Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Niemcy już zauważyli, że do walk włączył się najlepszy rosyjski dowódca... Niemieccy żołnierze grzeją się przy ognisku, koniec listopada 1941 roku, Szosa Wołokołamska.

Pamiętacie, gdy pisałem o raspitucy - straszliwej błotnej powodzi, która zatapiała całe czołgi? Niemcy modlili się, by nadszedł mróz i zatrzymał potoki błota, by choć trochę zestalił ziemię, by można było po niej iść.

Mróz przyszedł. Nadszedł ten, który wiele razy ratował Rosję z opresji. Wyobrażano go sobie jako sędziwego mężczyznę, ze srebrzystą brodą, z czapą zrobioną z lodu i płaszczem, stworzonym ze śniegu. Najwierniejszy sprzymierzeniec Rosji - Generał Zima. Przybył i w 1707 roku, wypędzając Szwedów króla Karola XII, i w 1812 roku, gdy pokonał niezwyciężonego Cesarza Francuzów, był i w 1918 roku, gdy interwenci przybyli zdławić bolszewicką rebelię. I w 1941 roku nie zawiódł.

Gdy potężna niemiecka armia szykowała się do ostatecznego ciosu, mającego zniszczyć czerwone imperium, w sukurs Armii Czerwonej przyszła pogoda.
Początkowo Niemcy się ucieszyli, bo pojazdy wreszcie mogły ruszyć z błotnistej mazi. Jednak z czasem okazało się, że mróz wyrządza spustoszenie. Niemiecka machina wojenna, tak doskonała na polach i lasach Europy, nie dawała sobie rady z temperaturą, która spadła do -40 stopni. Świetne ciągniki, ciężarówki i czołgi nie odpalały - załogi musiały uruchamiać co jakiś czas silniki, by te nie zamarzły, nierzadko rozpalano ogień pod pojazdami, by choć trochę je rozgrzać. Woda w chłodnicach zamarzała i rozsadzała silniki. Poszycie samolotów pękało na mrozie. Zamki karabinów zamarzały, zdarzało się, że amunicja nie odpalała. Stanęła niemal cała sieć kolejowa - niemieckim lokomotywom (ok. 75 %) popękały z mrozu przewody, doprowadzające wodę do kotłów. Tylko upór gen. Rudolfa Gerckego, odpowiedzialnego za logistykę, ocalił Wehrmacht od katastrofy.

Najbardziej cierpieli żołnierze. Wskutek arogancji dowództwa i bałaganu logistycznego armia nie otrzymała zimowej odzieży. Niewielu otrzymało coś więcej, niż letnie mundury, w których szli w czerwcu przez granice. Zdesperowani Niemcy rabowali domy i owijali się wzorzystymi serwetami, by zapewnić sobie choć trochę ciepła. Pożądane stały się grube radzieckie buty - walonki, oraz waciane kurtki i futrzane czapki, które zdzierano nawet z zabitych. Tysiące żołnierzy zmarło, lub ucierpiało z zimna.

Leon D. wspominał: ''Kiedy wysiedliśmy w stepie, byliśmy przekonani, że umrzemy wszyscy. Podmuchy wiatru biły po twarzach i przewracały. Oficerowie i żołnierze padali w śnieg. Wielu z nas miało straszne twarze, pokryte czerwonymi pręgami, obrzmiałe, fioletowe. Białka oczu były krwistoczerwone od popękanych żyłek. (...) Inni mieli odmrożone stopy, które później zamienią się w długie skrawki poczerniałej, rozkładającej się tkanki. Niektórzy odmrozili uszy. Po pewnym czasie będą wyglądały jak wielkie morele, z których sączy się pomarańczowa ropa.''

#unternehmenbarbarossa #barbarossa

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Pobierz
źródło: comment_pX75EFTik2kzD5fovW9INgFfIdrZ2g1T.jpg
  • 12
@szkucik14: niemiecka logistyka nie byla w 100% wydajna od poczaktu wojny, pierwsze problemy zaczely sie juz w lipcu. Jak wiadomo na planecie ziemia nastepuja zmiany por roku (o czym niemcy wiedzieli) i gdy doszlo do zalamania pogody wydajnosc spadla do jakichs 10-15%. o jakimkolwiek dowiezieniu zimowego zaopatrzenia, a nawet żywnosci (!) nie bylo mowy bo na pierwszym miejscu stala amunicja.. grabiac ludnosc cywilna niemcy "uzyskiwali" zwynosc niezbedna do przezycia..