Wpis z mikrobloga

Mirki ale dymy się odjaniepawliły xDD Na #studbaza na #umk mieszkam w #akademik . Przez pierwsze dwa tygodnie tego roku akademickiego mieszkaliśmy z kolegą we dwójkę, ale potem dostaliśmy do pokoju trzeciego. Niby nic wielkiego, ale poczekajcie. Na początku gość powiedział, że nie będzie nam przeszkadzał, że my tutaj mieszkamy i on nie chce mieszać nam w życiu, że jego większość czasu nie będzie itd. No i bardzo pięknie, myślę sobie. Jednak ostatnie dwa miesiące to była ścieżka przez mękę. Ziomeczek praktycznie dzień w dzień przychodził do pokoju #!$%@? jak messerschmidt (i tak, #!$%@? to chyba jeszcze za lekkie słowo - on nie mógł wyartykułować poprawnie jednego zdania), oczywiście wszystko działo się w godzinach porannych jak trzecia czy czwarta. Światło było od razu zapalane a drzwi trzaskały, tak więc mieliśmy z kolegą pospane. Raz #!$%@?ł taki szajz, że oprócz tego wszystkiego przyszedł z jakimś kumplem, który zaczął grozić mojemu drugiemu współlokatorowi, potem niby oblał łożko piwem, zaczął się w nocy myć i wycierać ten chlew z materaca, a na koniec #!$%@?ł nam jeszcze budzik o siódmej, którego nie wyłączył bo był tak pijany, że go nawet nie słyszał xD Po tym wszystkim zdecydowaliśmy się z kolegą iść do kierowniczki akademika. Ona z nim pogadała i powiedziała, że jak jeszcze raz coś takiego odwali to rozegra sprawę ostrzej. No i przez pewien czas był spokój. Aż do dzisiaj. Teraz nie ma mnie w pokoju, bo wróciłem do domu, ale wczoraj o trzeciej dostaję SMSa od kolegi. Okazało się, że gość znowu wrócił #!$%@? i, UWAGA, naszczał na drzwi i ścianę wewnątrz pokoju xD. Kolega dzisiaj znowu poszedł do kierowniczki złożyć skargę i, tu kolejny numer, ten znowu dostał tylko upomnienie xD. Gość nalał praktycznie na rzeczy mojego współlokatora, a ona nie wyciągnęła żadnych konsekwencji. Poprzysiągłem sobie, że jak wrócę do akademika to go wyjebe z pokoju choćbym miał się zesrać. Takie tam #gorzkiezale #bekazpodludzi #heheszki
  • 12
@LajfIsBjutiful: już dawno dostałby #!$%@? ale za bójki w akademiku można z niego wylecieć i wtedy to bym zrobił to samo z sobą co chciałem zrobić z nim. Pójście do kierowniczki było jedynym rozsądnym wyjściem. Nie wspomniałem oczywiście że próbowaliśmy z gościem rozmawiać ale to dało tyle samo co rozmowa z kierowniczką