Wpis z mikrobloga

@moakatanga: mój sąsiad miał prywatne miejsce, nawet nie musiał podpisywać. Każdy wiedział, ze miejsce przy wejściu do klatki jest jego i koniec. Po paru latach pojawił się jakiś nawiedzony koleś co chciał ten obyczaj zakończyć, skończyło się tym, ze miasto zrobiło w tym miejscu kopertę dla inwalidów i sąsiad miał już oficjalnie swoje miejsce.