Wpis z mikrobloga

Dawno nie było mi aż tak źle.

Zwykłe spotkanie z dziewczyną z tindera, po wielu poprzednich rozczarowaniach już nawet nie liczyłem na wiele, mimo to poszedłem z małą nadzieją.

Jak się okazało, rozmowa kleiła się fantastycznie, a ona sama zaproponowała spacer.

Będąc w parku w pięknie oświetlonej alejce, już sporo po zmroku, wiedziałem, że to moja chwila, z racji, że nie miałem rękawiczek, powiedziałem że mi zimno, nasze dłonie spotkały się, pierwszy raz trzymałem dziewczynę za rękę, nasz spacer i rozmowa trwała ponad godzinę, cały czas trzymając się i będąc blisko. Będąc na przystanku pocałowałem ją, usłyszałem 'do zobaczenia', uśmiechnęliśmy się na pożegnanie i każdy z nas odjechał tramwajem w swoją stronę. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Dzisiaj w południe zapytałem jak leci, kilka zdawkowych odpowiedzi, już zamilkła, pewnie na zawsze.

Mimo tego, że pierwszy raz przełamałem swoje bariery, znów gdzieś zawaliłem. Miałem ją zacząć całować w tym nocnym parku? Może powinienem. Myślałem, że warto zostawić coś na następne spotkania, o jaki byłem głupi.

Każda znajomość kończy się tak samo. Siódma już. Czuję się jakbym za każdym razem przeżywał to samo, mimo tego, że tym razem zrobiłem coś, czego wcześniej się panicznie bałem.

#przegryw #zwiazki
  • 23