pewnie kolejny będzie Hyundai Tucson jak się rodzina powiększy. Nie kupuję BMW bo wiem po prostu ile kosztuje utrzymanie go w dobrym stanie, więc oszczędzaj sobie frustracji. Za to mój ojciec ma Toyote i jest rzeczywiście sfrustrowany.
@sailor_73: Najpierw chciałem kawałek po kawałku komentować, ale dałem sobie spokój, bo za dużo tego. Mnóstwo uogólnień, stereotypów i prywatnych osądów, do których autor oczywiście ma prawo, ale robienie z tego ogólnego prawa jest słabe.

Już na wstępie, o iPhonach... Podstawowy błąd rzeczowy, bo generalnie Apple produkuje kilka modeli, ale wszystkie z wysokiej półki i naturalne jest, że działają z grubsza dobrze. Natomiast Samsung produkuje modele z każdego segmentu cenowego i
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@sailor_73:
Ojciec jeździ skodami od ponad 15 lat, i do tej pory tylko z 1.8 TSI co olej brał był lekko niezadowolony, a bał się kupić 2.0 TDI wtedy bo jak jechał skoda to mu wywaliło silnik bokiem w trakcie jazdy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A ja teraz siedzę w jebo wygodnej superbie 3 i jak ojciec będzie zmieniał auto za 7 lat to mu ją ukradnę
C.....y - @sailor_73: 
Ojciec jeździ skodami od ponad 15 lat, i do tej pory tylko z 1...

źródło: comment_EJHHG1cfwbWHuYdJNkG0xjJFK7t1omSC.jpg

Pobierz
@Christophy: co za historia, chyba powinieneś o tym napisać książkę , naprawdę niespotykane i takie inne, pierwszy raz słyszę o tak wygodnej i skodzie co to ją wymieniają co 7 lat za ojca ? ( ͡° ͜ʖ ͡°)