Wpis z mikrobloga

Cały ten #transport to jedna wielka ściema. W sumie jak wszystkie branże.
Właśnie wróciłem do domu, wpadłem po 23 do firmy żeby wydaći turbohiperpilnąnaniedzielefix przesyłkę do Anglii.
A teraz opiszę rozwój informacji jakie docierały do mnie z marketingu.
10:00 - ok 15 podjedzie auto.
12:00 - no, nie wiadomo czy podjedzie, do 14 ma dać znać czy będzie do 18, jak nie to przerzucamy towar do drugiej filii, która jutro od 6 jest otwarta (moja jest czynna dzisiaj do 21).
14:00 - będzie najpóźniej do 18.
16:00 - wszyscy zaczynamy weekend, produkcja ma wydać towar.
19:30 - telefon z produkcji - gdzie ten cymbał, miał być do 19!
W końcu dostaję numer do kierowcy, dzwonię, chłopak mówi, że nawigacja pokazuje mu czas dojazdu 21:55, robi co może.
Pytam go o co chodzi. Chłopak dostał zlecenie o 13, miał wyjeżdżać w poniedziałek :) Jechał do nas z Malborka (do Szczecina) i jakiś optymista (raczej idiota) wyliczył sobie, że skoro zadzwonił o 13, to po 5 godzinach od telefonu spokojnie da radę być u nas. U mnie #!$%@? poziom milon, bo przecież nie powiem nikomu z produkcji żeby w piątek został po godzinach i czekał na transport, to nie ich broszka.
W sumie w dupie też miałem ten towar, bo klient już wczoraj zarzekał się, że odbierze pierwszą partię, żal mi było tylko tego chłopaka, który pędzony batem leci przez pół kraju Masterką. Jemu z kolei ściemniali, że to super pilne, bo inne auto nawaliło a towar potrzebny, bo produkcja stanie.
Towarem są książki. O filozofii ;)
Więc mówię mu, człowieku, wyluzuj, jeśli o mnie chodzi to i tak nie masz szans zdążyć w normalnych godzinach otwarcia. Stań sobie na kawę, odpocznij, jak będziesz pół godziny od firmy daj znać, podjadę i sprawa załatwiona.
Oczywiście tylko wysiadł z auta, telefon od spedytora czy uda się załadować.
Pogadaliśmy, pokazałem mu fajny parking i #czujedobrzeczlowiek.

Generalnie coraz bardziej #!$%@? mnie przepływ informacji, nawet nie jakość ale brak.
Naprawdę wiele problemów dałoby się załatwić bez stresu i zbędnego zamieszania gdyby nie ściemnianie albo przekazywanie informacji z dupy wziętych.
Zresztą, nie od dziś wolę w kontaktach z podwykonawcami rozmawiać nie z ludźmi, którzy są do tego wyznaczeni (z nimi mogę sobie ustalać ceny i terminy), a z brygadzistami, a w najgorszym razie kierownikami produkcji. Jeśli tylko nie ciśnie się ich żeby wykonali nierealne rzeczy, to naprawdę sporo rzeczy da się obejść i przyspieszyć.
Tylko ja wychodzę z założenia, że doceniam szczerość.
Rozumiem, że coś może pójść nie tak, możemy zaliczyć opóźnienie, muszę tylko o tym wiedzieć. Wtedy nie ma żadnego egzekwowania kar umownych etc - i to działa.
Dzięki temu zazwyczaj wszystko mam zrobione w terminie lub sporo wcześniej czy poza kolejnością. Aa nawet jak jest poślizg, to spokojnie mogę się do tego przygotować, bo wiem o nim wcześniej, a nie w dniu odbioru dowiaduję się, że będzie za dwa dni.
Trzeba tylko pilnować kilku prostych reguł - zabierać towar, nawet wtedy kiedy przestanie być pilny - nie ma nic gorszego niż poganianie, a później olewanie odbioru.
Dawanie czasu, jeśli ten czas rzeczywiście mamy. W zamian zamiast standardowych terminów realizacji "3 dni robocze" mam terminy typu "przywozisz o 6 rano, odbierasz do 10".
I pokazania zaangażowania. Ok, może wymaga to ode mnie wstania o chorych porach i pojawienia się o 6 rano u podwykonawcy nawet 250 km od domu ale w zamian dostaję solidną i szybką obsługę oraz szczerość. To dzisiaj jest naprawę deficytowy towar, o który warto zawalczyć.
A i z cenami da się dużo zrobić.
No, to się wygadałem, a teraz czas na weekend. ;)

  • 1
@t-tk: Im dłuższy łańcuch przekazywania informacji tym bardziej jest ona zniekształcona - uczymy się o tym w przedszkolu grając w głuchy telefon ( ͡° ͜ʖ ͡°) Z reguły powodem problemów jest nitka zleceniodawca ->spedycja 1 -> spedycja 2 -> przewoźnik -> kierowca. Zanim każdy zadzwoni/napisze maila do następnej osoby to minie spokojnie 0,5h-2h i najmniejsza sprawa to spory problem i angażowanie w to 4 ludzi.