Wpis z mikrobloga

Szedłem właśnie do pokusy (bo labirynt zamknęli przez błąd urzędnika. Umieścił w swoim raporcie że mają za dużo coli, a oni zrozumieli że E.coli i chwilowo nie można tam nic kupić) nabyć jakąś bułkę. Wiem że dzisiaj wolne, ale lubię wypoczywać na AGH. Mój psychiatra mówi, że to syndrom sztokholmski. Nie wiedziałem, że w tym Sztokholmie ludzie też są tak romantyczni, ale spoko xD Byłem już prawie przy wejściu, gdy usłyszałem znajomy głos.
-Wy trujecie ludzi! - brzmiał.
Gdy zajrzałem do środka, okazało się, że słuch mnie nie mylił. Na środku sali stała znana restauratorka Magda Gessler i tłukła krzesła o ściany.
-Ale pani Magdo, te hot-dogi to ulubiona potrawa studentów…
-Studenci nie wiedzą co dla nich dobre! Żadnych więcej hot-dogów! - wrzeszczała dalej. - Od teraz knajpa nazywać się będzie Chapeau Bas, i będziemy tu serwować wyłącznie wędzoną jagnięcinę argentyńską! Na talerzach ze skóry kóz górskich!
Trochę zbaraniałem, no bo jak to tak pokusa bez hot-dog maxa, ale słuchałem dalej.
-Proszę mi powiedzieć, co tu jest największą konkurencją dla lokalu? - Kontynuowała pani Magda.
-Noooo… Chyba automaty pod B2. - odpowiedziała kierowniczka.
-Wspaniale! Jeżeli zagnamy konkurencje do reklamy, to na pewno odniesiemy sukces!
W tym momencie drzwi zatrzasnęły mi się przed nosem. Wisiała na nich kartka z napisem „Nieczynne z powodu Kuchennych Rewolucji, zapraszamy na WIELKIE OTWARCIE”. Szkoda że nie podali daty tego otwarcia xD Ale pewnie będzie o nim głośno, więc nie przegapię. Skierowałem swe kroki do ostatniego punktu w którym mogłem coś przekąsić, czyli do wspomnianych automatów pod B2. Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłem że pani Magda mnie ubiegła. Gdy już byłem przy automacie, akurat kończyła majstrować przy nich.
-Zapraszamy, zapraszamy! - Wrzeszczała do mnie. Nie wiedziałem o co jej chodzi dopóki nie podszedłem bliżej.
Każda pozycja w automacie była zamieniona na zaproszenie na otwarcie knajpki Chapeau Bas. Nie upiekło się ani paluszkom, ani batonikom, ani nawet soczkom z Tenczyna. A że mój głód osiągał właśnie wyżyny, zdecydowałem się na radykalny krok. Kawa z cukrem 5/5. Nie będzie to może smaczne, ale zawsze to jakieś kalorie. Gdy zamiast kawy wypadła karteczka z wielkim napisem „Zapraszamy”, poddałem się. Tego dnia nic już nie jadłem.
Najbliższe dni mijały pod znakiem rewolucji. Gesslerowa przekupiła część wykładowców i w ten sposób za nieobecność na Wielkim Otwarciu był do policzenia „prosty model dwumasowy”, a za palenie na schodach - karne zadanie ze spalania… Jamajskiego torfu w piecach wędzarniczych Chapeau Bas. Nic więc dziwnego ze na otwarcie przyszedł nie tylko cały IMiR, ale i wszystkie sąsiednie wydziały. Przywiało nawet paru humanistów z D13. Katakumby były zapełnione ob B1 po B4, a z sekretnych drzwi między B2 a B3 ciągnęła się kolejka pod stadion Wisły.
Pani Magda dumna ze swoich wyczynów opuściło stanowisko. Wróciła dopiero za miesiąc. Nie zdziwicie się pewnie jak powiem, że Chapeau Bas zastała zabite deskami. Okazało się że 89zł za jedno danie, to trochę za dużo jak na budżet studenta. Obruszyła się przy tym jak jakieś zwierze które się obrusza (nie jestem dobry z biologii) i skierowała swe kroki do otwartego już Labiryntu, który dzięki brakowi konkurencji (bo przecież Pokusy już nie było, a automatów nikt nie naprawił bo pani Magda założyła jakieś plomby) tętnił życiem. Od progu wrzasnęła:
-Od dzisiaj nazywacie się Zatoka Piratów, i sprzedajecie tylko karaibskie ryby!
Jeżeli ta rewolucja się nie zatrzyma, to ostatnią nietkniętą knajpką w okolicy będzie chińczyk w lewiatanie.
Wtedy chyba sczeznę z głodu.

#pasta #agh #imir #wimir #pastaalewlasna #magdagessler #kuchennerewolucje
  • 4